[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ze strachu uciekać z parowca. I teraz temu nie wierzy. Musiały być jakieś tajemni-
cze przyczyny. On dobrze wie o tym. Był on człowiekiem wielkiego doświadczenia
i chce, by biały Tuan (pan) wieóiał  zwrócił się do Brierly'ego, który nie podniósł
nawet głowy  że on nauczył się wielu rzeczy, służąc białym luóiom na morzu przez
baróo wiele lat  i nagle uniesiony, zaczął wymieniać óiwnie brzmiące nazwiska
zmarłych kapitanów, zapomnianych okrętów. Przerwano mu w końcu. Nastała ci-
sza w sąóie  nieprzerywana cisza trwała parę minut, aż przeszła powoli w szept.
Ten epizod wywołał sensację; w drugim dniu śleótwa zrobił wrażenie na wszystkich
obecnych; jeden tylko Jim sieóiał zasępiony na końcu pierwszej ławki i nie spojrzał
nawet na tego óiwnego świadka, mającego jakąś tajemniczą teorię obrony.
I tak ci dwaj biedacy nie puszczali steru na parowcu niemającym już żadnej drogi
do przebycia, czekając, by znalazła ich śmierć, gdyby im była przeznaczona. Biali nie
rzucili im jednego spojrzenia, zapomnieli zapewne o ich egzystencji. Z pewnością Jim
nie pamiętał o nich. Pamiętał, że nic zrobić nie może teraz, gdy pozostał sam. Nic
Odwaga, Zmiech,
innego nie pozostawało, tylko utonąć z parowcem. Nie było potrzeby przeciwóiała- Tchórzostwo
nia temu, bo po co? Czekał w milczeniu, zesztywniały w pojęciu jakiejś bohaterskiej
dyskrecji. Wołano go po cichu. Pierwszy maszynista przebiegł ostrożnie most i po-
ciągnął go za rękaw.  Chodz pan! Pomóż! Na miłość Boga, chodz i pomóż pan!
Wrócił na palcach do łoói i znów przybiegł, targając za rękaw, prosząc i przeklinając
jednocześnie.
 Zdaje mi się, że gotów był całować moje ręce  rzekł Jim óikim głosem 
a potem zaraz, pieniąc się, szeptał mi w twarz:  Gdybym miał czas, z przyjemnością
rozgniótłbym ci czaszkę! Odepchnąłem go. Nagle schwycił mnie za szyję. Psiakrew!
Palnąłem go i nie patrząc trafiłem.  Nie chcesz ratować własnego życia, ty przeklęty
Lord Jim 42
tchórzu?  mówił, łkając. Tchórzu! On nazwał mnie przeklętym tchórzem! Ha, ha,
ha, ha! On nazwał mnie & Ha, ha, ha!&
Oparł się o poręcz fotela i trząsł się ze śmiechu. Nigdy w życiu nie słyszałem czegoś
Cisza, Zmiech
równie bolesnego jak ten śmiech. Padł on jak zaraza na tę wesołość wywołaną osłami,
piramidami, bazarami i czy ja wiem czym? Przez całą długość galerii głosy umilkły,
blade twarze jednym ruchem zwróciły się ku nam, a cisza stała się tak wielka, iż
spadająca na dywan łyżeczka sprawiła donośny hałas.
 Nie możesz się tak śmiać wobec tych luói  mówiłem.  To jest dla nich
przykre.
Z początku zdawało się, że nie słyszał, ale po chwili, patrząc nie na mnie, ale jakby
na jakąś straszną marę  mruknął niedbale:
 O! Pomyślą, żem p3any!
Słowo, Kondycja luóka
Sąóąc z jego wyglądu, zdawałoby się, że już nigdy nie wyda głosu. Ale nie ma
obawy! Nie mógł się powstrzymać od opowiadania, tak jak nie mógłby przerwać nici
swego życia tylko poprzez samą chęć.
 Mówiłem do siebie:  Toń, przeklęty! Toń!  tymi słowy zaczął znowu opowia-
danie.
Chciał, żeby to się już skończyło. Był sam i to wezwanie do parowca sformułował
w swej głowie, a zarazem bawił się widokiem lichej komedii. Wciąż jeszcze majstrowali
przy łoói. Kapitan wydawał rozkazy:  Wlezcie pod spód i spróbujcie podnieść! 
tamci naturalnie myśleć o tym nie chcieli.
 Rozumie pan, że znalezć się pod łoóią, kiedy parowiec mógł w jednej chwili
zatonąć, nie było rzeczą pożądaną.  A czemuż pan nie wlezie  pan jest najsilniejszy!
 zapiszczał mały maszynista.  Do diabła! Za gruby jestem! odciął się zrozpaczony
kapitan.
To było tak śmieszne, że mogło aniołów do łez pobuóić. Stali chwilę bezrad-
nie i nagle główny maszynista rzucił się do Jima:  Chodz pan i pomóż, człowieku!
Zwariował pan, czy co, by wyrzekać się ostatniej naóiei ocalenia? Chodz pan, po- Szaleństwo
móż, człowieku! Człowieku! Spójrz pan tam  spójrz! Jim zwrócił nareszcie wzrok
Burza, Obłok
ku miejscu z takim uporem wskazywanym przez tamtego. Ujrzał czarną chmurę,
która zajęła już trzecią część nieba. Wiecie, jak się takie chmury zjawiają o tej porze
roku. Z początku widnokrąg ciemnieje  nic więcej; następnie wznosi się chmura [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl