[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze gorszym megalomanem niż przedtem.
 Hm...  mruknęła Julia i pragnąc przerwać te urocze docinki, zwróciła się do
Bergena:  A co ty teraz zrobisz bez inspektora? Kto cię poprowadzi za rączkę?
 Liczyłem na to, że Dawid  odparł dziennikarz znacząco.
Duraj spojrzał na niego i powiedział dobitnie:
 Nic z tego.
 Jak to?  zdziwił się Bergen.  Nie bądz niemądry. Wiesz, jakie to pieniądze?
 Nie potrzebuję pieniędzy.
 Zobaczysz, że zmienisz zdanie, gdy wrócimy do Warszawy.
 Nie wracam do Warszawy. Nienawidzę tego miasta. Spróbuję znowu w Krakowie, w
końcu mam tam rodzinę. Będziesz musiał poszukać innego wspólnika, mój drogi. Przecież
mówiłem ci, że tak będzie  zakończył trochę ciszej.
 Tak, mówiłeś  odparł Bergen, a jego głos stał się dziwnie matowy, zdusił
niedopałek papierosa w popielniczce i po chwili wstał, mówiąc beztrosko:  Cóż, moi drodzy.
Dwoje to kompania, a troje to już tłum, tak?
Usłyszeli pukanie i do pokoju wszedł blondwłosy młodzian z ekipy Bergena, jak
zwykle nieco nieprzytomny:
 Pan Robert mówi, że wszystko gotowe, możemy jechać.
Bergen wahał się przez moment, po czym zwrócił się do Julii i Duraja:
 Poznajcie się, to mój syn, Karol.
Julia po raz pierwszy od rozpoczęcia sprawy widziała Duraja tak zaskoczonego. Gdy
Karol wyszedł, Bergen podszedł do swojego byłego kochanka i podał mu rękę.
 W takim razie, do widzenia  powiedział dosyć oficjalnie.
Julia patrzyła na to zmieszana, zastanawiając się, czy się pocałują. Tak się jednak nie
stało i Bergen zbliżył się do niej, podał jej również rękę i mruknął:
 Nie spełniłaś mojej prośby, pamiętaj, że cię ostrzegałem.
Wyszedł. Julia i Dawid spojrzeli na siebie niepewnie.
 Kiedy wyjeżdżasz?  spytał w końcu były sierżant.
 Za chwilę, bagaże mam już na stacji. Lola zaraz tu po mnie przyjdzie.
 Odwiozę was.
 Dzięki, nie musisz.
 %7ładen problem. Też chciałbym już opuścić to miejsce. Niestety, muszę czekać do
przyjazdu następnego zesłańca. Cóż, zostawię mu burmistrza do rozgryzienia. Zawsze
myślałem, że to dzięki jego matactwom wydostanę się z tej dziury.
Zamilkli, czując się niepewnie w swoim towarzystwie. Po raz pierwszy Julia
pomyślała o nim jako o normalnym człowieku, nie czując jedynie seksualnego przyciągania.
Spojrzała na zegarek.
Lola czekała na Julię, opierając się o ladę i próbując oczarować posępnego policjanta
pełniącego dyżur.
 Och, wreszcie!  jęknęła na widok siostry.  Spóznimy się, nie chcę utknąć w tej
dziurze do wieczora. Mam imprezę. Chłopak Tomeczka robi domówkę. Też możesz iść, Juli.
 Zobaczymy.
Wyszli przed budynek, Duraj zaprowadził je do swojego BMW. Julia przystanęła na
moment, zatrzymując go ruchem ręki:
 Czekaj, muszę o to spytać. Skąd masz ten samochód, czyżby było kłamstwem to, ile
zarabiają policjanci, a może jednak bierzesz w łapę?
Duraj zaśmiał się, a Lola aż pisnęła z radości i zawołała:
 Och, Julciu, chodzi o to, że on jest bogaty!
Julia spojrzała na niego, unosząc w górę brwi ze zdziwienia.
 Nie ja  odparł lekko.  Moi rodzice. Wsiadajcie.
W samochodzie siedząca z tyłu Lola, podekscytowana bardziej niż zwykle, wstawiła
głowę między siedzących z przodu Duraja i siostrę. Rozkoszowała się swoją chwilą triumfu:
 A Duraj to nie jest jego prawdziwe nazwisko!
Duraj spojrzał na Lolę, a potem na Julię.
 Niezła jest. Powinnaś ją zatrudnić.
 Ale o co chodzi?
Odpowiedział dopiero po chwili, z przekąsem i ledwo zauważalnym wyrzutem:
 Czy wyobrażasz sobie, że z otwartymi rękami przyjęliby do policji kogoś o nazwisku
Złotnicki?
Julia wpatrywała się w niego ze zdziwieniem, gdzieś już słyszała to nazwisko.
Przypomniała sobie wczorajszą sytuację z Bergenem, w domu Duraja. Wiedziała już, na czym
polegała zmiana w głosie. Zniknęło całe prostactwo. Teraz mówił człowiek inteligentny i
wykształcony. Wymienione nazwisko nie było jej obce; usiłowała sobie przypomnieć, gdzie
je słyszała.
Przyglądała mu się uważnie. Zachwycona Lola mówiła dalej, jakby recytowała
wyuczoną lekcję:
 Jego ojciec jest tym słynnym chirurgiem plastycznym.
 Doprawdy, Lola, nie wiem, po co i skąd chce ci się to wszystko wiedzieć 
powiedziała Julia, zniesmaczona wścibstwem siostry.
 Nie powiem ci, bo się rozczarujesz.
 Wuj Witold!  olśniło Julię.
Lola zaśmiała się radośnie i przytaknęła.
 Wujaszek już kilkakrotnie sprawdzał dla mnie różne osoby. Wiesz, kochanie, jakbyś
korzystała z tej metody, to byś się nie spiknęła na przykład z tym bigamistą.  Lola zwróciła
się do Duraja:  Wie pan, ona ma skłonność do dziwolągów.
 W takim razie musiałem bardzo stracić w twoich oczach, gdy okazało się, że nie
jestem %7łniwiarzem  powiedział z udawanym smutkiem.
 Tylko odrobinę  odparła Julia zmieszana. Nagle przypomniała sobie tę skandaliczną
i dziwną historię oraz związane z nią nazwisko. Profesor Złotnicki popisał się wielką
naiwnością, stwarzając nową twarz nieznanemu sobie bliżej, a intensywnie poszukiwanemu
przez policję szefowi gangu porywaczy i szantażystów.  Złotnicki... chirurg plastyczny... 
wyszeptała powoli.
 Cóż, straszny ze mnie kłamca  powiedział Duraj  nic na to nie poradzę.
Przybrałem to nowe nazwisko, bo było jakieś takie prostackie, pasowało do postaci, w którą
zamierzałem się wcielić, zaczynając pracę w policji. Imię Dawid to już taki estetyczny
kompromis dla mojej matki, bardzo rozczarowanej moimi życiowymi wyborami, chociaż i tak
gorszy jest mój młodszy brat, który został piłkarzem. On oczywiście też zmienił nazwisko.
 Hm...  mruknęła Julia nieco oszołomiona.
 Może teraz lepiej zrozumiesz, dlaczego tak bardzo obawiałem się Bergena. Czy
wyobrażasz sobie, co by zrobili z policjantem, który jest synem chirurga, co choćby i
nieświadomie pomógł bandycie, pedałem i do tego mordercą?
 Ale nie brałeś łapówek?
Zaśmiał się i pokręcił głową.
Stali na dworcu. Lola, wyjątkowo taktownie (jak na siebie), usunęła się na bok i kupiła
w kiosku gazetę, wdając się przy okazji we flirt z zawiadowcą stacji. Na horyzoncie pojawił
się pociąg. Julia i Duraj stali naprzeciw siebie, milcząc.
Pociąg wjechał na stację. Pojawiła się Lola, ciągnąc walizki. Podskoczył do niej
zawiadowca i pomógł załadować je do pociągu. Lola zaczęła nawoływać Julię.
Trzeba było jechać, a oni wciąż stali i milczeli. W końcu Julia roześmiała się:
 Och, przecież nie będziemy znowu powielać schematu. To nie będzie jedno z tych
romantycznych pożegnań na dworcu!
 Skoro tak uważasz...
 Nie wyglądasz mi na kogoś, kto mógłby uganiać się za pociągiem.
Uśmiechnął się. Przez moment miała wrażenie, że jednak ją pocałuje, ale po prostu
podał jej rękę. Uścisnęła ją i powiedziała:
 Współpraca z panem to była prawdziwa przyjemność.
Przytrzymał jej rękę i wskazał ruchem głowy na bliznę.
 To jak, zdradzisz mi, co za drań tak cię urządził?
Uśmiechnęła się do niego, speszona tym, co miała właśnie powiedzieć:
 Może się kiedyś dowiesz.
Rozległ się gwizd, Julia uwolniła rękę i wskoczyła na stopień. Gdy znalazła się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl