[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie nadwerę\any w codziennych utarczkach - był nieraz nawet większy ni\
rodziców. Cieszymy się więc, gdy nasze dzieci są bogate w ciocie. A te z
domu dziecka nie mają nawet cioci.
Je\eli dziecko nie mo\e znalezć się na stałe w rodzinie, du\ą dla niego
pomocą mo\e być tak zwana rodzina zaprzyjazniona, która zapraszałaby na
niedziele i święta, pomagała w ró\nych sytuacjach, a przede wszystkim
pamiętała. Rodzina zaprzyjazniona to ciocia, która przejmuje się stopniami,
dba o wygląd zewnętrzny i o plany na przyszłość, uczy domowego
gospodarowania i rodzinnych zwyczajów; to wujek, który jest zupełnie inny
ni\ dotychczas znani mę\czyzni: nie jest pijakiem, nie bije \ony, troszczy
się o dzieci, zabiera na spacer i opowiada o ciekawych rzeczach.
Rodzina zaprzyjazniona nie przejmuje na siebie całego cię\aru
odpowiedzialności za dziecko, ale decyzja nawiązania kontaktu jest jednak
bardzo powa\na. Stworzenie dziecku nadziei na trwałą przyjazń i zawiedzenie
jej jest nową wielką krzywdą, która jeszcze bardziej utrudni na przyszłość
kontakty społeczne. Trzeba tę decyzję głęboko rozwa\yć, omówić z całą
rodziną (tak\e z dziećmi, jeśli się je posiada), przemyśleć dokładnie - ale
nie za długo. Pamiętajmy: pociąg z marznącymi dziećmi i dziś stoi na
jakiejś bocznicy. Nie trzeba się nawet nara\ać na niebezpieczeństwo, \eby
do niego dotrzeć. Wystarczy wyciągnąć ręce. Ręce \yczliwe i odpowiedzialne.
Zbieramy ułomki
Rozwój człowieka przebiega od zainteresowania głównie sobą w kierunku
zainteresowania innymi, co pozwala mu jakby przekraczać siebie. Dziecięcy
egocentryzm przekształca się w zainteresowanie światem zewnętrznym,
traktowanym przedmiotowo; pogłębia o zdolność wczuwania się w potrzeby i
prze\ycia innych ludzi, wreszcie dochodzi do umiejętności aktywnego
działania na ich rzecz, co jest znakiem dojrzałości społecznej. Umo\liwia
to tworzenie trwałych więzi społecznych: rodziny, narodu i innych grup.
Społeczeństwo ludzi dojrzałych mo\e współdziałać solidarnie w tworzeniu
nowych idei i struktur, w organizowaniu \ycia godnego człowieka. Nie ka\dy
jednak rozwija się tak prawidłowo. Bywa, \e pod względem społecznym ludzie
zatrzymują się na poziomie małych dzieci, które myślą tylko o sobie i bawią
się obok siebie, ale nie ze sobą, gdy\ nie umieją jeszcze współdziałać, a
ich kontakt ogranicza się do wzajemnego przyglądania się sobie, wyrywania
zabawek i pilnowania swojej własności.
Takie zatrzymanie rozwoju społecznego zdarza się poszczególnym ludziom,
mo\e się te\ zdarzyć na skalę społeczną. Społeczeństwo składałoby się w
takim wypadku z osób skoncentrowanych na sobie i ewentualnie na swojej
najbli\szej rodzinie, dbających o swoje tylko interesy, nie wczuwających
się w potrzeby innych, a jeśli nawet dostrzegających je, to nie starających
się przyjść z pomocą. Byłoby to społeczeństwo ludzi obcych sobie i w
rezultacie samotnych. Do pewnego stopnia coś takiego ju\ się z nami stało.
Systematyczne zrywanie więzi ludzkich, uniemo\liwianie autentycznej
aktywności społecznej w organizacjach religijnych, młodzie\owych i innych
oraz zajmowanie czasu nie tylko przez pracę zawodową, ale przez trudności w
załatwieniu czegokolwiek, powodowało coraz większą izolację poszczególnych
ludzi czy rodzin. Obecna, szczególnie trudna sytuacja, mo\e ten proces
pogłębić, gdy ka\dy skoncentruje się na walce o przetrwanie swoje i swojej
rodziny. Będziemy wtedy jak dzieci siedzące w kojcu obok siebie i
wyrywające sobie lalki i cukierki - niby razem, a coraz bardziej osobno.
Walka o przetrwanie mo\e się jednak stać zarazem walką o rozwój
człowieka, i to o rozwój na skalę społeczną, o prawdziwą dojrzałość. Jest
taki wiersz Norwida:
Jak dziki zwierz przyszło nieszczęście do człowieka
i zatopiło weń fatalne oczy
czeka, czy człowiek zboczy?
Lecz on odejrzał mu jak gdy artysta
mierzy swojego kształt modelu
i spostrzegło, \e on patrzy co skorzysta
na swym nieprzyjacielu.
I zachwiało się całą postaci wagą
i nie ma go.
To, w jakich warunkach dziś \yjemy, mo\na ju\ określać nie tylko w
kategoriach kłopotu, niewygody i trudności, ale wręcz nieszczęścia.
Trudności w zaopatrzeniu, niepokojący obraz morfologiczny krwi u zle
od\ywianych dzieci, zły stan nerwów i w związku z tym napięta atmosfera w
rodzinach. Ale - jak pisze Norwid - mimo fatalnego wzroku wpatrzonego w nas
nieszczęścia, człowiek zawsze jeszcze mo\e patrzeć: "co skorzysta na swym
nieprzyjacielu". Czy z dzisiejszego nieszczęścia - fatalnej sytuacji
codziennego \ycia - mo\emy jednak coś skorzystać, my, udręczone
społeczeństwo?
Mo\e się to wydawać nieprawdopodobne, a jednak przy głębszym
zastanowieniu się widać mo\liwość korzyści, choć korzyści innego rodzaju.
Tą korzyścią mo\e być odrodzenie więzi społecznej, uczulenie na potrzeby
innych, otwarcie oczu na drugiego. Je\eli w walce o ka\dy dzień będziemy
myśleć tylko o sobie, jeszcze bardziej na sobie się koncentrując, będzie to
regres w skali społecznej. Je\eli dostrze\emy innych - będziemy się
rozwijać. Będzie to postawa godna człowieka, który nie poddaje się biernie
sytuacji, ale nawet najtrudniejszą potrafi tak pokierować, aby nieszczęście
"zachwiało się całą postaci wagą".
Chodzi tu o sprawy proste, codzienne, potrzeby zwykłe - nawet wręcz
prymitywne - ale pomagając innym w ich zaspokajaniu, pomagamy im \yć, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]