[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Dawna nazwa Chebu
34
sam pan Brandejs, cały w ukłonach, a mnie ukłonił się szczególnie grzecznie, i ni stąd, ni zowąd zagadał.
Mówił o tym niemiłym wydarzeniu i przepraszał... Aleja mu na to, że nie przyjmuję tych przeprosin, że
jeszcze zobaczymy... A kiedy płaciłem panu oberowi Skowronkowi, powiedziałem: No i widzisz pan,
guzik to panu pomogło, że obsługiwałeś pan angielskiego króla... Podniosłem się i wszedłem pomiędzy
stoły, oficerowie armii niemieckiej pozdrawiali pannę Lizę, a ja oddawałem im ukłony, jakby te
pozdrowienia przeznaczone były też dla mnie...
Tej nocy panna Liza wzięła mnie do siebie, ale najprzód byłem z nią w jakimś wojskowym kasynie na
Przykopach, w jakimś brązowym domu. Piliśmy szampana za zajęcie Pragi, oficerowie przepijali do Lizy, do
mnie nawet też, a ona za każdym razem opowiadała, jaki to byłem dzielny, że broniłem jej germańskiego
honoru przed czeską soldateską, a ja kłaniałem się i dziękowałem za pozdrowienia i wzniesione kielichy, tyle
że nie wiedziałem, bo i skąd, że te pozdrowienia przeznaczone były wyłącznie dla Lizy, a mnie ledwie
tolerowali traktując jako dodatek do Lizy, przełożonej wojskowych sanitariuszek, jak dowiedziałem się z
tytułowania przy toastach... Ale miałem takie cudowne uczucie, że mogę uczestniczyć w tej uroczystości, że
jestem między rotmistrzami i pułkownikami, że jestem między młodymi ludzmi o identycznych niebieskich
oczach i identycznych płowych włosach jak ja, który co prawda nie umiem porządnie po niemiecku, ale
czuję się Niemcem, który niczym Zpiąca Królewna musiałem spotkać się z panną Lizą, nadepnąć jej na
czarny bucik i przebudzić się, zupełnie tak jak to jest w tej bajce. A kiedy szliśmy z tej uroczystości dokądś,
gdzie jeszcze nigdy nie byłem, Liza poprosiła mnie, żebym zajrzał do swoich akt, bo na pewno muszę mieć
jakiegoś germańskiego przodka, a ja jej powiedziałem tylko tyle, że mój dziad ma na nagrobku wypisane
Johann Detsche i że był dworskim koniuszym. Zawsze wstydziłem się tego koniuszego, ale kiedy Liza to
usłyszała, to jakbym urósł w jej oczach, bardziej, niż gdybym był czeskim hrabią. Wydawało się, że dzięki
temu Detsche padły wszystkie mury i cienkie ściany, które nas dzieliły. Milczała całą drogę, potem
otworzyła bramę starej kamienicy i stąpaliśmy po schodach, a ona na każdym piętrze całowała mnie długo i
głaskała spodnie w kroku, a kiedy weszliśmy do jej pokoju, zapaliła na stole lampę i cała zwilgotniała, i
oczy, i usta, a na jej oczach pojawiło się bielmo, taka błona. Przewróciła mnie na kanapę i znowu długo
całowała, obmacała i przeliczyła językiem wszystkie moje zęby, nieustannie przy tym postękując i jęcząc
niczym ciągle otwierana i zamykana przez wiatr furtka. A potem nie dało się już zrobić nic innego niż to, na
co czekałem, z tym, że nie wyszło to ode mnie, tak jak bywało dawniej, ale od niej. To ona miała na mnie
ochotę i pozwalała mi na wszystko. Rozbierała się powoli, patrząc, jak ja to robię, a myślałem, że skoro jest
w wojsku, to musi mieć wojskową garderobę, jakąś halkę albo spód, że siostrzyczki z lazaretu na pewno
noszą wyfasowaną bieliznę, ale ona miała wszystko identyczne jak panienki, które chodziły do hotelu
Paryż na oględziny do panów maklerów, identyczne jak panienki u Rajskich . A potem nasze nagie ciała
przylgnęły do siebie, wszystko zrobiło się jakieś takie ciekłe, jakbyśmy byli ślimakami przylepionymi do
siebie oślizgłymi, wysuniętymi z muszli ciałami. Liza dygotała przerazliwie, drżała cała, a ja po raz pierwszy
poznałem, że jestem zakochany i kochany, było to coś całkiem innego niż dawniej. Wcale mnie nie prosiła,
żebym uważał albo żebym był ostrożny, wszystko działo się tak najzupełniej po prostu, ruchy i scalenie, a
potem droga pod górę, coraz jaśniej, aż wreszcie eksplozja światła i stłumionego rzężenia i jęku... Pózniej też
się mnie nie bała, nawet przez chwilę. Wypięła brzuch w stronę mej twarzy i mocno objęła nogami głowę
przy łonie, i nie wstydziła się choćby przez chwilkę, ba, na odwrót, jakby to było całkowicie naturalne,
uniosła się i pozwoliła, żebym długo lizał ją językiem, aż wreszcie wyprężyła się i dała mi posmakować,
żebym językiem i na języku przeżył wszystko to, co odegrało się w jej ciele... Pózniej, kiedy leżała na
plecach z założonymi pod głowę rękami i rozrzuconymi nogami, gdzie płonęła kępka jasnych włosków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]