[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Już całkiem dobrze. A jeszcze lepiej będzie, gdy zobaczę dziadka.
- Właśnie do niego jedziemy. Przepraszam. - Dzwoniła jego komórka. -
Tak? - rzucił krótko. - Wiem, ale nic na to nie poradzę. Musisz sam to
załatwić.
Kiedy skończył, nabrałam powietrza i powiedziałam to, co mnie
dręczyło:
- Przepraszam, że wczoraj tak się zachowywałam. Jestem ci naprawdę
wdzięczna...
- Zamknij się! - Jego głos brzmiał całkiem obco. - Przestań mi
dziękować. Wszystko, tylko nie to.
- Nie rozumiem...
RS
81
- Nie wątpię - rzucił ze złością.
Zapadła cisza. Głuche, ponure milczenie dwojga obcych ludzi.
- Co mam powiedzieć, skoro nie mogę cię przeprosić?
- Nic. Niby co jeszcze można powiedzieć? Wydawał się zupełnie
zrezygnowany. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Przecież to mój
Jack, król całego świata, który potrafił wybrnąć z każdej sytuacji. Najgorsza
jednak była myśl, że to z mojej winy tak wyglądał.
- To nie jest droga do domu - zauważyłam nagle zaskoczona.
- Teraz tam nie mieszkasz. Jedziemy do mnie...
- Ale dziadek...
- Już tam jest. Wczoraj prosto z więzienia pojechałem pod podany przez
ciebie adres.
Musiałam mieć niepewną minę, ale Jack zaraz pospieszył z
wyjaśnieniem.
- Twój dziadek był trochę zdziwiony, bo nigdy mu o mnie nie
wspomniałaś. Wytłumaczyłem mu, jak się sprawy mają, a pózniej
spakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy do mnie.
- Jak on się czuje?
- Wczoraj wydawał się dość przygnębiony. Dlatego postanowiłem od
razu go stamtąd zabrać.
- Chcesz powiedzieć, że spędził u ciebie noc?
- Oczywiście.
- Jack, co ty mu powiedziałeś?
- Tylko to, że pracowałaś na moim jachcie. On sam uznał, że byłaś
kelnerką. Zresztą nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Po prostu się upiliśmy.
Z każdą chwilą stawało się to mniej rzeczywiste. Nawet nie potrafiłam
sobie wyobrazić ich spotkania w naszym skromnym mieszkanku.
Nie wyobrażałam też sobie pijanego Jacka. Obraz wstawionego dziadka
nie stwarzał takich problemów.
Komórka znów się odezwała.
- Będę za godzinę - rzucił Jack niecierpliwie i rozłączył się.
Znalezliśmy się teraz w centrum wytwornej dzielnicy Mayfair. W końcu
zatrzymaliśmy się przed eleganckim apartamentowcem, lecz Jack nie
wysiadł z auta. Siedział nieruchomo, wpatrując się w podłogę.
- Czemu to zrobiłaś? - spytał w końcu. - Można było znalezć jakieś
wyjście... Gdybyś tylko mi zaufała. A teraz... - Wzruszył ramionami.
Rozumiałam, co chce powiedzieć. Teraz było już za pózno. Pomagał mi
ze względu na  stare czasy" i nie chciał, bym sądziła, że ma to coś
wspólnego z miłością.
RS
82
Czym prędzej zapewniłam go, że nie mam żadnych złudzeń.
- Na pewno nie było innego wyjścia. Już wtedy mówiłam ci, że nie
mamy szans na wspólne życie. Jestem ci wdzięczna, że ruszyłeś mi na
ratunek, ale to nic nie zmieni. Oczywiście, jeśli pójdę do więzienia...
- Dosyć! - przerwał ostro, łapiąc mnie za ramiona. Zadrżał tak
gwałtownie, że dreszcz przeszył także moje ciało. - Nie pozwolę na to!
Rozumiesz?
Zdjęłam jego rękę z ramienia i przytrzymałam ją między swoimi dłońmi.
- Może nawet Dyktator Jack nie będzie w stanie tego załatwić.
- To by znaczyło, że nic nie jest wart. Nigdy tam nie wrócisz. Masz na to
moje słowo. Wierzysz mi?
