[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieszczęście, zastanawiam się, jakim cudem to ciało go podnieca. Odwracam wzrok, bo patrzenie na
swoje odbicie sprawia mi jeszcze większą przykrość. Najchętniej rozbiłabym to lustro. Azy leją mi się
50
ciurkiem, plącz przeradza się w łkanie, które wstrząsa całym moim ciałem. Muszę coś zrobić, żeby to
przerwać. Gaszę płomyk w piecyku gazowym. Odkręcam ciepłą wodę. Gaz wolno się ulatnia. Zbliżam
twarz do wylotu, żeby wdychać śmiercionośny zapach. Zaciągam się głęboko. Zapach gazu nie jest
wcale taki zły-na pewno lepszy od zapachu potu i spermy mojego ojca. Oddycham jak szalona, byle
zdążyć umrzeć, zanim mama wróci do domu. I nagle widzę całe moje życie. Jak na filmie
w zwolnionym tempie - widzę mamę, którą kocham ponad wszystko. Pewnie będzie płakać, jak znajdzie
mnie martwą w łazience. W tym momencie robi mi się jej żal i myślę, że nie mogę pozwolić, żeby
przeze mnie płakała. Widzę ją cierpiącą i to mnie przeraża. Nie! Nie mogę tego zrobić mojej mamie. Po
chwili myślę już, że moje życie nie jest wcale takie najgorsze. Muszę się tylko do tego przyzwyczaić.
Zapalam świeczkę. Jestem tchórzem. Nie mam nawet odwagi odebrać sobie życia! Tatuś zaczyna się
dobijać do łazienki. Zaniepokoiło go, że tak długo mnie nie ma. Nie mogę go wpuścić. Nie może mnie
zobaczyć w takim stanie. W panice odkręcam wodę na cały regulator. Długo polewam prysznicem
piersi. Zagłusza mój coraz głośniejszy szloch. Szoruję ciało drogim pachnącym mydełkiem. Myję się
długo i wielokrotnie. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę bez końca tkwić w łazience, bo on w każdej
chwili znowu może przyjść.
Ubieram się i bezszelestnie wychodzę. Skradam się cichutko. Niepotrzebnie się boję, dobiega
mnie głośne chrapanie. Zawsze smacznie po tym zasypia. Mama wraca z pracy. Staram się zachowywać
tak, żeby się nie zorientowała, że coś się przed chwilą wydarzyło. Zresztą i tak nigdy o nic nie pyta. Tata
po przebudzeniu jest wesoły, odprężony żartuje. Gdyby nie wiszący w łazience mokry ręcznik, sama
mogłabym uwierzyć, że to wszystko tylko mi się przyśniło...
Z RODZINNEGO ALBUMU
Tata molestował nie tylko mnie, ale dosłownie wszystko, co się rusza i nie ucieka na drzewo.
Mogło to być dziecko, obojętne, jakiej płci, jego rodzona siostra, a nawet teściowa.
Był najstarszy z rodzeństwa. Miał trzy siostry Jedna, kilka lat od niego młodsza, miała silną
osobowość i niezależny charakter. Nigdy nie słyszałam, żeby się do niej dobierał. Była zbyt silna. Na
ofiarę świetnie nadawała się jedna - Gienia. Kiedy po wojnie zmarli im rodzice, tatuś musiał się nią
zaopiekować. Jej starsze siostry już ułożyły sobie życie i nie było u nich miejsca dla małej Gieni. Brat
był od niej starszy o kilkanaście lat. Właśnie z Gienią utrzymywaliśmy najbardziej zażyłe kontakty.
Przyjeżdżała do nas co roku na święta i przywoziła prezenty pod choinkę. Opowiedziała mi
w tajemnicy, że kiedy miała siedem lat i mieszkała z nim, napastował ją i wykorzystywał. Kiedy wracał
z pracy do domu, chowała się przed nim do szafy. Znalazł ją tam śpiącą i dopadł. Jego opieka polegała
na tym, że w dzień dawał jej jeść, a w nocy była jego kochanką. Chyba tak samo jak ja straciła z nim
dziewictwo.
Pewnie dlatego była trochę dziwna. W wieku siedemnastu lat postanowiła za wszelką cenę uciec
od brata. Znalazła pracę, a następnie malutkie mieszkanie w starym brzydkim bloku. Była szczęśliwa,
gdy pakowała swoje manele i mogła zamieszkać sama.
Była szczodra, inteligentna i miała poczucie własnej wartości, a mimo to nie przepadałam za
nią. Była osobą konfliktową i wybuchała jak wulkan. Uwielbiała wszystkich krytykować i pouczać.
Robiła to z wyjątkowym cynizmem. Kiedy przyjeżdżała do nas, bardzo zle się wyrażała o swoich
siostrach, ich mężach i reszcie rodziny Nie zostawiała na nikim suchej nitki. Myślałam, że skoro kpi
z innych pod ich nieobecność, to musi kpić także z nas. Często jezdziłam do niej na niedzielę.
Specjalnie jej nie lubiłam, ale wiedziałam, że u niej nie dosięgną mnie ręce tatusia.
Gdy tylko przekraczałam progi jej domu, od razu wystawiała ogromne porcje jedzenia. Robiła
do tego herbatę i kazała mi jeść. Gotowała wprawdzie bardzo dobrze, ale do skurczonego
głodowaniem żołądka nie byłam w stanie zmieścić wszystkiego, co stało na stole. Ciotka pilnowała
51
[ Pobierz całość w formacie PDF ]