[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jestem pewna, Loring. Nasze drogi już dawno
się rozeszły. Po co rozgrzebywać wszystko od
nowa?
Wesele na Karaibach 81
Stał nieruchomo i wpatrywał się w nią. Wy-
trzymała jego spojrzenie, gotowa twardo mu poka-
zać, że nie zmieni zdania, choć każda cząstka jej
ciała krzyczała z oburzenia na jej decyzję. Wiedzia-
ła, co teraz nastąpi. Tak było zawsze, kiedy się z nią
nie zgadzał. Wykorzysta swoją przewagę, posłuży
się znajomością jej słabych punktów, zacznie deli-
katnie perswadować, trochę uwodzić, obalać jej
argumenty, aż ona się w tym wszystkim tak
strasznie poplącze, że straci wątek i wtedy  zrezyg-
nowana  ustÄ…pi.
 Okej. Rozumiem.  Puścił jej ramiona i pod-
szedł do lodówki, podniósł ją i ruszył w stronę
drzwi.  Chyba powinniśmy to zabrać ze sobą.
Odgadliśmy wszystkie zagadki, więc nikt inny
tutaj nie dotrze.
 Och... słusznie.  Przeszywające uczucie roz-
czarowania pokazało, co naprawdę o tym sądzi.
Ach tak, Emily, chcesz zostać tutaj i zrobić coś, co
uważasz za złe, marzy ci się romantyczna kolacja,
a po niej noc cielesnej rozkoszy, a potem cierpienie
i ból, a potem jeszcze większe poczucie nicości niż
to, w którym żyłaś przez ostatnie dwa lata.
O tak. Chciała swojej melby. Jeszcze jak!
Wyciągnęła butelkę szampana z wiaderka, pat-
rząc, jak woda i kawałeczki lodu skapują po
gładkim szkle. To był szampan marki Veuve Clic-
quot, szampan, jakim kiedyÅ› zamierzali z Lorin-
giem uczcić swój ślub. Pomyślała, że jej smutek
i tęsknota są w tej sytuacji normalne. Od dawna
kochała Loringa głęboką miłością. Ale tak będzie
82 Isabel Sharpe
lepiej. Tylko narobi sobie nowych kłopotów. To
prawda, że Loring mógł się trochę zmienić, ale
przecież ludzie nie zmieniają się diametralnie. Poza
tym ona mieszka w Bostonie, a on w Północnej
Karolinie, i oboje majÄ… swojÄ… pracÄ™.
Lepiej nie wracać do tego, co było.
Opuściła domek, potknęła się o wystający ko-
rzeń i odruchowo zasłoniła butelkę. Do licha.
Nienawidziła tej huśtawki emocji. Chciała go, nie
chciała, chciała, nie chciała. Całe szczęście, że
opuszczają wyspę. Wróci do swojego pokoju, zrobi
sobie gorÄ…cÄ… kÄ…piel, pomedytuje i wreszcie wezmie
się w garść.
 Hej, Emily.  Wołanie Loringa sprawiło, że
przyspieszyła kroku i już po chwili znalazła się
w miejscu, gdzie zostawili łódz.
 Co się stało?
Stanęła jak wryta na ciepłym piasku, ściskając
w ręku szyjkę butelki szampana.
Loring trzymał w ręku linę KR, która nadal
mocno opasywała to samo drzewo. Tyle że na jej
drugim końcu nie było łodzi.
Powiodła przerażonym wzrokiem od zatoczki
po nieruchomą, gładką taflę wody. Ani śladu po
Kapsule Ratunkowej.
 Co się stało? Jak to możliwe?
Wzruszył ramionami i podniósł zardzewiałą
śrubę, która jeszcze do niedawna łączyła łódz
z zapętlonym końcem liny.
 Kapsuła Ratunkowa wróciła do bazy.
ROZDZIAA ÓSMY
 Nie rozumiem, jak łódz mogła odpłynąć tak
daleko.  Emily wpatrywała się w ocean, jakby
w ten sposób chciała zmusić KR do powrotu i do
wybawienia jej z tej okropnej sytuacji. Wiał silny
wiatr, co mogło w jakiś sposób tłumaczyć tak
szybkie zniknięcie łodzi, choć było mało praw-
dopodobne. Podobnie jak wersja, że ktoś tu się
zjawił i zabrał ją...
No tak! Psiakość! Nagle przypomniała sobie, że
gdy byli z Loringiem w domku, usłyszała dzwięk
motorówki, i od razu, jak na dłoni, pojawiło się jej
w głowie całkiem sensowne przypuszczenie... Już
domyślała się, komu zawdzięczają ten przymuso-
wy pobyt na wyspie. To znowu sprawka Sally!
Tak samo, jak cały ten pomysł z poszukiwaniem
skarbu. Wszystko to służyło tylko jednemu celowi:
widocznie Sally bardzo chciała pogodzić ją z Lorin-
giem.
 Przepraszam, muszę zadzwonić.  Wyjęła
84 Isabel Sharpe
komórkę z kieszeni, pomachała ręką Loringowi
i pomaszerowała na drugą stronę wysepki, by móc
swobodnie porozmawiać.
Przyjaciółka odebrała telefon już po drugim
dzwonku.
 Sally, czy może znasz przyczynę, dla której
ugrzęzłam na Daim Island z Loringiem, butelką
szampana i wielkim łożem?
 Och, hmm, cześć, Emily.  Położyła nacisk na
Emily, więc nie ulegało wątpliwości, że obok
znajduje się John, czy też ktoś, kto jest wtajem-
niczony w ten głupi żart.  Zaczekaj, powiedziałaś,
że ugrzęzłaś?
 KR odpłynęła, mimo że ją przywiązaliśmy.
Czy nie wiesz przypadkiem, jak mogło do tego
dojść?
 Wow! Nie. Nie mam pojęcia.
Emily przewróciła oczami. Akurat!
 Możesz przysłać kogoś, kto nas stąd zabie-
rze?
Nagle po drugiej stronie zrobiło się cicho, po
czym rozległ się szept, aż wreszcie Sally odpowie-
działa: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl