[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byli od stóp do głów na czarno.
- I tak lśnisz jak gwiazda - powiedział, poprawiając jej
włosy, by bardziej opadały na ramiona. - Mówiłem ci, że
wstęp tutaj jest tylko za zaproszeniami? %7ładnej biedy stu-
denckiej tu nie uświadczysz.
Roześmiała się.
- Ile żądasz za moje obrazy? - zapytała.
129
S
R
- Dużo.
-I ludzie będą kupować obrazy nieznanej artystki?
- Będą, jak im każę. - Oczy mu rozbłysły. - Daję im
szansÄ™, bo jÄ… wystawiam, a moje przewidywania zawsze siÄ™
sprawdzajÄ….
Jess pomyślała, że przesadza, by ją podnieść na duchu,
ale widząc tłum napływających gości i słysząc komplementy
pod swoim adresem, poczuła się dziwnie zagubiona w tym
świecie. Ciałem była tu, w Auckland, ale duchem w Macken-
zie Country. Dlaczego? Wolała się nad tym nie zastanawiać.
Usiłowała się właśnie wymknąć gadatliwej parze, gdy po-
czuła ramię obejmującego ją Richarda.
- Jeśli zabiegasz o bogatego starego męża, który będzie ło-
żył. .. to pan Mathews chętnie...
- Powiedz temu panu, że te dzieła sztuki mają już nabywcę.
Jess zamarła na dzwięk tego głosu, czując, że obejmuje ją
już ramię innego mężczyzny. Przepełniła ją radość.
130
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Richard cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok.
- Jess, skarbie, powiedz temu facetowi, który koło ciebie
stoi, że żartowałem.
Wyrwana ze stanu niemal ekstazy uśmiechnęła się.
- Richard, poznaj mojego męża Gabriela.
Ręka Gabea poruszyła się na jej biodrze. Mężczyzni wy-
mienili uścisk dłoni. Jess była szczęśliwa, że Gabe, mimo że
był tak zajęty, przyszedł, by ją wesprzeć. To mogło oznaczać
tylko jedno.
- Przepraszam - rzekł Richard z promiennym uśmie-
chem.
Jess obróciła się, by spojrzeć na Gabea.
- Jesteś jednak - rzekła, ale gdy zauważyła ostry wyraz je-
go twarzy, uśmiech zniknął z jej ust.
- Jak możesz, Jess? - zapytał z gniewem. - Gdzie on jest?
- Kto? - zapytała. Dobry nastrój minął jej lawinowo.
On zaś miał minę coraz grozniejszą.
- Kayla błagała mnie przez telefon, żebym cię poprosił, że-
byś jej nie odbierała męża.
Jess zbladła jak ściana.
131
S
R
- To wyjaśnia, dlaczego się tutaj pofatygowałeś - rzekła
zła na siebie za swoją naiwność.
- Jess, kochanie. - Głos pani Kilpatrick brzmiał jak bło-
gosławieństwo. - Mogę cię porwać od twojego męża? Chcę
omówić sprawę ewentualnych zamówień.
- Oczywiście. - Jess skorzystała z okazji, by się wyrwać
z uścisku Gabea. Nawet gdy nie miała z nim kontaktu fizycz-
nego, czuła jego bliskość.
Czas mijał. W pewnej chwili stanęła przed płótnem, przy
którym wisiała karteczka  Nie na sprzedaż". Było to dokład-
ne odtworzenie Randall Station, jeden z nielicznych krajo-
brazów.
- Dom. - Gabe, stojąc za nią, odczytał napis. - Ale teraz
dom jest gdzie indziej, prawda?
- Nie. Dom to miejsce, gdzie siÄ™ czujesz bezpiecznie, gdzie
ludzie nie zakładają z góry, że jesteś zła.
DotknÄ…Å‚ jej ramienia lekko, w nietypowy dla siebie spo-
sób.
- Powinienem cię przeprosić?
Zdziwiona samym tym pomysłem wyjąkała:
- Nie wiem.
- Najpierw przed samym wylotem do Auckland dostałem
ten telefon, potem przyszedłem tu i zobaczyłem cię w stroju,
jakbyś czekała na kochanka. - Dotknął jej bioder, przesunął
dłoń niżej. - Miałem prawo wyciągnąć pewne wnioski.
- Co? - zapytała zaskoczona. - Wybierałeś się tu, nim
Kayla do ciebie zadzwoniła? Sądziłam, że nie masz czasu.
132
S
R
- Zorganizowałem go sobie.
Cień nadziei wziął górę nad smutkiem.
