[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cież sam Ajschylos był żołnierzem spod Maratonu i Salaminy. Brał udział w bitwach, w któ-
rych zwycięsko odparto potężną nawałę perską. Pisał zaś swoje tragedie w tych latach, kiedy
pamięć owych wydarzeń była jeszcze bardzo żywa w całym społeczeństwie. Posunął się poeta
tak daleko, że w pewnym miejscu dramatu określa szturmujących Teby jako ludzi obcoję-
zycznych, choć przecież według mitu, który znali wszyscy, była to wojna jednego szczepu
helleńskiego przeciw drugiemu - Argiwów przeciw Beotom. Lecz ta śmiała dowolność jest
zrozumiała. Poeta mówił o Hellenach, ale przed oczyma miał barbarzyńców, z którymi wal-
czył i on sam, i wielu widzów, zebranych w teatrze u stóp Akropolu.
Eurypides jest człowiekiem zupełnie innej epoki. Potężne Ateny prowadzą wojnę, pragnąc
poddać sobie wszystkie państwa Hellady. Jednocześnie zaś wewnątrz Aten politycy wzajem
się zżerają w bezwzględnych walkach o władzę. A więc nie bohaterska obrona rodzinnej zie-
mi, lecz żądza władzy jest w ujęciu Eurypidesa osią i tłem tragedii.
Wyrocznia Amfiaraosa
Przez wszystkie wieki starożytności mieszkańcy aż kilku, i to daleko od siebie położonych
miejscowości objaśniali z nabożnym lękiem przybyszów z obcych stron:
- To właśnie u nas rozwarła się ziemia pod uciekającym Amfiaraosem i pochłonęła go
żywcem!
Gdyby wypadało oceniać legendy według jakiegoś prawdopodobieństwa, najbardziej trze-
ba by ufać tym, którzy pokazywali niewielki skrawek pola przy drodze wiodącej z Teb na
południe, w kierunku małej, podmiejskiej wioski Potniaj. Ten płacheć ziemi otoczony był
wokół kamieniami, wewnątrz zaś okręgu sterczało kilka kolumn. Wieśniacy przysięgali, że na
kolumnach tych nigdy nie usiądzie żaden ptak, trawy zaś z obwodu nie tknie żadne zwierzę,
ani domowe, ani też dzikie. Było to oczywiście miejsce, gdzie niegdyś wznosiła się świątynia;
poszła w ruinę w niepamiętnych czasach, ale sam jej teren pozostał nietykalny. A może nie-
gdyś czczono w prastarej świątyni jakieś bóstwo podziemne - tak właśnie jak Trofoniosa w
Lebadei?
W Potniaj, a może też w innej podtebańskiej miejscowości, zwanej Knopia, znajdowała się
sławna przez długi czas wyrocznia Amfiaraosa; pragnący poznać przyszłość układali się w
świętym przybytku do snu i w nocy mieli widzenia; mogli owych porad we śnie zasięgać
wszyscy prócz samych Tebańczyków. Twierdzono bowiem, że Amfiaraos ostrzegł (poprzez
inne wyrocznie) mieszkańców tego miasta:
- Wybierajcie: czy chcecie, bym służył wam jako wróż, czy też jako przychylne bóstwo?
Przezorni Tebańczycy uznali oczywiście, że większy pożytek będzie z boskiego sprzymie-
rzeńca, przyszłość bowiem odsłania i tak wiele innych wyroczni; wobec tego musieli na zaw-
sze zrzec się wstępu do przybytku Amfiaraosa. Pózniej, pod koniec wieku V p.n.e., ta wy-
106
rocznia podupadła zupełnie, co było zrozumiałe, skoro nie mogli z niej korzystać najbliżsi
mieszkańcy; wówczas Tebańczycy przenieśli wszystkie dary wotywne, które tam się znajdo-
wały, do świątyni Apollona w samym mieście.
Te dwie miejscowości, Potniaj i Knopia, leżały blisko Teb. Inna natomiast, także wsławio-
na ucieczką Amfiaraosa, znajdowała się przy drodze, która wiodła z Teb na wschód, ku mo-
rzu. Zwała się Harma, czyli Wóz. Właśnie ta nazwa, jak się zdaje, dała podstawę legendzie.
Jedni bowiem utrzymywali:
- Amfiaraos spadł z rydwanu i został pochłonięty przez ziemię niedaleko samych Teb, ale
jego rydwan spłoszone konie dociągnęły aż tutaj!
Inni zaś dowodzili:
- Nie, Amfiaraos dojechał na swym rydwanie właśnie do Hanny, tu jednak wóz roztrza-
skał się, a on sam albo zginął, albo uciekł dalej na koniu!
Jednakże wszystkie te przybytki Amfiaraosa zaćmiła pod koniec wieku V p.n.e. ta jego
świątynia i wyrocznia, która znajdowała się najdalej od Teb, na pograniczu Beocji i Attyki,
półtorej godziny drogi od miasteczka Oropos. Kraina ta była przez wieki przedmiotem sporu
między Tebańczykami i Ateńczykami, aż w końcu przypadła tym ostatnim.
Wąską, dość głęboką doliną porosłą piniowym lasem płynie bystry potok; na horyzoncie
ciągnie się ciemna smuga morskiej cieśniny, za którą wyrastają sine pagórki wyspy Eubei.
Dziś ta urocza dolina jest rzadko odwiedzana, leży bowiem na uboczu od wielkich i głośnych
ośrodków turystyki. W starożytności jednak przybywało tu bardzo wielu pielgrzymów, i to ze
stron odległych. Zasięgali porad wyroczni, a zarazem leczyli się wodą świętego zródła, która,
jak głoszono, miała cudowne właściwości. Legenda mówiła, że zródło trysnęło dokładnie w
tym miejscu, gdzie wyszedł z otchłani Amfiaraos, pochłonięty daleko stąd, w czasie ucieczki
spod tebańskich murów. Wody zródła nie wolno było używać do kąpieli; chorzy pili ją z mu-
szelek, których wiele znajduje się do dziś wśród ruin; ozdrowieńcy wrzucali do zdroju złote
lub srebrne pieniążki, bogaci zaś nawet kosztowne dary wotywne.
Niedaleko zródła znajdowała się kamienna świątynia Amfiaraosa; wewnątrz stał jego po-
sąg z białego marmuru, pod gołym zaś niebem ogromny ołtarz, gdzie składano ofiary rozma-
itym bóstwom. Za świątynią wznosiła się długa hala wsparta na kolumnach; to właśnie była
wyrocznia Amfiaraosa. Bóg bowiem objawiał się pielgrzymom w nocy, zsyłając im w czasie
snu widzenia, które pózniej tłumaczyli kapłani. Pielgrzym jednak, nim ułożył się w portyku,
musiał dopełnić pewnych obrzędów: przy wielkim ołtarzu składał ofiarą bóstwom i herosom,
przez trzy dni wstrzymywał się od wina, cały dzień pościł; samemu Amfiaraosowi zarzynał w
ofierze barana, i właśnie skóra tego zwierzęcia służyła mu w czasie wróżebnej nocy jako po-
słanie w portyku. I jeszcze jedno: ktokolwiek zwracał się do boga o pomoc, czy to radząc się
wyroczni, czy też kurując się świętą wodą, musiał uiścić pewną opłatę, niezbyt zresztą wyso-
ką: półtorej drachmy. Zapytywano boga o różne sprawy, nie tylko prywatne, lecz i państwo-
we. Z pewnej mowy sądowej dowiadujemy się na przykład, że był spór o jakiś grunt - czy
stanowi on własność świątyni, czy też nie; aby rzecz rozstrzygnąć ostatecznie i miarodajnie,
lud ateński uchwalił, by trzech obywateli przespało się w przybytku Amfiaraosa i w ten spo-
sób poznało, co bóg myśli o tej kwestii.
W dolinie znajdował się też stadion oraz teatr; ten, pięknie wtopiony w zbocze wzgórza,
mógł pomieścić 3000 widzów i odznaczał się świetną akustyką. Co pięć lat odbywały się przy
świątyni igrzyska - zawody sportowe na stadionie oraz popisy muzyków i poetów w teatrze;
zwały się owe igrzyska Amfiaraja. Najciekawszy popis w czasie wyścigów rydwanów wyglą-
dał tak: każdy zawodnik musiał w pewnym momencie zeskoczyć z pędzącego wozu i -
uzbrojony w hełm, tarczę i miecz - biec jakiś czas równo z rydwanem, potem zaś znowu nań
wskoczyć.
107
W gimnazjonie
%7łe odbywały się w starożytnej Helladzie igrzyska olimpijskie, wie dziś niemal każdy. Kto
bardziej wykształcony, pamięta też o istmijskich i pytyjskich, czytelnik zaś tej książki poznał
początki nemejskich. A przecież igrzysk różnego rodzaju i w rozmaitych miejscowościach
było znacznie więcej - jak choćby te ku czci Amfiaraosa, wspomniane w poprzednim roz-
dziale. Prawda, owe skromniejsze i mniej znane miały zwykle znaczenie tylko lokalne.
Wszystkie jednak promieniowały na swój sposób, zachęcając do czynnego udziału w zawo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl