[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmowie z prawnikiem. Ale przecież Raud nie powinien na razie dowiedzieć się o jej
kłopotach.
- Jeśli mamy spróbować raz jeszcze, musimy porozmawiać o naszych oczekiwaniach.
W ten sposób łatwiej uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek i rozczarowań.
Margot zdała sobie sprawę, że nawet słowem nie wspomniał o miłości. Czyżby jego uczucia
całkowicie się wypaliły?
- A czego ty oczekujesz? - spytała cicho. Pogłaskał ją po dłoni. Poczuła falę ciepła.
- Chciałbym, byśmy razem zamieszkali.
- To oczywiste. - Pokiwała głową. - Co będzie z twoją firrną?
Myślała już nad tym przez cały poprzedni tydzień.
- Sądzę, że najlepszym wyjściem byłoby powierzyć ją Jessie. Uczynię ją wspólniczką,
a potem może otworzę filię tutaj. Bardzo trudno będzie zostawić mi moich klientów... Chyba
trudniej jeszcze, niż zacząć wszystko od początku. Przerażają mnie trochę koszty tego
przedsięwzięcia i konkurencja.
- Pomogę ci, jeśli tylko pozwolisz...
- A co będzie z twoją pracą?
- Nie chciałbym cię oszukiwać. Pochłania masę mego czasu. Jedyne, co mogę obiecać,
to to, że będę starał się wracać do domu na kolację... no i weekendy będą święte.
- To już wszystko, czy masz jeszcze coś w zanadrzu? - zapytała niepewnie.
- Dzieci...
Tego bała się najbardziej. Poczuła nagłe ukłucie w sercu.
- Nie chciałabym przeżywać tego jeszcze raz. Nie podołałabym temu. - Azy potoczyły
się po jej twarzy.
- Ale obydwoje pragnęliśmy przecież dzieci - powiedział miękko. - Ja wciąż chcę.
Byłabyś cudowną matką.
Wstała nagle i podeszła do okna.
- Nie, Raud. Jeśli to warunek, lepiej zapomnijmy o całej sprawie.
- Ależ, Margot, nie jest przecież powiedziane, że znowu poronisz.
- Istnieje jednak takie prawdopodobieństwo - szepnęła, z trudem opanowując drżenie
głosu. Tak bardzo pragnęła dziecka. Ale ryzyko, że je straci, po prostu ją porażało.
ROZDZIAA DZIEWITY
Następnego poranka zbudził Margot zapach świeżo zaparzonej kawy. Przeciągnęła się leniwie
na łóżku i rozejrzała po pokoju. Niemal wszystko było tu śnieżnobiałe. Przez moment poczuła
się jak w niebie. Ale jakimś dziwnym niebie, bez duszy. Albo raczej jakiejś lodowej krainie?
Zastanawiało ją, kim był dekorator wnętrz, który urządzał mieszkanie Rauda. Może, gdyby
ona śmiało weszła na ten rynek, miałaby całkiem niezłe szanse, by osiągnąć dużo większy
sukces niż dotychczas.
Usiadła na łóżku. Wydawało jej się, że po wczorajszej rozmowie jeszcze bardziej się z
Raudem od siebie oddalili. Czy to jednak był błąd, że przyjechała tutaj? Może dała się złapać
na jego niezbyt realną wizję przyszłości. Poza tym, on chciał dzieci. Z tym się nie liczyła.
Wyjrzała przez okno. Niebo było nieskazitelnie niebieskie. Zza horyzontu wytaczało się
leniwie słońce. Do spotkania z Shelby i Georgią miała jeszcze mnóstwo czasu. Wzięła więc
długi prysznic i włożyła lekką sukienkę na ramiączkach. Jasne sandałki świetnie dopełniały
stroju. Nie miała dzisiaj ochoty włóczyć się po mieście. Chciała pobyć trochę z Raudem.
Może uda im się coś ustalić.
Kiedy weszła do kuchni, siedział już przy stole i czytał gazetę, Przed nim stał kubek z kawą.
Wszystko wyglądało tak zwyczajnie, naturalnie... Miała ochotę rzucić się w jego ramiona i
całować go do utraty tchu; pozwolić, aby jego namiętność rozproszyła wszystkie dręczące ją
wątpliwości. Zamiast tego jednak bąknęła:
- Dzień dobry.
Nie wiedziała, czy jest wściekły, bo spędził dzisiejszą noc samotnie, czy też nie. Jednak gdy
tylko na nią spojrzał, zrozumiała, że jej podejrzenia były niesłuszne. Jego oczy rozświetliła
prawdziwa radość.
- Dobrze spałaś? - zapytał.
- Nie za bardzo. - Wzruszyła ramionami. - Ale to nie z winy łóżka.
- Może w takim razie dlatego, że pragnęłaś, abym znalazł się przy tobie? - Odwrócił
się i nalał do kubka kawy. Usiadł przy stole, postawił przed nią kubek i delikatnie musnął
dłonią jej twarz. - No więc?
W jego oczach igrały diabelskie ogniki. Przedtem zastanawiała się, czy uda jej się jakoś
uniknąć tego tematu.
- Może rzeczywiście powinniśmy to jakoś inaczej rozegrać - przyznała niechętnie.
Musiał się opanować, by nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
- Być może. Ale mamy czas. A póki co, co chciałabyś zjeść na śniadanie?
- Zamierzasz przygotować je sam? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Mówiąc szczerze, sądziłem, że to raczej ty będziesz się upierała, aby czynić honory
domu. Od lat nie miałem przyjemności raczyć się tymi smakołykami, które potrafisz
przyrządzać.
- Mogłabym zrobić ci omlet - zaproponowała z uśmiechem.
Przypomniała sobie, jak bardzo się zawsze o nie dopominał. Pamiętała praktycznie wszystko,
co dotyczyło Rauda. Rauda, którego znała i kochała. Ale czy on ją również kochał? Czy w
ogóle kiedykolwiek coś do niej czuł?
- No dobrze, ja przygotuję ci dzisiaj coś smacznego, a ty mi się jutro zrewanżujesz -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]