[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ty nie unosisz się z prądem życia, ty się nim upajasz, a swoim ciepłem przyciągasz ludzi.
Ostatni rok był dla ciebie trudny nie tylko z powodu tragedii, lecz także dlatego, że musiałaś
podporządkować się klasztornym zasadom. - Lady Corliss zachichotała. - Bardzo się cieszę,
że nie przyjęłaś ślubów, bo nie wiem, jak dałabym sobie z tobą radę.
- Więc szło mi aż tak źle?
- Wcale nie, ale musiałaś tłumić ogień, który cię trawi, a widzę, że niemal wygasł z
braku paliwa. - Lady Corliss uścisnęła ramię Edlyn. - W ciągu ostatnich dwóch tygodni
znowu dostrzegłam w tobie płomień i zastanawiałam się, co go wzbudziło. Myślę, że to ten
mężczyzna.
- Nie pragnę go - mruknęła Edlyn.
Co ona robi? Rozmawia z lady Corliss o płomieniu żądzy między mężczyzną a
kobietą? Już sam temat wywoływał w niej zażenowanie, wierciła się więc niespokojnie,
niczym dziecko, które nabroiło i nie chce się do tego przyznać.
- Kiedy za niego wyjdziesz, nie będziesz musiała dłużej tłumić płomienia. - Lady
Corliss puściła ją. - Lepiej poszukajmy dla ciebie jakiegoś odzienia.
- Czy naprawdę wyrzuciłabyś mnie, pani, i zatrzymała moje dzieci?
Lady Corliss wyprowadziła Edlyn z komnaty, a potem z kościoła. Skierowały się ku
klasztorowi.
- A jak sądzisz?
- Myślę, że jesteś równie bezlitosna jak każdy wojownik.
- Dzięki, lady Edlyn.
Lady Corliss skinęła ręką i zakonnice pośpieszyły ich śladem. Nim doszły do
klasztoru, otaczała je gromadka kobiet. Były wśród nich owdowiałe księżne, młodsze córki
lordów, odprawione żony baronów, a także dwie damy, których mężowie, tak jak mąż Edlyn,
opowiedzieli się po złej stronie. Chłodny, mroczny pokój rekreacyjny wypełnił się kobietami i
kiedy lady Corliss poprosiła o strój odpowiedni dla panny młodej, ich głosy zmieniły się w
radosny szczebiot. Nim Edlyn zdążyła się zorientować, drzwi zostały zamknięte, a ona
rozebrana i posadzona w wannie celem uroczystej kąpieli.
Kiedy ją szorowano, po placu rozeszło się echem wołanie. To ogłaszano pierwsze
zapowiedzi. Zakonnice wyciągnęły Edlyn z wanny, wytarły ją i zajęły się rozczesywaniem
długich, brązowych splotów. Nie było to łatwe zadanie.
Nie mogły się nadziwić, że pozostała szczupła, mimo iż urodziła dwójkę dzieci. Lord
Hugh pewnie będzie chciał, by nieco przytyła, zauważyła któraś. Lady Neville, owdowiała
księżna, roześmiała się i powiedziała: - Widziałam, jak na nią patrzył. Chyba podoba mu się
taka, jaka jest.
Na zewnątrz rozległo się kolejne wołanie. Ogłaszano drugie zapowiedzi.
Zakonnice sięgnęły do ukrytych w kufrach zasobów i przyniosły różne fatałaszki.
Wsunęły Edlyn przez głowę koszulę z delikatnego białego płótna, sięgającą jej ledwie kolan i
pozbawioną zapięcia. Koszuli nie dawało się zawiązać pod szyją, obnażała więc dekolt, a
szlaczek z wyhaftowanych liści winorośli drapał skórę. Po długiej i bardzo poważnej
dyskusji, wybrano dwie suknie - szatę w jasno - i ciemnozielone pasy, podkreślającą barwę
oczu Edlyn, i drugą, o bardzo prostym kroju, uszytą z delikatnej niebieskiej wełny.
- Tylko nie zielona - powiedziała stanowczo lady Neville. - Zieleń to kolor niewiast
lekkiego prowadzenia, a dość już się dziś o tym mówiło.
Edlyn zaczerwieniła się po same uszy.
Lady Neville spojrzała na nią, zniecierpliwiona. - Nie przejmuj się tak, lady Edlyn.
Tylko idiota mógł w to uwierzyć.
Zakonnice zamruczały coś po cichu, niektóre z powątpiewaniem, lecz lady Neville
oszczędziła Edlyn zażenowania, mówiąc: - Wolę niebieską. To kolor Przenajświętszej
Panienki.
Zakonnice przytaknęły skwapliwie.
A potem dodała: - Poza tym sznurowanie z boku i rozcięcie na przodzie spódnicy z
pewnością ułatwią lordowi zadanie.
Młode dziewice westchnęły głośno, zaszokowane. Wdowy i odprawione małżonki
nawet nie próbowały ukryć rozbawienia.
Na placu rozległo się kolejne wołanie. Ogłoszono trzecie zapowiedzi. Teraz pozostała
już tylko ceremonia zaślubin.
Kobiety zaczęły się śpieszyć. Zakryły głowę Edlyn koronkowym welonem, lecz włosy
zostawiły rozpuszczone na znak, że choć nie jest dziewicą, pozostała cnotliwa. Nie tak to
wyglądało przed kilkoma godzinami, pomyślała gorzko. Została wybawiona ze stanu grzechu
przez lorda o niepotwierdzonym szlachectwie i lojalności.
Dostała cienkie białe pończochy i buty z malowanej skóry, bardzo starannie uszyte i
ozdobione. Choć były nieco za duże, zakonnice nie słuchały skarg Edlyn. Wypchały czubki
pantofli szmatkami i nakłoniły ją, by je włożyła. Potem była już gotowa do ceremonii, która
raz jeszcze uczyni z niej część dobytku mężczyzny.
Tak, jak poprzednio, wręczono jej bukiet z mirtu i rozmarynu, tylko że tym razem
Edlyn go odrzuciła.
- Zły znak - wymruczała jedna z zakonnic.
- To nie kwiatów chce od niej lord Hugh. Lady Neville poprawiła Edlyn welon.
- Lecz będzie musiał się postarać, by to dostać. Mężczyźnie dobrze robi, gdy musi
poświęcić się trochę dla swojej kobiety.
Gdy wyszły na zewnątrz, Edlyn zmrużyła oczy w ostrym popołudniowym słońcu.
Zamrugała i osłoniła twarz, by przyzwyczaić wzrok do słonecznego blasku. Po chwili
opuściła dłoń i niemal natychmiast tego pożałowała. Na dziedzińcu zebrali się chyba wszyscy
obecni w opactwie. Uformowali przejście, wiodące od drzwi klasztoru do stopni kościoła,
gdzie już czekali opat, Wharton i Hugh.
To, że Hugh pozostał spokojny przez całe popołudnie, mocno zirytowało Edlyn. Nie
żywił cienia wątpliwości, że Edlyn zrobi to, czego on chce. Pożałowała, że nie ma już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]