- Tak - powiedziałam. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. W jego
oczach płonął ogień i w tym momencie byłam gotowa uwierzyć, że potrafi
nie tylko ocalić i mnie, i dziadka, ale również przewrócić cały świat do góry
nogami. ..
- Della, jeśli mi wierzysz... - zaczął drżącym głosem. Nie zdążył
powiedzieć nic więcej, bo znów zadzwonił telefon. - Zajmę się tym dziś po
południu - rzucił ostrym tonem, po czym otworzył drzwiczki i zanim
komórka odezwała się ponownie, weszliśmy do budynku. W milczeniu
wjechaliśmy na trzecie piętro. Po tej krótkiej, pełnej napięcia chwili w
samochodzie oboje czuliśmy się trochę niezręcznie.
Dziadek wybiegł na moje spotkanie, jak tamtego dnia, gdy wróciłam z
Southampton. W milczeniu padliśmy sobie w ramiona.
- Muszę teraz wyjść - powiedział Jack, wracając z drugiego pokoju, gdzie
rozmawiał przez telefon. - Zrób sobie coś do jedzenia. Dziadek wszystko ci
pokaże. Zobaczymy się pózniej.
Wyszedł, a dziadek otarł oczy i pociągając nosem, zaproponował:
- Zrobię ci herbaty, złotko.
- Z przyjemnością się napiję - ucieszyłam się. - Więzienna herbata jest
okropna.
- Coś o tym wiem.
Przez kilka minut przerzucaliśmy się uwagami na temat herbaty
serwowanej w zakładach karnych. Dziadek krzątał się po kuchni Jacka,
najwyrazniej czując się jak u siebie.
- Może być fasolka z grzanką? - spytał, dobrze wiedząc, czym zrobi mi
przyjemność.
Czekając na jedzenie, rozejrzałam się wokół siebie. Z tego, co Jack
mówił o swoim mieszkaniu, wywnioskowałam, że jest dość małe,
RS
83
tymczasem okazało się całkiem przestronne: dwie sypialnie, wielka
łazienka, gabinet i duży salon.
- To twój pokój - powiedział dziadek, pokazując mi jedną z sypialni,
gdzie stało duże podwójne łóżko. Pokój utrzymany był w brązowo-beżowej
tonacji.
- A gdzie ty śpisz? Otworzyłam drzwi, które wskazał.
- Dziadku... - zaczęłam niepewnie, widząc dwa pojedyncze łóżka.
- Musimy spać tu we dwóch, złotko. Nie ma więcej sypialni. Mnie to nie
przeszkadza.
- Tobie?
- Pod warunkiem, że nie będzie chrapał.
- On nie chrapie - stanęłam w obronie Jacka. Dziadek z satysfakcją
pokiwał głową.
- Tak sobie myślałem, że będziesz to wiedzieć.
- Zaraz rzucę w ciebie tą fasolką! - zagroziłam.
- Lepiej ją zjedz - zarechotał dziadek. A gdy zabrałam się za grzankę,
dodał: - Powinnaś mi o nim opowiedzieć.
- Właściwie nie było nic do opowiadania.
- Spotkałaś milionera, który świruje na twoim punkcie, i nie masz o czym
opowiadać?
- On nie świruje. To zwykły przyjacielski gest.
- Akurat! Jakbym nie widział, że przewrócił swoje życie do góry nogami,
aby się tobą zająć.
Nie odezwałam się, ale pomyślałam o telefonie, który nie przestawał
dzwonić. Ile spotkań musiał przeze mnie odwołać? A przecież to z
pewnością nie było wszystko.
- Czemu od razu nie poprosiłaś go o pomoc? - spytał dziadek.
- Bo ja nie... - Chciałam powiedzieć, że nie potrzebuję pomocy Jacka, ale
głos mnie zawiódł i nie zdołałam dokończyć.
- A ja myślę, że tak - mruknął dziadek. - Ty też wariujesz na jego
punkcie.
Nie zamierzałam go przekonywać. Kiedy dziadek uczepi się jakiejś
myśli, nie ma sensu z nim dyskutować.
Zrobiłam sobie długą, odświeżającą kąpiel, po czym położyłam się na
trochę. Kiedy wstałam, czułam, że zaczynam odżywać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl