[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ten mężczyzna, na którego czekała? Następnego poranka, kiedy wyszła z sypialni, Patryk był
już praktycznie gotowy do wyjścia.
- Tęsknię do Mollie. To dopiero druga noc bez niej, odkąd pojawiła się na dobre w
moim życiu. Wtedy miałem gospodynię, która zajmowała się domem.
- Nie zjesz niczego przed wyjściem?
- Masz rację. Jest jeszcze trochę za wcześnie. Nie chciałbym, żeby Margot było
przykro.
- Dziękuję ci.
- Opowiedz mi coś o Georgii. Mollie natychmiast ją zaakceptowała. To rzadko się
zdarza.
Coś zakłuło ją boleśnie. Poczuła zazdrość, że Georgii bez najmniejszego problemu udało się
nawiązać kontakt z małą. Chciała, żeby Mollie i ją polubiła.
Podczas śniadania rozmawiali o wielu sprawach. O rodzicach, rodzeństwie i dawnych
marzeniach. Potem pojechali odebrać małą. Długo żegnała się z Margot i Raudem, a potem
jeszcze przez całą drogę do samochodu odwracała się i machała im rączką. Podczas jazdy
buzia jej się nie zamykała. Bez przerwy trajkotała o nowym wujku i cioci. Shelby śmiała się z
tej paplaniny, mając nadzieję, że już niedługo i w jej towarzystwie mała będzie zachowywać
się tak swobodnie, jak w towarzystwie jej sióstr.
Gdy znalezli się w domu, poczuła się nieco pewniej. Patryk zaniósł walizki do swojego
pokoju. Na pierwszy rzut oka wiele się tam nie zmieniło. Dopiero gdy otworzył szafę,
zobaczył obok swoich garniturów sukienki Shelby.
- Zaraz to wszystko przeniosę - powiedziała. - Miałeś pobawić się z Mollie w ogródku.
Spojrzał jej głęboko w oczy, potem objął ją i pocałował.
- Pamiętaj. To nie były czcze słowa. Zaczerwieniła się. Już wkrótce cały ogród
wypełnił się dziecięcym śmiechem. Podeszła do okna. Patryk rzucał delikatnie piłkę w
kierunku Mollie. Piłka odbijała się o jej wyciągnięte dłonie i upadała na ziemię. Zmiejąc się,
mała za nią biegła, podnosiła ją i odrzucała ojcu. Wyglądało na to, że świetnie się bawili.
W poniedziałek rano Patryk wyszedł wcześnie z domu. Mollie jadła jeszcze śniadanie. Shelby
również wstała wcześnie, i już przed posiłkiem była gotowa.
- Pospiesz się, Mollie. Musimy zaraz wychodzić.
- Nie fcę! - Na głowie miała czapkę, obok na krześle siedział miś.
Shelby spojrzała na zegarek. Chciała pojechać z Mollie samochodem, ale musiały się
pospieszyć, bo zaraz zaczną się korki.
- Skończyłaś pić mleko?
- Nie. - Mollie bawiła się szklanką.
- Naprawdę musimy wychodzić. Idziesz dzisiaj do nowego przedszkola. Nie wypada
się spóznić. Chodz!
- Nie! - Mała zeskoczyła na podłogę, chwyciła misia i pobiegła do swojego pokoju.
Shelby stała przez chwilę jak sparaliżowana. Jedno było pewne, one w dzieciństwie nie mogły
zachowywać się tak przy babci. Zaniosła wszystko do samochodu, a potem wróciła po Mollie.
- Chodz. Musimy wyjść.
- Nie fcę - dobiegło ją spod łóżka.
Przeszła przez pokój i uklękła przy łóżku. Nachyliła się.
- Jeśli teraz wyjdziesz, jak grzeczna dziewczynka, w drodze powrotnej wstąpimy do
parku. Co o tym sÄ…dzisz, kochanie?
Mollie niepewnie wysunęła główkę. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Shelby, a potem
wreszcie wyczołgała się spod łóżka.
- Dobze. A pójdzies ze mną na huśtawkę?
- Pójdę.
Shelby odetchnęła z ulgą. Starała się nie myśleć, że to kolejne przekupstwo. Nie było innego
wyjścia. Może jak się lepiej poznają, nie będzie musiała stosować takich chwytów. Nie
zamierzała chwalić się tym Patrykowi.
Od godziny nie odchodził od okna. Gdzie one się podziały? Przecież Shelby kończy pracę
około piątej. A co, jeśli miała wypadek? Co chwila zerkał nerwowo na zegarek. Nie chciał
niepokoić jej sióstr.
Wreszcie samochód Shelby pojawił się na podjezdzie. Uradowany wybiegł na zewnątrz.
