[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mowa w dzisiejszych rozkazach brygady. Co do mnie, to spełniałem zawsze swój
obowiązek i jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego, że tak powiem: na sa-
mym początku wojny, zadałem uczniom temat: Unsere Helden in Italien von
Vicenza bis zur Custozza, oder. . . 5
I cymbał podporucznik Dub dodał uroczyście:
6
. . . Blut und Leben fur Habsburg! Für ein Oesterreich, ganz, einig, gross!. . .
Zamilkł oczekując, że w wagonie sztabowym wszyscy zabiorą się do oma-
wiania sytuacji wojennej wytworzonej przez wystąpienie Włoch i że on jeszcze
raz udowodni im, że o wszystkim wiedział już przed pięciu laty i przepowiedział,
jak się Italia zachowa wobec swojego sojusznika. Ale podporucznik Dub zawiódł
się bardzo, bo kapitan Sagner, któremu Matuszicz przyniósł ze stacji wieczorowe
wydanie Pester Lloyd , zajrzał do gazety i rzekł:
Wiecie, panowie, ta Weinerowa, którą widzieliście w Brucku na gościnnym
występie, grała wczoraj tutaj na scenie Teatru Małego.
Na tym się dyskusja o Italii skończyła także w wagonie sztabowym. . .
* * *
Prócz tych, którzy siedzieli nieco dalej, ordynans batalionu Matuszicz i służą-
cy kapitana Sagnera Batzer patrzyli na wojnÄ™ z WÅ‚ochami ze stanowiska czysto
praktycznego, ponieważ już dawno temu, przed laty, gdy odbywali służbę woj-
skową, obaj uczestniczyli w manewrach wojskowych w Tyrolu południowym.
Kiepsko się będzie właziło na włoskie kopczyki rzekł Batzer bo ka-
pitan Sagner ma kuferków sporo. Wprawdzie ja pochodzę z gór, ale to co innego,
gdy człowiek bierze flintę pod kapotę i idzie upatrzyć jakiego zajączka na grun-
tach księcia Schwarzenberga.
Oczywiście pytanie, czy przerzucą nas na południe, do Włoch. Mnie także
nie podobałoby się łażenie po kopcach i lodowcach z rozkazami. No i żarcie tam
mają psiakrewskie: nic, tylko polenta i oliwa ze smutkiem wywodził Matu-
szicz.
A skąd pewność, że nas właśnie nie zapędzą między włoskie góry sier-
dził się Batzer. Nasz pułk był już w Serbii, w Karpatach, włóczyłem kufry pana
kapitana po różnych górach i dwa razy już je zgubiłem: w Serbii i w Karpatach
5
Nasi bohaterowie w Italii od Vicenzy po CustozzÄ™, albo. . . (niem.)
6
Krew i życie za Habsburgów! Za Austrię, całą, zjednoczoną, wielką! (niem.)
58
podczas niezgorszego piekła. Kto wie, może po raz trzeci spotka mnie to samo we
Włoszech. A co do tego żarcia na Południu. . . Splunął i z wielkim zaufaniem
przysiadł się bliżej Matuszicza. Wiesz, u nas w Górach Kasperskich robią takie
małe kluseczki z tartych surowych kartofli, gotuje się je, nurza w jajku, posypuje
tartą bułką, a następnie opieka się je na słoninie. . .
Ostatnie słowo wymówił głosem uroczystym, namaszczonym.
Najlepiej smakują takie kluseczki z kiszoną kapustą. W poró wnaniu z tymi
kluseczkami to taki makaron włoski jest do dupy! dodał melancholijnie.
Tymi słowy i tutaj zakończyła się rozmowa o Italii.
Ponieważ pociąg stał już ze dwie godziny i nie ruszał, żołnierze innych wago-
nów byli święcie przekonani, że batalion będzie cofnięty i wysłany do Włoch.
W przekonaniu takim utwierdziło żołnierzy i ta okoliczność, że z eszelonem
działy się tymczasem przedziwne rzeczy. Znowuż wszystkich żołnierzy powy-
ganiano z wagonów, przyszła inspekcja sanitarna z personelem dezynfekcyjnym
i wykropiła pięknie wszystkie wagony lizolem, co zostało przyjęte z wielkim nie-
zadowoleniem, osobliwie w tych wagonach, w których wieziono duże zapasy ko-
miśniaka.
Ale rozkaz to rozkaz: komisja sanitarna wydała rozkaz zdezynfekowania
wszystkich wagonów eszelonu 728, więc z największym spokojem wykropiono
lizolem kupy komiśniaka i worki z ryżem. Z tego można było ostatecznie wy-
wnioskować, że dzieje się coś wyjątkowego.
