[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Postarałem się zostać sam na sam z Simonem Clode najszybciej, jak tylko mogłem,
i skierowałem taktownie rozmowę na ich temat. Simon wpadł niemal w entuzjazm
Eurydice Spragg jest wspaniała! Jego modlitwy zostały wysłuchane. Cóż za bezin-
teresowna osoba! Zupełnie nie dba o pieniądze, wystarcza jej radość, którą niesie jego
znękanemu sercu. %7ływi macierzyńskie uczucia dla Chris. On sam zaczynał ją kochać
jak córkę.
Potem wdał się w szczegóły jak usłyszał głos Chris mówiącej o szczęściu przeby-
wania razem ze swymi rodzicami. Przytaczał różne ckliwe wypowiedzi zmarłej, które
zupełnie do niej nie pasowały, o ile dobrze znałem małą Chris za życia. Poza tym zwy-
kła podkreślać w swoich wypowiedziach podczas seansów, że tatuś i mamusia kochają
drogą panią Spragg!
Ale ty, oczywiście, w to nie wierzysz przerwał.
Nie to, że nie wierzę. Daleki jestem od tego. Jest paru ludzi, którzy zajmują się
spirytyzmem, i przyjmują ich słowa bez zastrzeżeń. Jak również z pełnym szacunkiem
i powagą traktuję media, które są przez nich polecane. Domyślam się, że pani Spragg
ma dobre rekomendacje.
Simon znów wpadł niemal w ekstazę mówiąc o niej. Wprost niebo mu ją zesłało.
Spotkali się w nadmorskiej miejscowości, gdzie przebywał przez dwa miesiące. Zupełny
przypadek. I jak wspaniały owoc tego spotkania!
Wyszedłem od niego bardzo wzburzony. Potwierdziły się moje najgorsze obawy, ale
zupełnie nie wiedziałem, jak mogę temu zaradzić. Po dokładnym rozważeniu sprawy
zdecydowałem się napisać do Philipa Garroda, męża Grace, najstarszej bratanicy mego
przyjaciela. W bardzo oględny sposób wyłożyłem mu całą sprawę wskazując na niebez-
pieczeństwo zagrażające ze strony tej kobiety, która może całkowicie zawładnąć umy-
słem starca. Poddałem mu myśl, by skontaktował się z kimś godnym zaufania z towa-
rzystwa spirytystycznego. Z tym, jak sądziłem, Philip nie powinien mieć większych
trudności.
Garrod zaczął działać natychmiast. Zdawał sobie sprawę lepiej niż ja, że stan zdro-
wia Simona Clode a może się pogorszyć lada moment. Jako zaś praktyczny człowiek,
nie zamierzał pozwolić, by jego najbliższa rodzina została pozbawiona praw do mająt-
ku, który jej się słusznie należał, na skutek zakusów i machinacji pani Spragg.
Następnego tygodnia przyszedł do mnie w towarzystwie sławnego profesora
Longmana, świetnego naukowca, który swą osobą nadawał spirytyzmowi rangę zjawi-
ska godnego uwagi i poważania. Ponadto jako człowiek odznaczał się nieposzlakowaną
42
uczciwością i rzetelnością. Philip Garrod zaprosił profesora do domu stryja swej żony.
Efekt tej wizyty był jednak wysoce niefortunny. Podczas swej bytności w domu Clode a
profesor Longman niewiele mówił. Przeprowadzono dwa seanse w jego obecności, ale
nie znam bliższych szczegółów. Profesor przez cały czas zupełnie się nie angażował, a po
wyjezdzie napisał list do Philipa Garroda, w którym donosił, że nie wykrył wprawdzie
jawnego oszustwa w działalności pani Spragg, niemniej jednak prywatnie wątpi w au-
tentyczność tych seansów. Stwierdził jeszcze, że Garrod może pokazać ten list panu
Clode owi, jeśli uzna to za stosowne, ale osobiście radził skontaktować go raczej z me-
dium z prawdziwego zdarzenia.
Garrod zaniósł list prosto do Clode a, który zareagował w najmniej oczekiwany
sposób. Wpadł po prostu w furię.
To wszystko są niecne insynuacje, by zniesławić panią Spragg, która jest oczer-
nianą i krzywdzoną przez wszystkich świętością krzyczał. Ona sama skarżyła się mu
na jawną wrogość i zazdrość, którymi często otaczano ją w kraju. Podkreślał, że nawet
Longman zmuszony był przyznać, iż nie wykrył oszustwa w jej seansach. Eurydice
Spragg zjawiła się w najgorszym momencie jego życia, by nieść mu ukojenie i po-
moc. On zaś gotów jest bronić jej, nawet jeśli miałoby go to skłócić z całą rodziną. Pani
Spragg znaczy dla niego więcej niż ktokolwiek na świecie.
Philip Garrod został bez ceremonii wyproszony z domu, a zdrowie Simona Clode a
pogorszyło się wskutek tego incydentu. Przez ostatnie dni ciągle leżał w łóżku, po czym
okazało się, że istnieje niebezpieczeństwo stałego inwalidztwa aż do chwili, gdy śmierć
zabierze go z tego świata.
W dwa dni po niefortunnej interwencji Philipa zostałem pilnie wezwany do
Clode a. Leżał w łóżku i nawet laik jak ja mógł łatwo spostrzec, że naprawdę jest bardzo
chory. Oddychał ciężko, z trudem łapiąc powietrze.
To już koniec powiedział, przywitawszy się ze mną. Czuję to. Nie zaprze-
czaj, Petherick. Przed śmiercią chcę jednak wypełnić powinność wobec osoby, która
zrobiła dla mnie więcej niż ktokolwiek na świecie. Chcę zmienić testament.
Oczywiście. Proszę podać mi szczegóły, a ja sporządzę testament i prześlę go
pocztą.
To na nic. Widzisz, przyjacielu ciągnął z trudem chory mogę nie przeżyć tej
nocy. Ja już napisałem, czego chcę, i mam to tutaj sięgnął pod poduszkę. Powiedz
mi tylko, czy dobrze to jest sformułowane.
Wyjął kartkę papieru, na której ołówkiem skreślił kilkanaście słów. Jego ostatnia
wola była zupełnie jasna. Zostawiał pięć tysięcy funtów każdemu ze swych bratanków,
a resztę sporej fortuny zapisał Eurydice Spragg w dowód wdzięczności i podzięki . Nie
podobało mi się to, ale co miałem robić. Nie było mowy o niepoczytalności Clode a,
gdyż był w pełni sił umysłowych. Wezwał dwie służące, które stawiły się pospiesznie
43
w pokoju swego pana. Pokojówka Emma Gaunt, wysoka kobieta w średnim wieku, słu-
żyła u Clode a wiele lat i pielęgnowała go z oddaniem podczas choroby. Drugim świad-
kiem była kucharka, czerstwa i dorodna kobieta około trzydziestki. Simon Clode pa-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]