Shelby odpinała pasy przy foteliku Mollie. Stała do niego tyłem i była na tyle zaaferowana, że
go nie zauważyła. On zaś nie mógł oderwać od niej oczu. Najchętniej przytuliłby ją i
pocałował. Zamiast tego jednak zacisnął pięści i czekał. Zapanował nad sobą. Mollie
podbiegła do niego. Miała buzię uśmiechniętą od ucha do ucha.
- Ceść, tato! Byłam na huśtawce! Bujałam się wysoko. Wziął ją na ręce i ucałował.
- Martwiłem się o was. Gdzie byłyście? - zwrócił się do Shelby.
- Zatrzymałyśmy się w parku. Przepraszam cię. Nie przyszło mi do głowy, że jesteś
już w domu i że się denerwujesz.
Nie mógł się opanować. Przytulił ją wolną ręką i pocałował. Pragnął jej. Zastanawiał się, czy
rozważyła jego słowa.
- Naprawdę byłem bardzo zaniepokojony, gdy przyszedłem do domu, a was jeszcze
nie było.
- Obiecuję, że następnym razem zadzwonię. - Z trudem łapała oddech.
Przynajmniej ją pocałowałem, przebiegło mu błyskawicznie przez głowę.
- Zapomniałem dać ci numer mojej komórki. Tobie też przydałby się telefon
komórkowy.
- Przepraszam. Naprawdę nie chciałam, żebyś się martwił. Rzeczywiście trochę
straciłam rachubę czasu. Ale świetnie się bawiłyśmy... Prawda, Mollie?
Mała kiwnęła głową.
- A ja się wysoko bujałam!
- Nie bałaś się? I co jeszcze robiłaś?
- Opowiedz tatusiowi, a ja pójdę się przebrać i przygotuję kolację.
Patryk słuchał paplaniny Mollie, lecz jednocześnie śledził uważnie każdy odgłos dobiegający
z kuchni. Miał przeczucie, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli.
ROZDZIAA SZÓSTY
Shelby czuła się trochę nieswojo. Od tak dawna nikt się o nią nie niepokoił. Czyżby
rzeczywiście to małżeństwo miało być czymś więcej, niż na początku zaplanowali? Krzątała
się w kuchni i próbowała nie myśleć o pocałunku, którym przywitał ją Patryk, ale nie było to
takie łatwe. Co chciał przez to wyrazić? Zerknęła przez okno i zobaczyła, że Patryk wyszedł z
małą na podwórko. Będzie dziś spała jak suseł, pomyślała. Przez chwilę ich obserwowała.
Miło było na nich patrzeć. W zabawie zapominali o bożym świecie. Kolacja była gotowa.
Wychyliła się więc i zawołała:
- Kto jest głodny, musi się pospieszyć, bo inaczej sama wszystko zjem!
Patryk uniósł głowę do góry i pomachał. Chwycił piszczącą Mollie pod pachy i biegiem
ruszył w stronę domu.
- Umieramy z głodu! Prawda, Mollie? Mała zachichotała.
- Umiejamy, umiejamy!
- Ale proszę umyć ręce - zakomenderowała Shelby.
Kiedy siedzieli przy stole, po raz pierwszy od niepamiętnych łat poczuła, że jest częścią
rodziny. Mollie nie zamykała się buzia. Opowiadała ojcu wszystko, co tylko zdołała sobie
przypomnieć: o przedszkolu, jezdzie samochodem i wyprawie do parku. Zadawał jej przy tym
mnóstwo pytań, sprawiając wrażenie, że interesuje go najmniejszy detal. Kilka razy zerknął
porozumiewawczo na Shelby, mrugając do niej okiem. Nie pamiętała już, kiedy posiłek
sprawił jej taką przyjemność.
- Przyniosłem do domu mnóstwo pracy. Pomogłabyś mi, kiedy uśpimy Mollie?
Oczywiście, jeśli nie jesteś zbyt zmęczona? - Był trochę skrępowany.
Shelby kiwnęła głową.
- Przecież ci obiecałam.
Z natury była bardzo uporządkowana. Starała się zawsze tak zorganizować sobie pracę, żeby
przebiegała sprawnie i bez zakłóceń.
Patryk poszedł wykąpać małą. Wzięła do ręki dokumenty, o których wspominał. Nie zdziwił
jej panujący w nich bałagan. Zaczęła sortować je i układać w schludne stosiki.
- Shelby? - dobiegło ją wołanie Patryka.
- Tak?
- Czy mogłabyś przyjść i powiedzieć Mollie dobranoc? Proszę...
Serce podskoczyło jej z radości.
- Jasne.
Mała leżała zawinięta w kołderkę niczym bobas. Uśmiechnęła się do niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]