[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w zagłębieniu jego obojczyka, zadrżał, bo czuł, że jest już
gotowa, by go przyjąć bardziej hojnie, niż śmiał sobie
wyobrazić. To było wspanialsze niż najskrytsze marzenia i
najpiękniejsze sny.
Skąpana w słońcu, które złotym blaskiem zalewało
pościel i jej białe ciało, otworzyła się, jakby czekała na
niego przez całe życie. Czując bicie własnego serca,
słysząc galopujący puls, wszedł w nią, żeby ją sobą
wypełnić.
140
Na jeden krótki moment zastygł z przerażenia. Ale
Bailey potrząsnęła tylko głową, otoczyła go udami i
przyjęła go w swoje wnętrze.
- Ty - szepnęła - tylko ty.
Leżał uspokojony, słuchając bicia jej serca i
przejmując drgania jej ciała. Tylko on, pomyślał i zamknął
oczy. Bailey była niewinna, nietknięta. To istny cud. A w
jego sercu zmagały się wyrzuty sumienia i uczucie czysto
męskiej satysfakcji.
Była niewinna, a on ją posiadł.
Była nietknięta, póki jej nie dotknął.
Chciał błagać ją o przebaczenie.
Pragnął stanąć na dachu i krzyczeć z radości.
Niepewny, jak się teraz zachować, zaczął delikatnie
badać grunt.
- Bailey?
- Hmmm?
- Jako licencjonowany detektyw pozwolę sobie
stwierdzić, że moim zdaniem to raczej nieprawdopodobne,
żebyś była mężatką. - Poczuł, że ciało Bailey drży ze
śmiechu. Uniósł głowę i sam się uśmiechnął. - Umieszczę
to w moim raporcie.
- Koniecznie.
Odgarnął jej włosy z policzka.
- Czy cię bolało? Przepraszam, jeżeli sprawiłem ci
ból. Nigdy nie myślałem, że ...
- Nie. - Bailey uwięziła w dłoni jego dłoń. - Nie
sprawiłeś mi bólu. Jestem szczęśliwa, oszołomiona,
wyzwolona. - Usta jej wygięły się w uśmiechu. - Ja też nie
brałam tego pod uwagę. Zmiem twierdzić, że dla nas
obojga było to zaskoczenie. - Poczuła się zakłopotana. -
Ale chyba nie jesteś... rozczarowany? Bo jeżeli tak, to...
141
- Jestem zdruzgotany. Miałem głęboką nadzieję, że
jesteś zamężna i masz szóstkę dzieci. Ponieważ tak
naprawdę lubię się kochać tylko z mężatkami.
- Nie, nie o to mi chodziło. Czy... czy to... czyja
byłam w porządku?
- Bailey. - Cade roześmiał się i przekręcił na plecy
tak, by mogła położyć mu głowę na piersi. - Jesteś
doskonała. Absolutnie, całkowicie doskonała. Kocham cię.
Zamarła, z policzkiem przy jego sercu.
- Wiesz, że cię kochani - powiedział cicho. - Od
pierwszego wejrzenia.
Zachciało jej się płakać, bo tylko to pragnęła
usłyszeć, tylko to gotowa była zaakceptować.
- Przecież mnie nie znasz.
- A ty mnie znasz?
Bailey uniosła głowę i energicznie nią potrząsnęła.
- W tym właśnie cała rzecz. Robienie sobie z tego
żartów nie zmieni prawdy.
- No więc masz tę swoją prawdę. - Cade usiadł i
zamknął ją w mocnym uścisku. - Jestem w tobie
zakochany. Kocham kobietę, którą właśnie trzymam w
ramionach. Jesteś wszystkim, czego pragnę, czego
potrzebuję, a poza tym, kochanie... - złożył na jej ustach
delikatny pocałunek - zamierzam cię zatrzymać.
- Dobrze wiesz, że to nie takie proste.
- Nie pragnę rzeczy prostych. - Cade chwycił ją za
ręce. - Pragnę się z tobą ożenić.
- Ale to niemożliwe. - Ogarnięta paniką, próbowała
się wyrwać, ale mocno trzymał ją za ręce. - Doskonale
wiesz, że to niemożliwe. Nie wiem nawet, skąd pochodzę i
co dotąd robiłam. Przecież poznaliśmy się zaledwie trzy
dni temu.
142
- Owszem, w tym wszystkim jest - albo byłby - jakiś
sens, gdyby nie jedna rzecz. - Przyciągnął ją do siebie i
obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- Nie rób tego. - Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno
do niego przylgnęła. - Nie rób tego, Cade. Nie wiem, jakie
było przedtem moje życie, ale teraz czuję się zagubiona.
Najpierw muszę poznać odpowiedzi na wszystkie gnębiące
mnie pytania.
- Nie martw się, znajdziemy te odpowiedzi. Masz na
to moje słowo. Ale teraz chcę od ciebie jednego. - Spojrzał
jej w twarz. Spodziewał się ujrzeć łzy, które zmienią
czekoladowy brąz jej oczu w ciemne złoto. - Powiedz mi,
czy mnie kochasz, Bailey. Albo mi powiedz, że mnie nie
kochasz.
- Nie mogę...
- Tylko to jedno pytanie - powiedział cicho. - %7łeby
na nie odpowiedzieć, nie potrzebujesz wczorajszego dnia.
Rzeczywiście, nie potrzebowała niczego prócz
rozeznania we własnym stanie uczuć.
- Nie mogę powiedzieć, że cię nie kocham, bo nie
potrafię cię okłamywać. - Potrząsnęła głową i przycisnęła
palce do jego ust, zanim zdążył się odezwać. - Nie powiem
ci też, że cię kocham, bo to nie byłoby fair. Ta odpowiedz
musi zaczekać, póki ja nie poznam odpowiedzi na swoje
pytania, póki się nie dowiem, kim jest kobieta, która ci to
powie. Daj mi trochę czasu.
Dam jej ten czas, pomyślał, gdy jej głowa znowu
spoczęła na jego ramieniu. Postanowił solennie, że nic i
nikt nie zdoła mu jej odebrać, bez względu na to, co oboje
odnajdą w jej przeszłości.
Cade zawsze lubił powtarzać, że do wszystkiego
można dojść metodą krok po kroku . Bailey zastanawiała
143
się, ile jeszcze tych kroków będzie musiała zrobić. Miała
uczucie, jakby tego dnia pokonała bardzo wysokie schody,
a na samej górze przekonała się, że wie tyle samo co na
dole.
Być może to przekonanie nie było do końca prawdą,
stwierdziła, sadowiąc się przy stole w kuchni, z notatni-
kiem i ołówkiem. Nawet potrzeba sporządzenia listy tego,
co już wiedziała, wskazywała na to, że jest osobą
zorganizowaną - taką, która widzi wszystko w kolorze
czarnym albo białym.
Kim jest Bailey?
Kobietą, która ma zwyczaj wstawać o tej samej
porze. Czy jest przez to nudna i pedantyczna, czy może
odpowiedzialna i obowiązkowa? Lubi mocną, czarną kawę,
jajecznicę i średnio wysmażone steki. To raczej przeciętne
upodobania. Ciało ma szczupłe, niezbyt umięśnione, bez
śladów opalenizny. Z tego wniosek, że nie jest fanatyczką
siłowni i solarium. Może ma pracę, która zatrzymuje ją w
domu?
A to znaczy, pomyślała z humorem, że nie jest
drwalem ani ratownikiem. Jest praworęczną, piwnooką
blondynką i jest pewna, że to naturalny kolor jej włosów,
albo też bliski tego, z jakim się urodziła.
Wie dużo o klejnotach. Może to być jej hobby lub
praca, a może po prostu lubi nosić biżuterię. Weszła w
posiadanie diamentu wartego fortunę, który albo ukradła,
albo kupiła - co uznała za mało prawdopodobne - albo też
zdobyła przez pewnego rodzaju niecodzienny przypadek.
Była świadkiem brutalnej napaści, prawdopodobnie
morderstwa, po czym uciekła.
Ponieważ na samą myśl o tym poczuła narastający
ból w skroniach, postanowiła ominąć to wydarzenie.
144
Nuci muzykę klasyczną pod prysznicem i lubi
oglądać stare, czarno - białe filmy w telewizji. A przy tym
wszystkim nie ma pojęcia, jak się to ma do jej przeszłości i
pochodzenia.
Lubi atrakcyjne stroje, dobre materiały i - jeśli ma
możliwość wyboru - unika jaskrawych kolorów.
Nagle przeraziła się, że może być lekkomyślna i
próżna.
Miała, za to przynajmniej dwie przyjaciółki, które
były częścią jej życia. Grace i MJ. MJ. i Grace. Zaczęła
wypisywać ich imiona na kartce w nadziei, że za którymś
razem uda jej się wykrzesać jakaś iskierkę.
Wiele dla niej znaczyły, czuła to. I bała się o nie,
choć nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Może jej umysł jest
białą plamą, ale serce mówiło jej, że były dla niej kimś
wyjątkowym - bliższym niż ktokolwiek inny na tym
świecie.
Tyle tylko, że bała się zaufać swojemu sercu.
Była też jeszcze jedna rzecz, której Bailey nie
chciała zakwalifikować jako czarną lub białą. Nie miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]