[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiała coś zrobić, \eby rozweselić staruszkę. Z pomocą przyszła jej pamięć. Nagle
przypomniała sobie tytuł i kompozytora utworu, którego przed chwilą nie mogła rozpoznać.
- Preludia Chopina. Płyta się skończyła, zanim weszłam do pracowni. Puszczę ją
jeszcze raz, dobrze?
Oczy Lilly nieco się rozjaśniły.
8
Tego dnia mama pózno wróciła z pracy, a potem jedli kolację z Lilly i wspólnie
oglądali telewizję, Brianna nie miała więc okazji, \eby porozmawiać z matką sam na sam.
Lilly była tego wieczoru w dobrej formie; ani razu nie pomyliła imion wnuczki i
prawnuczki, nie powtarzała tych samych pytań, a jej trafne komentarze do programów, które
oglądali, świadczyły o tym, \e umysł staruszki funkcjonuje bez zarzutu.
Podobnie było następnego dnia. Kiedy Brianna wróciła ze szkoły, rozpromieniona
Lilly spytała, czy nie pojechałaby z nią do miasta. Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do niej
właścicielka galerii z informacją, \e wszystkie anioły, które zostawiły poprzednim razem,
zostały sprzedane, i z prośbą o jak najszybsze dostarczenie nowej partii.
- Fantastycznie! - zawołała Brianna. - Interes nam się rozkręca.
Dotrzymała obietnicy zło\onej prababci w butiku, w którym kupiły długą sukienkę, i
pomagała jej, jak tylko mogła. Mieszała gips, wypełniała formy, myła pędzle, a nawet
pokrywała farbą takie fragmenty aniołów, których malowanie nie wymagało specjalnego
kunsztu.
Mówiąc nam , nie miała poczucia, \e przypisuje sobie zasługi prababci. Ale kiedy w
galerii Lilly poprosiła właścicielkę, \eby zamiast jednego czeku na dwieście czterdzieści
dolarów wystawiła dwa, ka\dy na sto dwadzieścia, dziewczyna zaprotestowała. Uznała, \e
nawet jeśli pomagając jej, zarobiła jakieś pieniądze, to na pewno podział pół na pół nie byłby
sprawiedliwy, tym bardziej \e to Lilly płaciła za gips, farby i inne materiały.
Starsza pani uparła się jednak i Brianna wyszła z butiku z czekiem.
- W takim razie dzisiaj ja zaproszę ciebie do restauracji - powiedziała. - Na lancz ju\
jest wprawdzie za pózno, ale mo\emy zjeść wcześniejszą kolację. W pobli\u jest japońska
restauracja. Lubisz sushi?
- Hm... - Lilly zawahała się.
- Mo\emy iść do hinduskiej. Równie\ jest niedaleko. Albo jeśli wolisz, pójdziemy do
tej francuskiej, w której byłyśmy poprzednim razem - zaproponowała Brianna, choć ten
ostatni pomysł nie bardzo jej się podobał, pamiętała bowiem, ile prababcia wtedy zapłaciła.
- Chodzmy do japońskiej - zadecydowała Lilly.
- Ale mo\e nie lubisz sushi?
- Z sushi jest tak jak z większością potraw, mo\e być pyszne i mo\e być wstrętne. Ja
kilka razy się nacięłam i stąd moje początkowe wahanie.
- Byłam w tej restauracji kilka razy z rodzicami zgodnie uznaliśmy, \e dają tam
najlepsze sushi w mieście.
- Więc idziemy do niej - powiedziała Lilly, wsunęła rękę pod ramię prawnuczki i
pomagając sobie laską, dała się poprowadzić do japońskiej restauracji.
Piąta jest nietypową godziną na spo\ywanie posiłków - za pózno na lancz, za
wcześnie na kolację - więc lokal był dość pusty. Kiedy weszły do środka, przy
przesuwającym się po linii elipsy taśmociągu siedziało tylko kilka osób: młoda para Azjatów i
pięcioosobowa rodzina.
- Zwykle jest tu tłoczniej, w weekendy trzeba nawet czekać, a\ zwolnią się miejsca -
oznajmiła Brianna, nie chcąc, by prababcia wyciągnęła pochopne wnioski i uznała, \e mała
liczba klientowi wynika z marnej jakości potraw.
- Kiedyś byłam zdania, \e dobre restauracje to te, w których jest mnóstwo ludzi, ale
dziś ju\ tak nie uwa\am - powiedziała Lilly. - To, co powiem, będzie mało demokratyczne,
ale im jestem starsza, tym bardziej jestem przekonana, \e jeśli chodzi o gusty, ogół nie
zawsze ma rację.
- Pewnie coś w tym jest - przyznała dziewczyna. - Ale ta zasada na pewno nie dotyczy
twoich aniołów.
- Naszych aniołów - poprawiła ją Lilly.
- No dobrze, niech będzie naszych - zgodziła się Brianna i gwałtownie odsunęła się od
taśmociągu, poniewa\ tu\ przed jej nosem wystrzeliła czyjaś ręka.
To chłopak, siedzący jakieś dwa metry od niej po prawej, zerwał się z krzesła i
próbował zdjąć z taśmociągu coś, co z pewnością nie było sushi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]