[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Doczłapał do łóżka i zwalił się na nie w ubraniu. Zamknął oczy, demonstracyjnie nie mówiąc
nic.
Artysta zostawił go na razie w spokoju.
I tak Kajman zrobi, co ma, co musi zrobić. Obiecał i od tego nie ma odwrotu.
Rozdział 9
Life is a waterfall,
we re one in the river,
and one again after the fall.
Swimming through the void
we hear the word,
We lose ourselves,
but we find it all.
Cause we are the ones that wanna play,
always wanna go,
but you never wanna stay,
we are the ones that wanna choose,
always wanna play,
but you never wanna lose.
Aerials, in the sky,
when you lose small mind,
you free your life.
Life is a waterfall,
we drink from the river,
then we turn around and put up our walls.
Swimming through the void
we hear the word,
We loose ourselves,
but we find it all.
Cause we are the ones that wanna play,
always wanna go,
but you never wanna stay,
we are the ones that wanna choose,
always wanna play,
but you never wanna lose.
Aerials, in the sky,
when you lose small mind,
you free your life.
Aerials, so up high,
when you free your eyes,
eternal prize.
System of a Down Aerials
1.
- Diabli nadali całą tę wizytację! - klął Wódz pod nosem. - Pokazu się oficyjelom zachciało...
Członkowie oddziału Os siedzieli w gabinecie Wodza wściekli jak swoje imienniczki. Generał
zażądał pokazowego skoku z makietą Róży, by móc go ładnie nagrać i objaśniać na różnych
szkoleniach. Skoro zespół tak doskonale wykazał się poprzednim razem, niech teraz przekaże
swoje umiejętności całej Polsce, a nawet i światu, po sprawiedliwości.
- Znowu Kamieńczyk go wkręcił w jakiś genialny pomysł? - zachodził w głowę Neon. -
Przecież to idiotyczne!
- Liczy na to, że damy dupy przed kamerami - zauważył %7łuczek, marudny jak zwykle, gdy się
nie wyspał: prawie do rana siedzieli z Arim w pokoju. - Będzie miał okazję udowodnić, że
nasza gotowość bojowa pozostawia wiele do życzenia.
- Musimy skończyć z tym balowaniem. - Pinio pokiwał głową, wzdychając boleśnie. - To się
kiedyś zle skończy.
- To jak ty zamierzasz przetrwać? - warknął Neon. - Na czym będziesz jechał, na miłości do
Ojczyzny?
- Dobra, dość tych dyskusji - zarządził Wódz. - Co się stało, to się nie odstanie. Zresztą w
końcu to nic takiego. Zrobimy pokazowy skok ze sztuczną Różą, potem klapa, rąsia, buzka,
gozdzik. Generał do domu, a my z powrotem na luz.
- Ja bym nie był takim optymistą - powiedział %7łuczek ponuro. - Nie czuję tej akcji, nie czuję
jej zupełnie. Szczerze mówiąc, to nie jest mój dzień.
- Oj, %7łuku, zepniesz się na ten jeden raz - powiedział Drakkar. - Zresztą, jak chcesz, możesz
być dzisiaj w rezerwie. Może Milka spróbuje złapać płatek?
- Nie ma mowy - odmówił tamten kategorycznie.
- Ja ją znam, raz się wciśnie na moje miejsce i już zostanę w rezerwie na zawsze. A mnie nie
bawi cały skok przeleciany w płaskiej.
- Wypróbowywanie nowych układów w taki dzień jak dziś jest całkowicie bezsensowne -
poparł go Wódz. - Robimy po staremu, bez żadnych zmian, po co ryzykować. Pamiętajcie:
generał ma obejrzeć, jak ładujecie w Różę cały magazynek, po czym wyjechać pełen
entuzjazmu dla naszych dzielnych Os. Aha, włączcie Cyprysy, przecież to tylko ćwiczenia. I
bez szaleństw w powietrzu. Może na wszelki wypadek skoczycie na Studentach... - Udał, że
się poważnie zastanawia nad tą opcją.
Zamachali gniewnie rękami.
- Ależ Wodzu, co Wódz! - odparli chóralnie z wyrzutem. - Będzie bezpiecznie, mucha nie
siada.
- Trzymam was za słowo - oznajmił. - Ubierajcie się. Generał raczy nas nawiedzić za pół
godziny. Macie być tryskający zdrowiem i optymizmem, ogoleni i w wyprasowanych
kombinezonach.
- Kombinezonów się nie prasuje - zaprotestował %7łuczek. - Nigdy tego nie robiłem i nie będę.
Wystarczy, że upiorę czasem.
- Coś ty? - Wódz popatrzył na niego drwiąco. - Nie prasuje się? Naprawdę?
Spadochroniarz zorientował się poniewczasie, że po prostu nie załapał żartu.
- No tak - stwierdził z rezygnacją, po czym spróbował się potargować, korzystając z okazji. -
Ale z tym goleniem się to było poważnie, co?
- Niestety tak. - Wódz pozostał nieugięty.
- Słyszysz, Milka - rzucił Neon. - Bierz się do roboty. Jeszcze podrapiesz pana generała, jak
cię będzie całował w policzek.
- Tak jest! - ziewnęła, zakrywając usta ręką. - Ku chwale Ojczyzny! Jezu, chodzmy już. Im
wcześniej zaczniemy, tym szybciej będzie po wszystkim.
- To niestety zależeć będzie od gościa - westchnął Drakkar, wiało od niego pesymizmem. -
Dobra, ludziki, zabieramy się do roboty. Oddział naprzód marsz!
Wyszli niemrawo od Wodza, rozeszli się po pokojach. Po piętnastu minutach wytargali
spadochrony z magazynu, powlekli się na start.
Zlimak popatrzył ze zdziwieniem na wysypujący się w jego kierunku szereg Os.
- Co jest, zespoły wam się pomyliły? - zapytał obruszony; oto dokonywali nielegalnej napaści
na jego królestwo. - Tu skacze wsparcie i ja rządzę. Spadajcie!
- Zmiana planu - rzucił Wódz, wchodząc na kwadrat. - Chwilowo przejmuję dowodzenie. Pan
generał we własnej osobie zapragnął obejrzeć popisy swoich drogich Os. Skaczących do
sztucznej Róży, z braku prawdziwego alarmu w stosownej chwili.
Zastępca skrzywił się i splunął na trawę.
- %7łeż kuuurwa mać - oznajmił z goryczą. - Też nie ma kiedy się bawić. Nie mógłby w
tygodniu?
- Może postanowił zabrać rodzinę na niedzielny piknik - powiedział Wódz, sięgając po
planówki.
- Dobra, to w końcu tylko jeden wylot. Robimy swoje i spadamy, potem bawicie się dalej. -
Popatrzył na spadochroniarzy, ustawionych w szeregu na linii sprawdzenia. - Rozejść się, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]