[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Briana była rozrzutna czy zepsuta. Briana, która spędziła z nim kilka ostatnich dni,
była inną osobą niż ta, którą opisywała mu Marisa.
Zorientował się też, że jego bratowa nigdy nie zrobiłaby niczego, co mogłoby
zagrozić jej kontraktowi z Blackstone'ami, jak to zrobiła dziś Briana. Był pewien, że z
Marisą nigdy nie byłby w stanie rozmawiać o swojej matce czy adopcji, tak jak roz-
mawiał o tym z jej siostrą. Nie podobało mu się, że Briana wywiera na nim aż tak
wielkie wrażenie, i postanowił je zignorować, tak samo jak ją samą. Teraz żałował, że
tak postąpił. Był o wiele uboższy, nie słysząc jej ekscytującego głosu, który mógł mu
towarzyszyć każdego wieczoru.
Późnym popołudniem Jarrod zdecydował, że czas najwyższy się pożegnać i
wrócić do siebie. Kierowali się już w stronę jego bmw, gdy nagle usłyszał, jak jeden z
mężczyzn stojących nieopodal woła Brianę po imieniu. Na początku myślał, że to je-
den z jej fanów, dlatego zaskoczyło go, gdy zauważył, jak wysoki i przystojny męż-
czyzna podchodzi i całuje ją poufale w policzek.
- Patrick! - zawołała zaskoczona Briana, a Jarrodowi wydało się, że wyglądała
na dziwnie zmieszaną.
- Wyglądasz wspaniale, kochanie, jak zawsze - powiedział Patrick, prześlizgując
się pożądliwym wzrokiem po jej figurze.
Briana spojrzała z lekkim przestrachem na Jarroda, jakby wiedziała, że mu się to
nie spodoba.
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- Piję mnóstwo szampana i przy okazji przyglądam się pięknym kobietom. A ty
niewątpliwie jesteś jedną z nich, moja śliczna - odpowiedział, całując ją znowu. -
Cieszę się, że cię widzę.
Jarrod zauważył, że Briana cofa się wyraźnie, i postanowił zachować spokój.
- Nie przedstawisz mnie? - spytał słodko, obejmując Brianę władczym gestem.
- Patrick. Mój były agent - rzuciła krótko, z akcentem na „były".
Jarrod wyczuł, jak bardzo Briana jest spięta, i zrozumiał, że rozstanie z agentem
nie było dla niej niczym miłym.
- O, byłem też kimś więcej, nieprawdaż, kochanie? - zagruchał z bezczelnym
uśmiechem.
- Nie powiedziałabym. - Oczy Briany zalśniły złowrogo.
- Kobiety! - stwierdził z wyższością Patrick, patrząc porozumiewawczo na Jar-
roda. - Nigdy niczego nie zapominają.
Jarrod odniósł nieodparte wrażenie, że ten facet jest kompletnym kretynem. Po
raz pierwszy od dość dawna miał ochotę kogoś uderzyć. I nawet wiedział kogo.
- Bardzo mi przykro z powodu twojej mamy i twojej siostry - oświadczył Patrick
z fałszywym współczuciem.
- Dziękuję - odparła chłodno.
- Czy myślisz, że moglibyśmy się spotkać później na drinka? - zapytał Brianę i
Jarrod wiedział, że to zaproszenie nie uwzględniało jego obecności.
- Nie, dzięki, jestem naprawdę zajęta.
Patrick dał ostentacyjnie wyraz swojemu rozczarowaniu.
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
Jarrod nie miał już wątpliwości. Tych dwoje miało za sobą przeszłość i wcale
mu się to nie podobało. Nie był w stanie zaakceptować faktu, że Briana mogłaby za-
dzwonić do Patricka, umówić się z nim na drinka, a potem pójść z nim do łóżka.
- Nie sądzę, żeby to miało nastąpić - odpowiedziała Briana i odwróciła się, koń-
cząc rozmowę.
Jarrod spojrzał jeszcze raz na Patricka, a potem też się odwrócił i zaczął otwie-
rać samochód. Chciał coś powiedzieć, ale zobaczył, że Briana jest zupełnie pogrążona
we własnych myślach, i zdecydował się poczekać. Jednak gdy tylko weszli do miesz-
kania, zapytał ją:
- Jak długo ty i Patrick byliście razem? Jako kochankowie, mam na myśli.
Briana rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ale zdecydowała się odpowiedzieć.
Była mu to winna.
- Rok.
- To on, prawda? To przez niego straciłaś zaufanie do mężczyzn?
- Straciłam o wiele więcej niż zaufanie - wyznała gorzko.
- Mów dalej.
Briana zawahała się przez chwilę.
- Zainwestował wszystkie moje oszczędności i wszystko straciłam.
- Jak to się stało? - zapytał z niedowierzaniem Jarrod.
Briana wyjaśniła mu, co zrobił Patrick.
- Ten facet wygląda co najmniej podejrzanie. Jak chcesz, mogę sprawdzić, czy
to wszystko prawda. Jako prawnik mam dość spore możliwości.
- Nie! - zaprotestowała stanowczo. - Wszystko już sprawdzałam, uwierz mi.
Niestety, to po prostu nieudana inwestycja.
Nagle bardzo nie spodobał mu się sposób, w jaki go broniła.
- Czy nadal coś do niego czujesz?
- Szczerze mówiąc, nie wiem, co ja w nim widziałam - parsknęła Briana.
- Dlaczego więc go bronisz?
- Nie bronię! Tylko... - zawahała się. - Słuchaj, ja i Patrick to już przeszłość. To
wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia.
Coś tu nie było do końca jasne. Był tego pewien. Zaczął się też zastanawiać, czy
to nie z tego powodu została jego kochanką.
- Czyli przyjmując ten milion dolarów, wyrównujesz swoje rachunki?
- Owszem - odpowiedziała szybko Briana. - W ten sposób odzyskałam część
straconych pieniędzy.
Zawahała się i Jarrod zrozumiał, że nie powiedziała mu prawdy. A przynajmniej
nie całą prawdę.
- Dlaczego wzięłaś ten milion, Briano? - zapytał miękko.
Briana spojrzała na niego niepewnie.
- Już ci powiedziałam.
- Czyżby? - Doskonale znał taktykę unikania odpowiedzi.
Był przecież prawnikiem. Wiedział, jak można odpowiedzieć na pytanie, nie
udzielając tak naprawdę żadnej informacji. I Brianie udawało się to całkiem dobrze.
Zbyt dobrze. Zrozumiał, że nie powiedziała mu wszystkiego, ale wiedział też, że w
tym momencie nie dowie się niczego więcej. Musiał poczekać.
Nagle jednak zdał sobie sprawę, że już niewiele tego czasu pozostało. Bez słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]