[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdzie w oczy. Szukasz dziury w całym. Kevin był smutny i
przygaszony.
RS
111
 Mike, może masz rację. Ale moja głuchota to fakt  Jego znaki
stały się ociężałe.  Kocham Suzy bardziej niż kogokolwiek na świecie,
ale nigdy nie będę w stanie zapewnić jej normalnego życia!
 To zależy, co określasz, jako normalne.  Mike przez dłuższą
chwilę patrzył na przyjaciela. Nic więcej nie mógł już zrobić. Nie było
argumentu, którego by Kevin nie obalił. Widział jego ból płynący prosto
z serca. To tam będzie musiał znalezć odpowiedz.
Powoli Kevin podniósł się z podłogi i obaj, czując gorycz życia i jego
nie dające się wytłumaczyć koleje, w milczeniu opuścili kort.
RS
112
Rozdział 11
 Przelicytujesz na trzy pocałunki? Na sześć? Dwanaście? 
Wypytywała Suzy Kevina trochę pózniej. Zbliżyła swą twarz, by lepiej
zrozumieć odpowiedz.  No, panie Ross, ile jest warte moje
towarzystwo tego wieczoru?
 Nie ma na nie ceny.  Pokazał miękko. Szybko schował ręce do
kieszeni i postanowił zmusić swoje ciało do bierności.
 Czarna rozpacz!"  pomyślał. Dopiero mówił Mike'owi, co sądzi o
ich związku, a tu całe jego ciało było napięte z pożądania, oddech drażnił
wyschnięte gardło. Tracił władzę nad ramionami, które właśnie
przytuliły Suzy, jej wiotkie jak trzcina ciało. Nie panował nad ustami,
całując jej pełne, stęsknione wargi. Napawał się przyjemnością płynącą z
dotyku jej piersi, jej włosów. Z jękiem oderwał się i oparł o ścianę koło
drzwi.
 Ummm... To było przyjemne  powiedziała.  Ale mało. Jeden
całus? To tyle jestem warta?  Wygładzając dłonią bladą szyfonową
suknię, zmarszczyła brwi.  Jeśli tak jest naprawdę, to klub taty będzie
musiał poszukać sobie innego licytatora.
 Nie będę przecież licytować się o twoje pocałunki!
 Wiedziałam, że tak odpowiesz!  Wsunęła rękę pod ramię w
ciepłe zagłębienie . Miał na sobie białą koszulę z rękawami zawiniętymi
na wysokość łokci. Był zmęczony po całym dniu spędzonym w
magazynie. Według Suzy wyglądał jednak bardzo seksownie z
potarganymi włosami i swoim lekkim uśmiechem. Uwielbiała go. 
Zresztą, kto wie? Licytują wszystko, poczynając od setek ciastek, które
przeznaczyłeś na ten cel, przez wrotki, aż do tygodnia na
Rivierze. Przyjemne miejsce na miesiąc miodowy, tak mi mówiono.
Skierował ją na korytarz, do windy, pózniej do samochodu.
 Spóznisz się.  Zamigał.  Nie chcesz chyba, żeby Klub
Dobroczynny obraził się na ciebie!
 Ejże  spytała po chwili, grzebiąc obcasem w ziemi.
 A gdzie jest twoja ciężarówka, wspaniała ciężarówka firmowa z
moją podobizną z boku?
 Pożyczyłem samochód od Mike'a. Nie potrzebował go, a ja choć raz
zawiozę cię z honorami.
 Nie zależy mi na tym  odrzekła, z kwaśną miną wsiadając do
małego czarnego, sportowego samochodu.
RS
113
Kevin zatrzasnął drzwi z jej strony, po czym zajmując miejsce przy
kierownicy, uderzył głową o dach.
 Muszę poprawić sobie siedzenie.  pokazał krzywiąc się i wtym
momencie uderzył się w kolano. Wymamrotał ciche krótkie
przekleństwo.
Suzy ukryła uśmiech dłonią. Gdy już potrafiła zachować powagę,
skarciła go.
 I znowu to zrobiłeś. Marnujesz swój głos na podobne bzdury,
podczas gdy mógłbyś powiedzieć coś naprawdę godnego uwagi. Na
przykład moje imię. Lub:  kocham cię". Nie uważasz, że to byłoby
ciekawsze, kochany?
Nie odpowiedział. Dojeżdżali już do hotelu, więc zamigał.
 Jesteśmy na miejscu. Baw się dobrze i zbierz dużo pieniędzy dla
tych biednych maluchów.
 Nie wejdziesz ze mną? Pózniej miały być tańce...
 Nie jestem odpowiednio ubrany.
