[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mona. Powiedziałam Belli, sekretarce administracyjnej, aby
zadzwoniła do pani, bo stan Bernie się pogorszył, a nie polepszył.
Rae zamarła. Bała się o cokolwiek zapytać, czekała, co dalej powie Mona.
Trzymamy ją pod kroplówką z dopaminy, aby podwyższyć ciśnienie.
Ostatni wynik z prześwietlenia zawiera ARDS, a kreatynina surowicy krwi
jest podwyższona. Chłopaki z urologii myślą o zastosowaniu dializy i...
Przerwała przyglądając się uważnie Rae. Pani doktor, dobrze się pani
czuje?
Rae przestała jej słuchać. To były wyrazne oznaki zapaści układu
oddechowego, stan płuc Bernie nie rokował niczego dobrego. Niewielu
wychodziło z takiego stanu obronną ręką. Dodając do tego niewydolność
nerek, sytuacja była bardzo poważna, wręcz krytyczna może dializa by
pomogła, ale to nic pewnego.
Rae? odezwał się Sam.
Sam, proszę, wyprowadz mnie stąd wykrztusiła.
Stali w milczeniu w ogrodzie na dachu szpitala. Nad nimi chmury
przybierały różne odcienie od granatowych przez sinofioletowe aż do
czarnych. Trudno było dostrzec, gdzie kończy się skłębiona pokrywa
chmur, a zaczyna ziemia. Z ich prawej strony domy San Francisco stały
smutne, jakby obawiały się przepływającej nad nimi potęgi sinych chmur.
Rae czuła, że deszcz wisi w powietrzu.
Podniosła kołnierz swetra okrywając szyję. Sam stał zagapiony w chmury.
Jeszcze wczoraj stałam tu z Bernie odezwała się głucho.
Sam milczał. Dla Rae znaczyło to więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane
słowa. Zresztą, cóż można było powiedzieć w obliczu niewinnego
cierpienia innych.
Co sprawiło, że zostałaś lekarzem? spytał nagle.
Z zaskoczeniem zauważyła, jak dawno nikt nie zadał jej tego pytania.
Poniżej widziała parking szpitala i Centrum Porodów. Dlaczego nie może
być inaczej pomiędzy tymi dwoma instytucjami? Dlaczego musi być tak,
jak jest? Może gdyby została ordynatorem...
178
Ale jak może zostać ordynatorem, kiedy nie będzie jej oddziału? Jak może
być dalej lekarzem, kiedy chcą odebrać jej licencję? I po co to wszystko,
kiedy może zabraknąć Bernie.
No to jak? rzekł Sam.
Co jak?
Jak to się stało, że zostałaś lekarzem?
Och, zwyczajnie. Chciałam pomagać chorym ludziom, i tyle.
A kto był tą pierwszą osobą, której chciałaś pomóc?
Po co te wszystkie pytania? odezwała się myśląc o swojej matce.
Sądziłam, że przyszliśmy tu, żeby choć na chwilę odciąć się od medycyny.
Wątpię, czy kiedykolwiek potrafisz to zrobić zauważył Sam. Z
założonymi na piersi rękoma wpatrywał się w jakiś odległy punkt.
Podziwiam twoje zaangażowanie dodał.
Odwróciła głowę do niego. Był poważny i wyglądał na zmęczonego, lecz
wyraz jego twarzy wskazywał na niezwykły spokój. Widać było, że żyje w
zgodzie ze sobą i całym otaczającym go światem. Zazdrościła mu tego
spokoju.
Moja matka zmarła, jak miałam trzynaście lat zaczęła po chwili.
Zmarła w karetce podczas porodu. Byłam tam razem z nią. Urodziła i
wykrwawiła się na śmierć. Miałam wtedy taki żółto-bordowy sweter,
którym próbowałam wytrzeć rozlewającą się krew, jakby to mogło jej
pomóc. Myślę, że to właśnie ona była tą pierwszą naprawdę chorą osobą,
którą spotkałam. Tak chorą, że zmarła.
Zmarła, ale ciągle jeszcze żyje w tobie rzekł.
Jego słowa dotknęły miejsca w sercu, o którym nie sądziła, że jeszcze tam
jest. Miejsca, gdzie zbierały się wszystkie wspomnienia i uczucia.
Uczucia, których doświadcza się w dzieciństwie, a których nie można
kupić lub wymienić. Od dawna do nich nie wracała. Wejście tam zostało
zamknięte przez ojca podczas pogrzebu matki.
Zapatrzyła się na zatokę. Zbierały się coraz ciemniejsze chmury.
Utworzyły olbrzymią ciemną powłokę, która nakrywała powoli miasto i
przygotowywała się do inwazji na nie. Zupełnie jak w jej życiu. Coraz
więcej czarnych chmur. To, co było już złe, robiło się jeszcze gorsze. Jak z
Bernie.
Chciałem ci jeszcze coś powiedzieć odezwał się Sam. Kiedy cię
zobaczyłem, taką małą z delikatnymi dłońmi, operującą Nolę... Widać
było, że wkładasz w ocalenie tego noworodka całe swoje serce i wszystkie
siy- Nawet gdyby trzęsienie ziemi zrównało ten szpital z ziemią, nie
zauważyłabyś tego... I kiedy powiedziałaś, że zostałaś lekarzem, by
pomagać lu-
179
dziom, uwierzyłem ci. Powinienem ci więc uwierzyć, że przypadek Noli to
nie był zbieg okoliczności albo po prostu pech... Rae powoli odwróciła
głowę w jego stronę.
I jeszcze coś chcę ci powiedzieć, ale nie sądzę, że mi uwierzysz. Rae
czekała. Sam wziął głęboki oddech.
Myślę, że się w tobie zakochałem dodał szybko.
Odwróciła głowę w stronę miasta. Boże, pomyślała, jak przyjemnie jest
usłyszeć takie słowa! Oczywiście nie mogła brać tego na poważnie. Lecz
wyznanie to nabierało innego znaczenia po tym, jak oznajmił, co o niej
sądzi. Zrozumiała, że zakochał się w tej jej części, od której inni
mężczyzni uciekali, nie wyłączając Bo. Zamknęła mocno oczy i pozwoliła,
aby wyznanie Sama głęboko w nią wniknęło. Ale przecież to były tylko
słowa, czyż nie tak?
Miłość prowadzi do nieszczęścia odezwała się po chwili.
Naprawdę? pomyślała.
I cóż z tego? %7łycie prowadzi do śmierci, a ludzie ciągle chcą żyć
zauważył Sam.
Nie odpowiedziała mu. Miał rację, to było takie proste, a ona nigdy się nad
tym nie zastanawiała.
Wracajmy do środka. Czuję się już lepiej, dzięki. Podeszli w milczeniu
do windy.
Do domu wrócę taksówką, nie musisz zostawać ze mną. Chcę pobyć
trochę z Bernie.
Nie zapomnij pobyć trochę z Rae dodał cicho. Wszedł do windy i
pomachał jej.
Patrząc na zamykające się srebrne drzwi, myślała nad tymi słowami.
Czyjaś dłoń potrząsała jej ramieniem. Otworzyła oczy i ujrzała
uśmiechniętą twarz Mony. Zaraz po tym poczuła ból w zesztywniałym
karku i usłyszała krzyk jakiejś kobiety. Zorientowała się, że siedzi na
krześle przy łóżku Bernie.
Która godzina? spytała, masując zdrętwiały kark.
Dochodzi dziesiąta odpowiedziała Mona.
Co z Bernie?
Ciągle tu jest.
Wstała z krzesła i wolno podeszła do łóżka Bernie. Niewielka czerwona
plamka przebijała się nieśmiało przez opatrunek na głowie w miejscu,
gdzie neurochirurdzy wywiercili dziurę w jej czaszce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]