Potem znowu pozapędzano wszystkich żołnierzy do wagonów, ale nie dano
im spokoju, bo po upływie pół godziny jakiś staruszek generał przyszedł obejrzeć
batalion. Generał był taki stary i zwiędły, że Szwejk nie mógł się powstrzymać,
aby go nie nazwać po swojemu. Stojąc z tyłu za pierwszym szeregiem, zwrócił
się do sierżanta rachuby Vańka i rzekł:
Taki biedny zdechlaczek.
Zaś staruszek generał dreptał przed frontem w towarzystwie kapitana Sagnera
i zatrzymał się przed pewnym młodym żołnierzem, aby rozmową z nim wzbudzić
zapał w reszcie szeregowców. Jął go więc pytać, skąd pochodzi, ile ma lat i czy
posiada zegarek. %7łołnierz wprawdzie zegarek posiadał, ale ponieważ myślał, że
generał chce go obdarować, więc odpowiedział, że nie ma, na co stary zdechla-
czek-generał z takim głupkowatym uśmiechem, jakim odznaczał się Franciszek
Józef, gdy w podróżach swoich wdawał się w rozmowy z burmistrzami, odpowie-
dział:
To dobrze, to dobrze.
Następnie zwrócił się do stojącego obok kaprala zaszczycając go pytaniem,
czy jego żona jest zdrowa.
Posłusznie melduję wrzasnął dziesiętnik że jestem nieżonaty.
Na to staruszek generał odpowiedział z miłym uśmiechem:
To dobrze, to dobrze.
59
Potem zdziecinniały staruszek wezwał kapitana Sagnera, żeby mu zaprezento-
wał, jak żołnierze odliczają, gdy mają ustawiać się dwójkami, i po chwili słychać
było:
Raz dwa, raz dwa, raz dwa. . .
Bardzo się to staruszkowi podobało. Miał nawet w domu dwóch pucybutów,
których ustawiał zwykle przed sobą i kazał im odliczać: Raz dwa, raz
dwa. . . Takich generałów miała Austria bardzo wielu. Kiedy przegląd skończył
się szczęśliwie, przy czym pan generał nie skąpił pochwał kapitanowi Sagnerowi,
dano szeregowcom swobodę ruchu w granicach stacji, bo nadeszła wiadomość, że
pociąg odejdzie dopiero za trzy godziny. %7łołnierze łazili tedy po stacji i gapili się,
a ponieważ na dworcach zawsze bywa dużo publiczności, więc niejeden żołnierz
zdołał wyżebrać papierosa.
Widać było, że pierwotny entuzjazm, wyrażający się w uroczystym witaniu
eszelonów po wszystkich stacjach, bardzo się obniżył; była to już często żebrani-
na.
Do kapitana Sagnera przybyła deputacja Stowarzyszenia Witania Bohaterów,
złożona z dwóch starszych, strasznie zmęczonych dam, które wręczyły kapita-
nowi prezent przeznaczony dla eszelonu, a mianowicie 20 pudełek pachnących
pastylek do dezynfekcji ust. Była to reklama pewnej peszteńskiej fabryki cukier-
ków, a pudełka wykonane były bardzo ładnie z blachy; na wieczku wymalowany
był honwed węgierski ściskający rękę austriackiemu landszturmiście, a nad nimi
jaśniała korona świętego Szczepana. Dokoła wił się napis madziarski i niemiecki:
Fur Kaiser, Gott und Vaterland 7.
Fabryka cukrów była tak lojalna, że cesarzowi dawała pierwszeństwo przed
Panem Bogiem.
W każdym pudełku było osiemdziesiąt pastylek, tak że na ogół pięć pastylek
przypadło na trzech szeregowców. Prócz tego umęczone damy przyniosły paczkę
drukowanych modlitw dla żołnierzy, napisanych przez peszteńskiego arcybiskupa,
GézÄ™ Szatmár-Budafala. Modlitwy te byÅ‚y w jÄ™zykach niemieckim i madziarskim
i zawierały najstraszliwsze przekleństwa pod adresem wszystkich nieprzyjaciół.
Były one napisane językiem tak jędrnym, że zdawało się, iż na końcu brak jedynie
zawiesistego wÄ™gierskiego: Baszom a Krisztus-márját!
Według życzenia czcigodnego arcybiskupa dobrotliwy Bóg winien był Ro-
sjan, Anglików, Serbów, Francuzów, Japończyków rozsiekać na makaron i na pa-
prykowany gulasz. Dobrotliwy Bóg winien był nurzać się we krwi nieprzyjaciół
i wymordować ich wszystkich tak samo. jak brutal Herod wymordował niewinne
dziatki.
Dostojny arcybiskup peszteński w modlitwach swoich używał na przykład ta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]