[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Klepnęła go lekko pięścią w ramię.
Wiesz, co mam na myśli. Jak w szkole tańca! Nie sądziłam, że jeszcze
to się robi, chyba że w telewizji.
Tylko czasami. Jednym z plusów staroświeckiej klasycznej edukacji
jest to, że nie będę ci deptać po palcach zakpił, wyciągnął dłoń i skłonił się
teatralnym gestem. Pokażmy mojemu bratu, z jakiego jesteśmy odlani
materiału.
Andrew nie mógł się doczekać chwili, aż porwie ją w ramiona. Teraz, ku
swojej radości, odkrył, że Libby jest urodzoną tancerką. Gładko dała się
prowadzić, opierając rękę na jego ramieniu, trzymając się odrobinę za daleko
jak na jego gust, ale może tak było lepiej.
Kiedy nadszedł czas, by powierzyć ją Willowi, uczynił to z niechęcią.
Libby jest świetna orzekła Sally. Urocza. Cieszę się, że jesteście
razem.
Powoli. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Oczywiście. Jest bardzo ładna. Czarująca. Inteligentna. Willowi bardzo
się podoba.
61
R
L
T
Widzę warknął, obserwując, jak Libby, która miała uchodzić za jego
dziewczynę, i jego rozbawiony brat wirują w chmurze jedwabiu i ogonów
fraka. Do licha, jeżeli Will będzie ją trzymał jeszcze bliżej...
Już czas, żebyś sobie znalazł jakąś fajną dziewczynę mruknęła Sally,
a on westchnął. Gdyby tylko...
No i kto jest lepszy?
Libby przenosiła wzrok z jednego brata na drugiego, szarpiąc się między
lojalnością a niechęcią do konfliktów.
Nie jestem ekspertem, ale uważam, że obydwaj jesteście świetni.
Andrew wspaniale prowadzi, a Will odznacza się wielką inwencją. %7ładen z
was nie deptał mi po nogach, a to już zasługuje na najwyższą pochwałę.
Zgrabnie to ujęłaś, ale nie odpowiedziałaś na pytanie zaprotestował
Will. Wiedziałem, że tak będzie.
Remis? zaproponowała.
Och, powiedz mu, że jest lepszy zniecierpliwił się Andrew. Niech
wygra, bo inaczej nie da nam spokoju.
Zgoda, jest lepszy. To chciałeś usłyszeć?
Tak! Will był wyraznie zadowolony. Andrew przewrócił oczami i
westchnął.
Sally, zabierz go. Niech nam da trochę pożyć.
Dobrze. Sally wstała i pomasowała dłonią plecy. Dawno już
powinnam być w łóżku. On też.
Will objął ją za ramiona i poprowadził do drzwi.
No to kto jest lepszy? spytał cicho Andrew, ciekaw, co Libby powie
teraz, gdy zostali sami.
Nie wiem. Chyba powinnam jeszcze coś sprawdzić stwierdziła z
powagą.
62
R
L
T
Uśmiechnął się i podał jej rękę.
Sprawdzaj wyszeptał i przyciągnął ją do siebie.
Wtulił się policzkiem w jej włosy i zachłysnął upajającym zapachem
jabłek. Jej ciało delikatnie dopasowało się do niego. Poczuł, że jego ciało
gotuje się do odpowiedzi i że Libby wstrzymała na chwilę oddech, a potem
zatonęła w jego objęciach. Był zbyt zmęczony, aby panować nad sobą i
walczyć z pragnieniem zamknięcia jej w ramionach. Brak snu dokuczał mu
coraz bardziej, a te kilka godzin, które spędził na kanapce w garderobie, wcale
się nie liczyło. Popatrzył jej w oczy.
Chcesz jeszcze zostać? Ja jestem skonany.
Chętnie się położę. Mam strasznie niewygodne buty.
Oczy jej błyszczały. Nie był pewien, czy nie zrozumiała opacznie jego
intencji. Naprawdę miał na myśli weekend bez zobowiązań, kiedy ją zapraszał.
Poszli na górę. Przy drzwiach do sypialni Andrew się zawahał. Nie mógł
tam wejść razem z nią, nie teraz. Nie ufał samemu sobie, kiedy jego ramiona
czuły jeszcze, jak ciało Libby kołysze się w tańcu.
Powiem tylko dobranoc rodzicom wykręcił się niezręcznie. Rano
muszę wyjechać bardzo wcześnie i się nie zobaczymy. Nie czekaj na mnie.
Zniknął, zanim uległ pokusie, by znalezć się z nią w pokoju i kochać się
do utraty tchu.
Też coś! Dlaczego miałaby czekać? Nie jest jego dziewczyną, spełniła
swoje zadanie, grzecznie przez cały wieczór odstraszała od niego kandydatki
na żonę.
Zasłona dymna, pokazówka, zmyłka dla biednej Charlotte i jej koleżanek,
pomyślała Libby, odpinając orchideę i zdejmując szal. Zsunęła z siebie suknię,
zmyła makijaż, umyła zęby i padła do zimnego łóżka.
63
R
L
T
Byłoby miło, gdyby Andrew się w nim znalazł. Zaśmiała się pod nosem.
Miło? Wcale nie byłoby miło, tylko cudownie, wspaniale, niewiarygodnie.
Zgasiła światło w sypialni, ale zostawiła je w garderobie. Leżała w
półmroku, czekając na jego powrót. Andrew pomyśli, że zasnęła.
Usłyszała wreszcie, jak Andrew porusza się po cichu, potem zgasło
światło. W końcu zapadła w sen...
Kiedy się obudziła, było zupełnie ciemno. Usłyszała jego kroki. Usiadła i
zaczęła nadsłuchiwać.
Andrew? zapytała.
Libby, przepraszam, nie chciałem cię zbudzić. Wychodziłem przynieść
coś do picia.
Mogę pójść z tobą?
Jasne. Zrobimy sobie herbaty.
Libby zapaliła nocną lampkę i natychmiast tego pożałowała, bo Andrew
miał na sobie tylko luzne bawełniane spodnie. Opierały się na biodrach,
ukazując twarde mięśnie brzucha, szeroką klatkę piersiową i mocne ramiona.
Już poprzedniego dnia, kiedy ukazał się w samym ręczniku, uznała ten widok
za podniecający. Potem znalazła się na parkiecie w jego ramionach i poczuła
bliskość jego ciała. W ustach zrobiło jej się sucho.
Ukradłeś je w szpitalu? zapytała.
Nie, są z college'u. Znalazłem je w szufladzie. Zwykle... Urwał, a ona
się zaczerwieniła.
Zwykle śpi nago? Na sekundę przymknęła oczy i spróbowała nie dać się
ponieść wyobrazni.
Masz szlafrok?
64
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]