[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ustach, pragnąc czuć go wszędzie.
Trzymał ją za biodra, uspokajając jej rytm. Przez długie chwile trzymał ją
nieruchomo, całując, głaszcząc jej skórę długimi razami po plecach, po nogach, nawet
trąc kciukami o stopy, gdzie spoczywały obok jego nóg.
Nigdy nie czuła się tak blisko człowieka, nigdy nie doświadczyła takiego
pragnienia, by wchłonąć mężczyznę swoim ciałem, duszą. Piekące łzy zalały jej oczy,
gdy zorientowała się, że wymknęło jej się to spod kontroli. Była idiotką myśląc, że
może wrócić do ich luznej przyjazni po doświadczeniu czegoś takiego. Pocałowała
go mocno, gdy jęk zmieszanej przyjemności i rozpaczy wydobył się z jej klatki
piersiowej.
Kochała go. Boże, tak bardzo go kochała. I nie mogła mu o tym powiedzieć.
Sfrustrowana, prawie już teraz rozgniewana, skręcała się przeciw jego
chwytowi, pragnąc poczuć jak napiera mocno i głęboko. Potrzebując tego fizycznego
uniesienia od orgazmu by złagodzić ból, który roztrzaskał jej serce.
Podniosła się dopóki nie siedziała na nim okrakiem, przechylając się do tyłu
póki nie mogła ujrzeć jego pulsującego penisa niecierpliwego by ruszyć się.
Ujeżdżała go jak dzika kobieta, jak wojowniczka mszcząca się na swoim jeńcu.
Znikły wątpliwości na temat jej seksualnych zdolności, gdy stała się boginią seksu,
czerpiącą przyjemność z tego biednego, śmiertelnego mężczyzny, który wpadł jej w
ręce.
- Tak jest, Lauren, ujeżdżaj mnie mocno. Umieścił stopy na materacu i naparł
głębiej.
Krzyknęła, głośno i ostro, gdy główką penisa uderzał o kłębek nerwów
schowany w jej głębi. Zwiększyła tempo, ruszając się szybciej i szybciej i czując jak
rośnie w niej. Pochyliła głowę by patrzeć, miała przykuty wzrok w jego penisa
ściskanego przez jej cipkę, błyszczącego od jej soków.
Spojrzała mu w twarz. Obserwował ją, obserwował ich, jego oczy były jak
ciemne szparki, szczęka zaciśnięta, gdy walczył ze swoim własnym orgazmem.
Uniósł dłoń by uszczypnąć ją w sutek, zsuwając ją na dół aż spoczęła na jej miednicy.
Miała wyeksponowaną łechtaczkę, nabrzmiałą i pulsującą, błagającą o jego
stwardniałego kciuka.
- No dalej, kochanie, chcę żebyś doszła razem ze mną. Okrążył kciukiem
łechtaczkę i szarpnęła się, jęcząc, gdy jej ciało zacisnęło się wokół niego.
Nie chciała jeszcze dojść. Chciała by trwało to wiecznie. To dzikie dawanie i
przyjmowanie przyjemności, czucie jak jej każdy nerw w ciele łaskocze z zachwytu,
wiedząc, że walczył i silił się tak jak ona.
Wtedy kciukiem wykonał jedno, dwa, trzy okrążenia na jej łechtaczce, w górę i
w dół po bokach, sunąc w tym samym rytmie co jej pchnięcia i nie wytrzymała.
Gorąco wybuchło w jej centrum, po kończynach, z taką intensywnością, że nawet
czubki palców łaskotały.
Tony szczytował w dokładnie tym samym czasie, dopóki jego orgazm nie stał
się jej, a jej jego, i oboje drżeli przez nieugięte fale.
Przez kilka chwil, żadne się nie ruszyło, tym bardziej mówiło. Lauren leżała
na jego klacie, drżąc, słuchając jak jego serce wali mu jak młot pod jej policzkiem. Pot
i łzy spłynęły po jej twarzy, mieszając się i opadając na jego klatę.
Ręce mu trochę drżały, gdy głaskał ją po plecach. Poczuła odrobinę ulgi, kiedy
zdała sobie sprawę, że nie tylko ona poczuła się po tym trochę roztrzęsiona.
W końcu podniósł się by pozbyć się prezerwatywy. Zwieże łzy ukłuły ją w
oczy, gdy poczuła jak wysuwa się z jej ciała. Ile jeszcze razy będzie miała okazję
doświadczyć tego słodkiego uczucia?
Pojutrze wszystko wróci do normy.
Materac się zagłębił pod jego wagą, gdy wślizgnął się z nią pod kołdrę.
Ramieniem mocno trzymał ją za talię, gdy przyciągnął ją stanowczo do swojej klaty.
Ciężka waga jego penisa spoczęła przy jej pośladkach, gdy dłoń znalazła się między
jej piersiami. Zasnęła życząc sobie, by nigdy jej nie puścił.
Rozdział Szósty
Nie wiem jak wy, ale po wczorajszym podekscytowaniu mogłabym zostać w
łóżku przez cały dzień. Carly MacLean oświadczyła nad jajkami Benedykta1 i
mimozami.
Lauren próbowała zignorować jakże spostrzegawczy wzrok matki. Od
momentu, gdy przyjechali razem z Tonym, jej matka rzucała jej te wszystko
wiedzące spojrzenia i małe komentarze, póki w końcu Lauren zechciała wstać i
krzyknąć. Tak, pieprzyliśmy się! Dużo! I to tak dobrze, że powinniśmy dostać złoty
medal na Olimpiadzie w rypaniu. Więc możesz przestać się martwić o swoją biedną,
oziębłą, potencjalnie lesbijską córkę.
Ale nic nie powiedziała, po prostu bawiła się jajkami na talerzu, tworząc wzór
na swojej potrawie. Jakby wczorajszej nocy opuścił ją jej charakterystycznie zdrowy
apetyt.
Nie mogła zdecydować, czy była to po stosunkowa euforia, smakowicie
rozpraszające uczucie dłoni Tony ego na jej udzie pod stołem, czy może chore,
czkające uczucie jakie miała, kiedy wyobraziła sobie, co się wydarzy, gdy wrócą do
domu.
Nic. Bo nie mogła ciągnąć dalej tej nieokreślonej, przypadkowej, seksualnej
rzeczy, a Tony stanowczo określił swoje pragnienie... bądz jego brak... odnośnie
zaangażowania.
- Kochanie, nie jesz. Skomentowała Carly wokół swojego delikatnego gryza.
To do ciebie niepodobne. Grzeszny błysk pojawił się w jej oczach. Musisz być
bardzo zmęczona. Pokierowała przebiegłe spojrzenie na Tony ego, który uśmiechnął
się uprzejmie, jakby nie rozumiał insynuacji jej matki.
Chwała mu za to.
- Wiem, kiedy ja jestem zmęczona - kontynuowała Carly. - Całkowicie zawodzi
mnie wtedy apetyt. Nieprawdaż kochanie?
Ojciec Lauren postrzelił Carly krytycznym spojrzeniem i nie odpowiedział.
- Jak myślisz, ile czasu zajmie wam powrót do domu? - Mark zapytał
Tony ego, tym samym subtelnie zmieniając temat.
Tony przetarł usta zanim powiedział. Bez ruchu na drodze, około ośmiu
godzin. Oparł się na krześle i położył Lauren rękę na ramionach.
1
grzanki z jajkami, szynką i sosem holenderskim
Przeszedł jej dreszcz po plecach od cudownego odczucia jego palców
zaplątujących się w jej włosach, ciepło jego dłoni na jej nagim ramieniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]