[ Pobierz całość w formacie PDF ]

denerwujących przeszkód, wziąłbymcię na ręce,
zaniósł do łóżka i kochał tak długo, aż pozbyłabyś
się wszystkich zahamowań.
Rumieniec, któryi tak już miał kolor intensyw-
nie czerwony, przybrał jeszcze mocniejszy odcień.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
105
- Przelotne, przypadkowe znajomości i ro-
manse mnie nie interesują - wycedziła przez
zęby.
- I słusznie - przyznał jej rację. - Ale to by nas
nie dotyczyło. I dobrze o tym wiesz. Gdybyśmy
poszli do łóżka, oboje przeżylibyśmy coś nieza-
pomnianego i niepowtarzalnego. CoÅ›, po czym
trudno byłoby namwrócić do normalnego życia.
Właśnie tego się obawiała, ale tę myśl za-
chowała wyłącznie dla siebie.
- Twoimzadaniemjest troska o moje finanse
- przypomniała mu.
- Wiem, skarbie. RobiÄ™, co mogÄ™. - PrzysunÄ…Å‚
się jeszcze bliżej. - Pocałuj mnie, Wynn.
Usiłowała zaprotestować, lecz zamknął jej usta
pocałunkiem. Poczuła się tak jak poprzedniego
wieczoru. Jego siła i namiętność zniewalały ją.
Nie broniła się. Słaba, drżąca, poddawała się
nowym, nieznanymsobie dotąd wrażeniom, czer-
piąc z nich prawdziwą przyjemność.
Ponieważ nie uciekała, McCabe cofnął dłonie
z jej twarzy i zacisnÄ…Å‚ je na biodrach, po czym
przysunÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
Próbowała się opierać, ale niewiele zdziałała.
- Nie walcz ze mnÄ…, skarbie - szepnÄ…Å‚. - Pa-
miętaj, że mamchorą nogę.
- McCabe, proszę, zabierz ręce... Nie trzymaj
mnie tak.
- Andy nigdy tego nie robił, prawda?
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
106
Całując ją w usta, delikatnie masował jej płas-
ki, miękki brzuch. Wciągnęła z sykiem powiet-
rze, a potemjęknęła z rozkoszy.
- Boże, co za kretynz tego Andy'ego - powie-
dział McCabe, przerywając pocałunek i patrząc
jej uważnie woczy. - On cię nigdy nie zadowoli.
Choćby się starał i sto lat.
- Za to ty byś zadowolił? - spytała, siląc się na
sarkazm.
- Mam nadzieję - odparł łagodnie. Przesunął
ręce wyżej, do jej talii. - Jesteś taka... rozpalona.
Miękka, delikatna, a zarazem ostra i namiętna.
Przy tobie tracÄ™ samokontrolÄ™, serce wali mi
mocno...
Przy nimona też traciła nie tylko samokont-
rolę, ale i rozum. Nie zamierzała się jednak do
tego przyznawać. Popatrzyła mu w oczy. Jego
ręce niespokojnie wędrowały po jej ciele.
- Czuję się jak w sieci pająka, z której nie
umiem, a może nie chcę się wyplątać...
- Nie prosiłamcię, żebyś tu przyjeżdżał.
- Tak, wiem. Ale czegoś mi brakowało. Cze-
goś było mi potrzeba.
Dłonie zawędrowały wyżej, zatrzymując się na
żebrach Wynn. McCabe zniżył wzrok, spojrzał na
zielony materiał opinający talię i piersi.
- Sam nawet nie wiedziałem czego - dodał
cicho.
- Ateraz już wiesz?
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
107
Wstrzymała oddech. Ponownie zadrżała.
- Chyba chciałem się przekonać, czy ktoś by
mnie opłakiwał. Czy kogoś zasmuciłaby moja
śmierć. - Zobaczył w jej oczach zdumienie.
- Wiesz, co mi Ed powiedział, Wynn? %7łe starałaś
się nie oglądać i nie słuchać żadnych relacji
z Ameryki Zrodkowej.
Zdenerwowana, przełknęła ślinę.
- Nie interesuje mnie, co siÄ™ dzieje poza grani-
cami Stanów - skłamała niezbyt umiejętnie.
- Rasowydziennikarz oglÄ…da absolutnie wszyst-
ko. Wszystko go interesuje. Po prostu ma to we
krwi. Powiedz, bałaś się o mnie? %7łe coś złego
mi siÄ™ stanie?
Utkwiła spojrzenie w jego klatce piersiowej.
Zastanawiała się, co by było, gdyby rozpięła mu
koszulę, wsunęła rękę, zaczęła gładzić owłosiony
tors...
- Bałabymsię o każdego, kto przebywa wtak
niebezpiecznym miejscu - odparła.
- Naprawdę? Okażdego?
- Ciebie znam od wielu lat, więc nic dziw-
nego, że się denerwowałam.
- Powinnaś zostać politykiem, wiesz? Potra-
fisz stosować uniki, zgrabnie wykręcać się od
odpowiedzi... Tak, masz prawdziwy talent.
- Od niczego się nie wykręcam. - Usiłowała
odepchnąć go od siebie. - Och, McCabe, przestań
mieszać mi w głowie!
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
108
- A ty przestań chować głowę w piasek.
- Przyciągnął ją z powrotemdo siebie. - Przestań
zasłaniać się Andym.
Chciała zaoponować, że wcale tego nie robi,
ale zanimzdołała otworzyć usta - i nimMcCabe
zdążył spełnić grozbę, którą widziała w jego
oczach - ponownie zadzwonił telefon.
Nastrój prysł.
McCabe ruszył do aparatu, Wynn zaś wymk-
nęła się pośpiesznie do swojej sypialni. Wyczer-
pana psychicznie rozmową w kuchni, oparła się
o drzwi. Oddychała ciężko. McCabe niszczył jej
świat, burzył jego podwaliny, a ona nie wiedziała,
jak temu zapobiec.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
109
ROZDZIAA SZÓSTY
Nie mogła bez końca tkwić w sypialni. Ochło-
nąwszy nieco, wróciła do kuchni. Nie patrząc na
McCabe'a, położyła swoje kanapki na talerzu,
nalała sobie kubek kawy i ponownie usiadła przy
stole.
McCabe wyglądał dziwnie nieswojo, jakby roz-
mowa telefoniczna wytrąciła go z równowagi.
- Złe wieści? - spytała z wystudiowaną nie-
frasobliwością.
- Nie. - Zmarszczył czoło. - Po prostu chcieli
sprawdzić, jak się czuję. Powiedziałem, że wra-
camdo zdrowia.
Wbiła oczy wtalerz i zaczęła jeść. Niepokoiła
ją ściągnięta bólem twarz McCabe'a.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
110
- Przyznaj się, zmieniłeś opatrunek?
- Tak, poprosiłem o pomoc Jessa - odparł
i skierował rozmowę na bezpieczniejsze tory.
Przez następny tydzień udawało im się nie
poruszać drażliwych kwestii. Unikali zapuszcza-
nia się w niedozwolone rejony, całkiem świado-
mie ograniczając rozmowę do tematówogólnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl