[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Malowanymi natykana pióry.
Rzekłbyś, że rodzi go królowa Saba,
124
%7łe z dawnych czasów spadł jak żaba z chmury.
Chociaż się zbroja nam wydaje dzika -
Beniowski poznał zaraz pancernika.
Gdzieniegdzie jeszcze snuli siÄ™ po kraju
Starzy minionych czasów kochankowie,
Którzy nie pili kawy ani czaju,
%7łelaza kawał nosili na głowie
Jak staréj kawaÅ‚ arki na Synaju;
A Bóg im dawał rumianość i zdrowie,
Zwłaszcza że słomę wkładali do butów.
Litwin pancernik, jeden z tych mamutów,
Siedział, jak mówię, i z oplecionego
Butla piÅ‚. Litwin to byÅ‚ staréj daty;
Z chudym się na czas połączył kolegą.
A jego sługa, czerwonokudłaty
Perkunas, który pana znał małego
I z miłości mu, a nie dla zapłaty
Służył, choć nosił imię dawnych bogów,
Kucharzem teraz był - i u trójnogów
Wieszał... ach! nie już dla Znicza kadzidło,
Lecz kawał sarny; - już nie dawne runy
Zpiewał, lecz diabła żmujdzkiego straszydło
Krzyżem odpędzał, gdy biły pioruny.
Wybornie umiał wędzić gęsi skrzydło
125
I po tatarsku zawijać kołduny -
Król perski, który płacił złota minę
Za każdą nową rzecz, to za boćwinę
Dałby dwie. - O boćwino! Hipokreno
Litewska! Ty, co utworzyłaś szkołę!
Waza twa zawsze wytryska KamenÄ…,
Która ma oczki gazeli wesołe,
A w ręku białym swym - ni piu, ni meno -
W rączkach, które są zakasane, gołe,
Wieniec z barszczowych uszów; o nagrodo!
%7łe mi ją kiedyś dasz - marzyłem młodo...
Lecz teraz tracÄ™ nadziéjÄ™. Niestety!
Nie lza - jak mówi Kochanowski - próżno!
Próżno deptałem parnasowe grzbiety
I miałem nieraz Dyjanę usłużną:
Kiedym chciał zamknąć Sybir w tryjolety,
Muza została mi rymami dłużną;
Z tego więc poszło, że pisałem prozą,
O d j e m n ą - mówi Tygodnik - o zgrozo!
Odjemną! - czy od Tygodnika? Boże!
Kto tam odéjmie co, ten bÄ™dzie mÄ…dry:
Ty byÅ› nie odjÄ…Å‚ nic sam, Pitagorze,
Z twoją tabliczką w ręku...
126
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Po kropkach piszÄ™ daléj. Wiatr byÅ‚ chÅ‚odny
I ogień palił się wesoło z trzaskiem;
Beniowski nie był to bohater modny,
Co się księżyca tylko karmi blaskiem,
Przypomniał sobie właśnie, że był głodny.
Więc jak astronom gwiazdy wynalazkiem
Albo poeta ucieszony nowym
Rymem nieznanym i błyskawicowym,
Albo dewotka, gdy grzech jaki stary
Przypomni sobie przed samÄ… spowiedziÄ…,
Albo jak trafne litewskie ogary,
Gdy wpadnÄ… razem na Å‚apÄ™ niedzwiedziÄ…,
Albo - lecz sposób ten porównań stary
Krasickim trąci i złoconą miedzią -
Więc prosto, bez gawędy i odwleczeń:
Beniowski, ludzi ujrzawszy i pieczeń,
Zsiadł z konia... Teraz, kiedy go prowadzą
Tak materialne gusta, moja muza
Opuszcza, z całą swą harfiarki władzą.
Chociaż tam złota leży kukurydza,
127
Choć kapuściane tam kociołki kadzą,
Choć nerka na kształt czerwiennego tuza
Leży i w maśle na patelni warczy
Jak serce wroga na Odyna tarczy.
Choć piękny ten las, gdzie o piersi dębów
Ogień czerwony swoje skrzydła łamie,
Chociaż Perkunas ma na kształt trójzębów
Widelec w ręku i Neptuna ramię,
Które do czarnych dymu wchodzi kłębów
Jak ów wąż, co chce Danta chwycić w bramie
Dytéjskiéj i w żar Å‚eb żelazny kÅ‚adzie,
Choć uczty prostszéj nie byÅ‚o w Helladzie:
Wolę porzucić dym, płomień, pieczywo,
Rycerza, mojÄ™ szlachtÄ™ - a sam w stepy,
Jako ognisty koń z rozwianą grzywą,
Jak Ariost, nie jak Homer idę ślepy.
Ta rozmaitość może być pokrzywą...
I pieśń na różne podzieliwszy szczepy,
Może do końca nie trafię i ładu;
Lecz rozmaitym będę dla przykładu.
Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
128
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
Z niéj wszystko dobyć, zamglić jÄ… tÄ™sknotÄ…,
Potém z niéj Å‚yskać bÅ‚yskawicÄ… cichÄ…,
Potém w promieniach jÄ… pokazać zÅ‚otÄ…,
Potém nadÄ™tÄ… dawnych przodków pychÄ…,
Potém jÄ… utkać Arachny robotÄ…,
Potém ulepić z bÅ‚ota, jak pod strychÄ…
Gniazdo jaskółcze przybite do drzewa,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]