 Zauważyłam. I sądzę, że zrobiłeś to celowo, byś nie musiał ze mną
tańczyć, uśmiechać się do kamery, słowem
 odsunąć na jakiś czas tarczę, którą się osłaniasz.
 Nic podobnego  skłamał, unikając jej przenikliwego spojrzenia.
 Miałem ciężki dzień, trudności w fabryce. Naprawdę  zapewniał.
Odprawił gestem portiera i sam otworzył drzwi.  Zlicznie wyglądasz.
Będą tobą zachwyceni.
 Ci, na których mi zależy, już są  wyznała, ściskając jego rękę.
Wysiadła, blade płaty szyfonu opinały ciasno jej biodra. Na stopach
miała wieczorowe lekkie sandałki ze skrzyżowanymi paskami. Na tych
stopach, które trzymał kiedyś w dłoni i jeszcze teraz pamiętał ich kształt i
delikatną strukturę. Pamiętał też kształty jej ciała, paliły jego duszę jak
płomień. Przeszedł go ostry ból. Boże, tak jej pragnął, tak kochał...
Zbolały oparł się o chłodną karoserię.
Wtedy właśnie odwróciła się z tajemniczym uśmiechem. Pomachała
do niego i poszła dalej.
Stał znieruchomiały, wpatrując się w miejsce, na którym przed chwilą
stała, nadal ją tam widząc.  To złudzenie, Ross  powiedział sobie. 
Co będzie dalej? To teraz najważniejsze... Co dalej?"
Szalony taniec, któremu się poddawał, musi się wkrótce skończyć.
Dwa kroki do przodu, jeden w tył... i potem dokąd? Ciężko zaczerpnął
powietrza i wsunął się do samochodu.
RS
114
Jechał w stronę magazynu, marząc, by księżyc przestał świecić, wiatr
 wiać, by gwiazdy skryły się za chmurami i niebo stało się tak puste i
samotne, jak on w tej chwili. Chciał, by padał śnieg, grad, deszcz...
zmieniający się w ulewną burzę, żeby coś zaprzątnęło jego umysł tak
silnie, by mógł myśleć tylko o drodze przed sobą. Przełknął ślinę i poczuł
kulę w gardle. Mocniej ujął kierownicę. Droga przed nim była pusta i
samotna, jak wszystko wokoło.
Zbliżające się kontury magazynu przywitał z prawdziwą ulgą.
 Interesy"  pomyślał. Nawet problemy z nimi związane, temu mógł
stawić czoła. Ktoś stale wykradał kartony ciastek, po kilka naraz. Były to
drobiazgi i właściwie włożony wysiłek nie był adekwatny do zysku, ale
robił to ktoś z jego ludzi i to martwiło Kevina. Kto to był i dlaczego?
Przypuszczał, że to Vinnie, chłopiec, którego uratował przed ciężarówką
w pierwszą sobotę po zatrudnieniu Suzy. Ten dzień... Wydawał mu się
odległy o wieki, a zarazem niedaleki, jak bicie serca.
Potrząsając głową, z powrotem sprowadził myśli na sprawy fabryki.
Vinnie ostatnio zachowywał się nieodpowiedzialnie, wszczynał kłótnie z
innymi pracownikami, pokazywał się w pracy pózno lub wcale. Czy to
mógł być on? Dzisiaj to sprawdzi.
Kevin zaparkował samochód w uliczce przylegającej do doku i wszedł
przez boczne drzwi. Postąpił krok naprzód i zdrętwiał. Na końcu
korytarza, w jednym z pokoi paliło się światło. Dozorca? Brygadzista
pracujący do pózna? A może ktoś przez przypadek zostawił zapalone
światło? Szósty zmysł podpowiadał mu jednak, że to żadna z tych rzeczy.
Ktoś tam był. Ktoś, kto nie spodziewał się już dziś jego powrotu. Ale
kto?
W absolutnej ciszy podkradł się pod drzwi, spod których wydostawał
się cienki pasek światła. Położył dłoń na drzwiach, wziął głęboki oddech
i pchnął je.
W środku stał Vinnie. Nachylał się nad zlewem i wysypywał biały
proszek z małej fiolki na papierową chusteczkę. Kevin zareagował
natychmiast. Wbiegł do pokoju.
 Nie dotykaj tego, do cholery!  Odepchnął chłopaka pod ścianę i
pokazał mu tuż przed oczami, z wściekłością tnąc powietrze rękami. 
Zwariowałeś? Mało masz problemów, że nowe ci w głowie?
 Zostaw mnie.  Vinnie szarpnął się. Jego ruchy były pełne złości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl