[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niczego przepuścić, a samodzielne karmienie kózek wprawiło go w
uniesienie.
- Ja dziękuję - rzekł Zack, gdy malec zachęcił go, by podstawił kozie rękę
do polizania.
Susan roześmiała się i poddała im chusteczki. Potem zaczęli szukać
miejsca na lunch.
W towarzystwie Zacka czuła się coraz swobodniej. Rozmowa toczyła się
gładko, a momenty ciszy nie przeszkadzały. Zack cieszył się każdą
chwilą, widziała to. Z zainteresowaniem przyglądał się ludziom,
wystawiał twarz do słońca. Otarł się o śmierć; to z pewnością było
doświadczenie, które przewartościowało jego podejście do życia. Susan
obserwowała go z ciekawością, żałując, że tak niewiele na jego temat wie.
Sama o nic nie pytała, nie chciała być wścibska.
Koło drugiej Danny zaczął okazywać zmęczenie.
204
Barbara McMahon
- Chyba musimy się zbierać - stwierdziła Susan, gdy malec po raz trzeci
poprosił, by wziąć go na ręce. - Nie musisz nas odprowadzać, to nie po
drodze. Dziękujemy za piękny dzień. Wspaniale go spędziliśmy.
- Na mnie też już pora. Daj, ja go wezmę. - Dla niego malec był lekki jak
piórko, lecz dla Susan to było wyzwanie.
Gdy tylko Danny objął go za szyję i oparł główkę na jego ramieniu,
poczuł, że chyba już nigdy nie wypuści go z objęć.
- Dzięki. Robi się coraz cięższy. Kocham go nad życie, ale tak szybko
rośnie, że niedługa nie dam rady go nosić -dodała smutno.
Nie chciał, by się smuciła.
- Wszystkie dzieci rosną - stwierdził banalnie.
- Wiem, tylko nie zdawałam sobie sprawy, że to się dzieje tak szybko.
Zaniósł dziecko do taksówki. Nim podjechali pod dom, malec usnął. Zack
zaniósł go do mieszkania.
- Jeszcze raz dziękuję. - Susan zdjęła Danny'emu buciki i okryła go
kołderką. - On na długo zapamięta ten dzień.
- Ja też - powiedział, nie odrywając oczu od synka. Odwrócił się do
wyjścia. - Może w przyszły weekend ulitujesz się nade mną i spędzimy
razem trochę czasu?
- Zobaczymy - odparła zdawkowo.
Cudownie się dzisiaj bawiła, ale musi się mieć na baczności. Z drugiej
jednak strony Zack zachowuje się bez zarzutu. Po prostu nikogo tu nie
znał, a samemu mu się trochę nudzi.
Nie była jeszcze gotowa, by kogoś szukać. Jeśli kiedyś dojdzie do tego
etapu, rozejrzy się za mężczyzną mieszkającym tutaj na stałe, ze stałą
bezpieczną pracą.
Odnaleziona rodzina
205
Po jego wyjściu zabrała się za prace domowe, a potem usiadła na kanapie
i sięgnęła po kolorowe pismo. Mimowolnie znów wróciła myślami do
Zacka.
Musi dać mu do zrozumienia, że nie chce zmieniać dotychczasowego
życia. Popatrzyła na zdjęcie Toma. Oswoiła się z samotnością, lecz wciąż
rozpaczliwie za nim tęskniła. Mogli jeszcze tyle lat być razem, mieć
dzieci. Cierpiała na myśl, że Danny będzie jedynakiem. Mimo to nie
czuła się gotowa na powtórne małżeństwo.
Chyba że wzięłaby ślub z kimś takim jak Zack, pomyślała. Przy nim
niemal zapominała o Tomie.
Spochmurniała. Zack jest zupełnie inny niż Tom. Zresztą nie na sensu
wdawać się w takie rozmyślania. Za kilka tygodni on wyjedzie stąd na
drugi koniec świata i nie wróci przez kolejne kilka lat. Odpowiada mu
takie życie. Jej nie.
Nagle usłyszała głos Dannyego, toteż zerwała się na równe nogi i
pobiegła do sypialni.
W poniedziałek rano Edith Jordan zadzwoniła do niej do pracy. Sąsiadka
tak rzadko dzwoniła, że Susan natychmiast się zdenerwowała.
- Kochanie, chcę tylko się upewnić - zaczęła Edith bez wstępów. -
Przyszliśmy do parku i Danny pobiegł do młodego mężczyzny na ławce.
Powiedział, że to Zack i że zabrał was wczoraj do zoo.
- Zack Morgan. Tak, byliśmy z nim w zoo. Danny go nie męczy? Chyba
go bardzo polubił. - Nabrała powietrza, starała się myśleć racjonalnie.
Wszystko dobrze, póki Danny nie przywiąże się do Zacka zbyt mocno.
Nie chce, by mały odczuł jego nieobecność.
- Pan Morgan traktuje go bardzo życzliwie. Przedstawię
206
Barbara McMahon
mu się i powiem, że zabiorę Dannyego, jeśli stanie się zbyt natrętny.
- Dobry pomysł. Uprzedz Dannyego, żeby był grzeczny. Zack zabrał nas
wczoraj do zoo, ale nie musi się z Dannym bawić.
Rozłączyła się i zamyśliła. Zack spaceruje, bo tak zalecają mu
rehabilitanci. Potem wypoczywa na parkowej ławeczce, chłonąc ciszę.
Też by tak chciała sobie posiedzieć.
I pobyć z Zackiem.
Do środy zdążyła wybić sobie z głowy myśli o Zacku. Wprawdzie Danny
bezustannie opowiadał, jak Zack bujał go na huśtawce i grał z nim w
piłkę, jednak ani we wtorek, ani w środę już się w parku nie pojawił.
Może się przestraszył, że znów będzie musiał bawić się z dzieckiem.
Położyła Dannyego spać. Była zmęczona, a do weekendu zostały jeszcze
dwa dni. Planowała zrobić sobie długą odprężającą kąpiel.
I wtedy zadzwonił telefon.
Zack. Natychmiast wstąpiło w nią życie. Z uśmiechem usiadła na
kanapie.
- Słyszałam o waszych poniedziałkowych zabawach. Mam nadzieję, że
Danny cię nie zamęczył.
- Ależ skąd. Choć przyznam, że trochę opadłem z sił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]