[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pataszow krzyczy. Wala krzyczy. Gubariow, robotnik, równieśnik Wali, krzyczy także.
- Co wy za bzdury gadacie! O rumiankach byście tylko pisali. A !tu o partii pisać trzeba!
Dobrze Kakurin robi. Niech pisze dalej.
Teraz już wszyscy krzyczą. Pataszow, Reznik, Gubariow i sala. Inżynier-emeryt uspokaja.
Konsultant uśmiecha się. Gubariow woła:
- A twoje wiersze, Pataszow, jeśli już chcesz wiedzieć, wcale nie są lepsze. Konsultant
przestaje się uśmiechać.
- Proszę sobie wyobrazić, towarzyszu, że to nie
Pataszow siedzi tutaj, tylko Wissarion Bieliński. Bieliński był bardzo złym pisarzem. A
krytykiem wspaniałym.
To robi wrażenie, sala przycicha. Z konsultantem liczą się najwyrazniej. Prowadził przez
.siedem lat klub literacki w Instytucie Geologii w Leningradzie. Z klubu tego wyszła grupa
prawdziwie świetnych poetów: Gorbowski, Kuszniew, Tarutin, Ogiejew. Cała młoda poezja
Leningradu to wychowankowie Gleba Siemio-nowa. Więc uczy ludzi pisania? Nie. Mówi, że po
prostu co piąty geolog jest poetą i wystarczy go tylko umiejętnie prowadzić. Nie wie jesz-cze,
czy robotnicy ZIA-a też są poetami. Ale sądzi, że jeśli nauczą się odróżniać dobre wiersze od
złych, lubić dobre i rozsądnie wyjaśniać, dlaczego je lubią - to konsultant do spraw poezji spełni
swoje zadanie.
A więc sala przycicha i Krupieniu, robotnik, poeta (w klubie literackim wszyscy piszą
wiersze, prozą zajmuje się niewielu, starsi przeważnie) - otóż Krupie-nin pragnie zabrać teraz
głos, choć uprzedza, że nie całkiem na temat.
- Ja także kiedyś chciałem napisać wiersz o odlewni. Poszedłem. Pomyślałem: może zobaczę
coś niezwykłego, coś, co mnie poruszy, i może wiersz napiszę. Widzę - krople płynnego metalu
na ziemi, iskry po hali się sypią. Mówiłem sobie: iskry, czy to nie piękne - iskry, jak sztuczne
ognie, nie, jak gwiazdy, nie, jak złoto, nie, jak wszechświat... Ale wiedziałem, że to w gruncie
rzeczy nic. %7łe iskry jak iskry. Są, owszem - lecą sobie. I nie napisałem wiersza. Tak tylko mówię
o tym towarzyszom, właściwie nie na temat.
Inżynier Uszatikow, kierownik klubu, chciałby teraz opowiedzieć, jak kiedyś po zajęciach
podszedł do niego Kakurin i powiedział: - Wiecie, Mikołaju Siergie-jewiczu, zrozumiałem dziś,
że to, co dotąd pisałem,
98
99
to nie wiersze. Inżynier rad by wiedzieć więc, czy Ka-kurin teraz już sam rozumie, czym jest
wiersz, bo to jest dosyć ważne.
Inżynier pracował w produkcji, ale zrezygnował na rzecz pracy w gazecie zakładowej i
klubie literackim. Czuje się dzięki temu bliższy literaturze i w ogóle twórczości. Opowie chętnie
historię zakładowego klubu. Istnieje 38 lat, powstał z inicjatywy Gorkiego, a pierwszym
kierownikiem był Aleksander Bezymień-ski, poeta. Klub miał uczyć rozumienia literatury i miał
sam tworzyć literaturę. Tak było. I potem robotnicy ZIA-a, 'byli członkowie klubu, zostawali
zastępcami naczelnych redaktorów poważnych czasopism, a także cenionymi poetami. Bella
Achmadulina w klubie zaczynała. Pracowała przy montażu. Było ito dobrych kilkanaście lat
temu. Bella była wtedy... o taka, w takiej króciutkiej sukience latała. No a potem poszła do
Instytutu im. Gorkiego i stała się sławna. Ale Bella jest nasza. Do klubu przychodziło wielu
sławnych ludzi w gości. Charles Snów, angielski pisarz i jakiś beatnik z Ameryki, i Francuzka,
Nathalie Sarrault. Kiedy tej Nathalie przeczytał Aksionow, tynkarz z zawodu, swoje przekłady z
Baudelaire'a, to miała łzy w oczach, wszyscy widzieli.
Dyskusja w klubie literackim trwa.
Mężczyzna z gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego - poważny i opanowany - właśnie
zwraca się do wzburzonego Pataszowa i do Wali:
- Za dużo myślicie o swoim warsztacie pisarskim. Za mało o tych, dla których piszecie. O
robotnikach. To samolubnie. Korzyść, jaką ludzie wyniosą, oto co jest ważne. Ja w swoich
wierszach pokazuję, czym żyje kolektyw robotniczy. A jak piszę, to sprawa drugorzędna. I my
będziemy walczyli właśnie o to, by prace naszych poetów przynosiły realny pożytek,
a nie żeby towarzysze tak bezprzedmiotowo krytykowali się nawzajem.
Nikt z Bohaterem nie polemizuje. (Onieśmielił? Przekonał?).
Więc jeszcze tylko zabierze głos konsultant i powie, że trzeba czytać jak najwięcej, bo nie
mamy prawa nie zinać tego bogactwa, jakim jest rosyjska literatura. A kiedy ją poznamy,
będziemy o wiele mniej pewni swoich dokonań i mniej zadowoleni z siebie.
Potem, już prawie na odchodnym, powie ktoś, przy-przypominając tym samym, że w końcu
o Sier^ieja Ka-kurina także tutaj chodzi: - Wierzę w ciebie, Siergiej, mimo wszystko - i Kakurin
z wdzięcznością skinie głową. I jeszcze kierownik zakomunikuje zebranym, że za tydzień, jak
zwykle w środę, spotkają się znów, by ocenić opowiadania towarzyszki Płotnikowej.
I rozejdą się, bo już prawie zrobiła się noc, a jutro trzeba na szóstą przyjść do pracy.
]00
Pozytywny bohater
W krajach pustynnych dobrze przeżył życie ten, kto wykopał, studnię. W bezleśnych - kto
posadził drzewo. Na Syberii - kto budował drogę.
Drogę buduje się tak. Zrzuca, się z samolotów w głąb tajgi tzw. desant. Ludzi i sprzęt.
Ludzie przebywają piechotą kilkadziesiąt kilometrów, wyrąbując miejsce na każdy krok toporem.
Posuwają się z szybkością około trzech kilometrów dziennie. Ciągną za sobą sanie z żelaznym
piecykiem, lekarstwami i żywnością. Udział w desancie jest dobrowolny.
Duża część obwodu irkuckiego leży w strefie wiecznej zmarzliny. Latem zmarzlina zamienia
się w nieprzebyte błota, więc budowę można prowadzić tylko zimą.
Zrednia temperatura stycznia w północnych rejonach, zajmujących trzecią część irkuckiego
obwodu, wynosi minus 33 stopnie. Najniższa - minus 60. Przepisy ze-zezwalają na przerwanie
pracy przy temperaturze poniżej 50 stopni mrozu.
Podczas budowy linii wysokiego napięcia do Ust'--Ilim średnia temperatura wynosiła ponad
40 stopni mrozu. Na drodze ustawiono następujące drogowskazy: "Do .butelki piwa - 68 km".
"Do łazni - 45 km". "Do ostatnio spotkanego niedzwiedzia - 17 metrów". Następna tabliczka -
"Do Ust'-Ilim - 191 km" - wskazywała drogę, którą należało jeszcze przejść.
W wypadku choroby niesie się człowieka do najbliższej bazy. Podczas ibudowy drogi do
Ohaliuzowki niesiono przywalonego drzewem robotnika nocą 30 kilometrów pirzez śnieg
sięgający piersi.
"Na trasie Abakan - Tajszet wskutek zalania wodą komsomolcy utracili prowiant. Trzech
poszło po chleb, a reszta przystąpiła do budowy mostu. Szli po chleb w lodowatej wodzie
sięgającej gardła... Zadanie wykonali. Most zbudowali w terminie". (Z pierwszego zjazdu
młodych budowniczych Syberii w Bracku).
"Zlusarz Stepan Machowik pracował oblany od stóp do głów wodą, która na
czterdziestostopniowym mrozie zamieniła się w lodowaty pancerz. Zszedł ze stanowiska o
drugiej w nocy uruchomiwszy linię ciepłowniczą na czas". (Z drugiego zjazdu młodych
budowniczych w Angarsku).
- Ledwie przybyliśmy, nastała noc. Było 35 stopni mrozu. Ustawiliśmy dyżurnych, którzy co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]