Podszedł do niej Richard i poprosił, żeby się pożegnała
z paroma mecenasami sztuki. W efekcie Jess i Gabriel do-
piero w windzie znalezli trochę prywatności, no i potem, gdy
szli do pokoju.
Spojrzała na niego.
- Nie wyobrażam sobie, co Kayla... - urwała, słysząc, jak
jej mąż zaklął szeptem. - Co się dzieje? - Podążyła za wzro-
kiem Gabea. Dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Zoba-
czyła idącego od drzwi mężczyznę. - Co ty tu robisz?
Damon zatrzymał się.
- Chciałem porozmawiać z tobą w cztery oczy.
- Co miałam ci do powiedzenia, usłyszałeś przez telefon.
- Mówiła cicho, by nikt, kto wysiądzie z windy, jej nie usły-
szał. Z trudem jej to przychodziło, bo była zła i wszystko się
w niej gotowało. - Mówiłam, żebyś wrócił do domu, do żo-
ny.
Wsunęła kartę i weszła do pokoju. Gabe milczał, stał tyl-
ko w drzwiach w efektownej pozie, czyniąc ze swego ciała
coÅ› w rodzaju barykady.
- Sądzę, że Jess określiła jasno swój punkt widzenia - wy-
cedził w końcu.
Jess położyła dłoń na plecach Damona.
- Idz już - zaczęła. - Było, minęło. Nie wiem, czy wytrzy-
małoby próbę czasu.
Aadna twarz Damona wyrażała sprzeciw, bunt.
133
S
R
- Czy ty naprawdę wybrałaś jego, a nie mnie? Jess! Wszy-
scy przecież wiedzą, że wyszłaś za niego dla pieniędzy.
- Co ty wiesz o moim małżeństwie?! - wykrzyknęła, ale
opanowała się, widząc urażoną minę Damona. - Nie niszcz
naszej przyjazni. Proszę cię! Idz już.
- On cię może traktować tak jak jego ojciec swoją żonę!
Damon powiedział to tak głośno, że zwróciło to uwagę
dziewczyny idÄ…cej korytarzem.
- Co takiego? - Jess zmarszczyła brwi, słysząc niemal
grozne milczenie Gabriela.
- Moja matka pracowała w Angel przed pożarem. Zna
te wszystkie ich brudne tajemnice. - Wyciągnął rękę, jakby
chciał ją wydobyć spod ramienia Gabea. - Nie zostawię cię
tu z tym draniem. Gotów zrobić ci krzywdę.
Pięść Gabriela trafiła w szczękę Damona. Upadł. Jess pod-
biegła do Gabe'a, chwyciła go za marynarkę.
- Co ty robisz? Przestań!
Jego zielone oczy pałały gniewem, a policzki pokrył ru-
mieniec. Jess nie miała wątpliwości, że Damon przebrał mia-
rę, bała się jednak, że nie zdoła powstrzymać Gabe'a.
- ProszÄ™ ciÄ™!
Cofnął się. Jess westchnęła z ulgą.
Damon wykorzystał chwilę ciszy i zawołał:
- Nie wyjdę stąd, póki mi nie powiesz, że mnie
kochasz.
Jess zamarła. Napotkała spojrzenie Gabea. Zwrócił wzrok
ku Damonowi, pewny siebie, tego, że ona do niego należy.
134
S
R
Damon podniósł się, pocierając dłonią szczękę i patrząc na
nią tak, jak tego kiedyś pragnęła. Ale to było kiedyś.
Przełknęła łzy.
- Nie kocham cię - rzekła.
- KÅ‚amiesz.
- Nie, Damon. - Potrząsnęła głową, chciała, żeby ujrzał
prawdę w jej oczach. - Nie kłamię. I chyba nigdy cię nie ko-
chałam.
Po stracie matki, ojca i domu przylgnęła do niego. Był
częścią jej dzieciństwa.
- Może mnie nie kochasz, ale daję głowę, że jego też nie
kochasz. Mam racjÄ™?
- To nasza sprawa, moja i Gabea - powiedziała, prostując
się. - Nie masz prawa zadawać mi takich pytań.
- Jess, jak możesz?!
- Wracaj do domu, Damon. Wracaj, na litość boską, do
domu, bo stracisz również Kaylę.
Tak jak stracił jej przyjazń. Nie mogła szanować człowie-
ka, który ignoruje każdą jej wypowiedz.
Te słowa dotarły do niego wreszcie. Przeszedł obok niej
w milczeniu.
Zasmucona tym, co się stało, udała się do swojego poko-
ju. Miała uczucie, że zerwała więz łączącą ją z przeszłością.
Przed nią przyszłość. I jednego tylko była pewna. %7łe zako- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl