[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kindan popatrzył na nią ze zdziwieniem.
 Mo\e mógłbyś poprosić o zmianę szycht  dodała.
 Tarika?  Zenor pokręcił głową.  Nie wiem&  Có\, jak chcesz. Albo przestaniesz marudzić,
albo przejdziesz do szychty Tarika.
 O co ci chodziło?  zapytał ją Kindan po wyjściu Zenora.
 Pamiętasz stemple w ulicy Tarika?  Kiedy przytaknął, wyjaśniła:  My nie mo\emy
powiedzieć o tym mojemu tacie, bo wydałyby się nasze wizyty w kopalni. Ale jeśli Zenor zacznie
pracować pod ziemią w brygadzie Tarika, zobaczy złe podpory i ostrze\e tatę.
Kindan i Nuella ucieszyli się, gdy Zenor z dumą oznajmił, \e zaczyna pracę pod ziemią.
 Najlepsze jest to  mówił, radośnie zacierając ręce  \e nie będę musiał rano karmić małej!
Regellan myśli, \e zyska na tej zamianie, wyobra\acie sobie?  A zatem załatwione  oznajmiła z
zadowoleniem Nuella, kiedy wieczorem weszła do szopy.
Zasłona opadła za jej plecami. Nikt więcej się nie zjawił.
 Mistrz Zist cię przyprowadził?  zapytał Kindan.
Nuella wzruszyła ramionami.
 Nie, przyszłam sama.
Kindan wzniósł brwi.
 Czy to bezpieczne? A jeśli ktoś cię zobaczy?  Albo mnie zagadnie, albo zignoruje 
powiedziała niecierpliwie.  Widząc, \e się nie odzywam, pewnie wybierze to drugie.  Poklepała
płaszcz i ściągnęła kaptur.  Przy tej pogodzie wszyscy się tak ubierają.
Miała rację. Był środek wyjątkowo srogiej zimy.
 Niedługo przyjdzie wiosna  powiedział na pocieszenie.
 No właśnie! I co mo\emy zrobić? Kindan był zbity z tropu jej wybuchem.
 Od ponad miesiąca nie mamy \adnych wieści, a wiosna coraz bli\ej  mówiła.  Co będzie z
ludzmi? Co będzie z tymi, o których martwił się M tal? Z tymi, którzy mogą zostać zalani w czasie
wiosennych powodzi?  Z najwy\szym trudem zapanowała nad gniewem.  Myślałam, wiesz& \e
mo\e na coś się przydam.
Spochmurniała.
 Nie nadaję się do pomocy. Do niczego się nie nadaję.
 Pomogłaś mnie  zapewnił ją cicho. Kisk ćwierknęła, chcąc ją pocieszyć, i trąciła głową w
ramię.  Mnie i Kisk. Gdyby nie ty, nie wiedzielibyśmy połowy tego, co wiemy. Niebawem
będziemy gotowi zejść do kopalni i& Przerwało mu pogardliwe parsknięcie.
 Pewnie, wy zejdziecie do kopalni, ale co będzie potem? Co ja wtedy zrobię?  Dziękujemy ci,
Nuello, bardzo nam pomogłaś, a teraz wracaj do swojego pokoju. I uwa\aj, \eby nikt cię nie
zobaczył!  Głos jej się załamał na ostatnim słowie. Usiadła na słomie i skuliła się \ałośnie,
chowając twarz w dłoniach. Kindan nie wiedział, co powiedzieć, i cisza przedłu\ała się nieznośnie.
Gdy wreszcie otworzył usta, Nuella wyciągnęła rękę i przekrzywiła głowę, patrząc w stronę zasłony
w drzwiach szopy.
 Mo\esz wejść  powiedziała.  Słyszałeś tyle, \e ju\ nic więcej nie mo\e mi zaszkodzić.
Po chwili zasłona zaszeleściła i w przyćmionym świetle ukazała się niewysoka postać.
 Wyglądasz jak Dalor!  To była Renna.
Nuella pociągnęła nosem, wdychając jej zapach, i pokiwała głową na znak zrozumienia.
 Jesteś siostrą Zenora  powiedziała.  Pachniecie tak samo.
 Tak, to Renna  potwierdził Kindan. Przenosił spojrzenie z jednej dziewczyny na drugą.  Nie
powinnaś być na posterunku obserwacyjnym?  Powinnam  odparła Renna  ale Jori była mi
winna przysługę.  Popatrzyła na Nuellę.  Zobaczyłam, \e ktoś idzie z warowni i&  Zledziłaś
mnie, bo pomyślałaś, \e to Dalor, prawda? Rumieniec Renny potwierdził słuszność tego domysłu.
Kindan pamiętał, jak Nuella szanta\em zmusiła Dalora do pomocy,  bo przypadkiem wiedziała, w
kim jest zadurzony . Z rumieńca Renny wywnioskował, \e uczucie jest wzajemne. Nagle Kisk
podniosła głowę, ćwierknęła i trąciła go w ramię. Zamknął oczy, \eby się skupić, ju\
przyzwyczajony do odbierania jej obrazów.
 To J lantir i Lolanth  powiedział po chwili. Kisk znowu zaszczebiotała. Posłusznie zamknął
oczy, koncentrując się na obrazach, które starał się tworzyć wher stró\. Obrazy układały się w
szybki ciąg: tęczowa sylwetka ciągnięta do tyłu przez czyjąś rękę, następnie biegnąca tak szybko,
\e a\ nogi się rozmywały, potem potrząsająca rytmicznie głową, kłaniająca się nisko, znowu w
biegu.
Z uśmiechem powiedział:  Mówi, \e przeprasza za spóznienie. Zaraz tu będzie.
 Smoczy jezdziec?  pisnęła Renna.
Kindan przytaknął.
 Tutaj? Znowu pokiwał głową.
 Teraz?  Ju\, prawdę mówiąc  powiedział J lantir, wchodząc do szopy. W jego wesołych
oczach zamigotało zdziwienie, gdy spostrzegł, \e to nie Nuella mówiła. Potem znów poweselał,
patrząc na Nuellę.  Twój sekret wyszedł na jaw. Doskonale! Bałem się&  Jej sekret wcale nie
wyszedł na jaw  powiedział Kindan, kręcąc głową.  Na razie jest tylko zagro\ony.
J lantir posmutniał.
 Ha, to mo\e wszystko utrudnić. Widzicie, nie było mnie tak długo, poniewa\& Nie, powiem
inaczej: wróciłem, bo pojawiły się niespodziewane problemy.
 Co się stało?  zapytała Nuella.
 Chwileczkę.  Kindan zwrócił się do Renny, która patrzyła na jezdzca oczami wielkimi jak
spodki.  Renno, powiadom mistrza Zista o przybyciu J lantira. Mo\e ka\e ci przynieść napoje,
ale gdyby chciał cię odprawić, to powiedz, \e ja prosiłem cię o powrót. I \e wszystko mu
wyjaśnimy.
 Zamieniam się w słuch  mruknęła Nuella, znów w dobrym humorze.
ROZDZIAA 11
Wherze stró\u, wherze stró\u, ratuj nas w potrzebie, Zawołaj smoka na pomoc.
 Renna ju\ tu była, gdy zjawił się J lantir  zakończył. Kindan wyjaśnienia. Twarz mistrza Zista
odzyskała mniej więcej normalny kolor, gdy ochłonął po pierwszym wybuchu złości na wieść, \e
Renna odkryła tajemnicę.
Był gotów urwać Kindanowi głowę za dopuszczenie Renny do sekretu  dla Nuelli te\ miał kilka
przykrych słów  ale chłopcu udało się dojść do głosu i nie zamilkł, dopóki nie opowiedział
dokładnie wszystkiego od początku do końca. Harfiarz westchnął.
 J lantir miał właśnie zdradzić nam powód swojego przybycia, kiedy wysłałem Rennę po ciebie,
mistrzu.
 Hm  mruknął harfiarz i zwrócił się do J lantira:  Panie, najpierw chciałbym przeprosić za
opóznienie w przekazaniu twojej wiadomości& Jezdziec machnął ręką, jakby opędzał się od
przeprosin.
 Nie ma za co przepraszać, mistrzu Zist, nie czyńcie sobie wyrzutów  rzekł uprzejmie. Pokiwał
palcem i dodał:  Myślałem, \e zgodziliśmy się zapomnieć o formalnych tytułach.
 Wy jednak zwiecie mnie mistrzem  zaprotestował harfiarz.  Nie mogę nie odwzajemnić
grzeczności. J lantir roześmiał się.
 Tylko dlatego \e twoi podopieczni padliby trupem, gdybym tego nie zrobił.  Konspiracyjnym
szeptem dodał:  Musisz mi kiedyś powiedzieć, jak wypracowałeś taką dyscyplinę. Chciałbym
wypróbować tę sztuczkę na kilku moich jezdzcach. Mistrz Zist zaśmiał się z wdzięcznością.
 Obawiam się, \e w \aden sposób nie nadrobisz moich lat pracy w Siedzibie Harfiarzy, gdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl