[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mogę się o to zało\yć. Daj spokój, Boone, przecie\ one nie wyrosną na jakieś
gnomy. Odziedziczą tylko po matce pewne dodatkowe zdolności. Słyszałeś, \e Mel
jest przy nadziei? To ju\ pewne. To najbardziej rzeczowa kobieta, jaką znam, a radzi
sobie z Sebastianem, jakby od urodzenia chowała się w towarzystwie jasnowidzów.
- Dlatego ty mówisz mi teraz:  Odprę\ się, Boone. Co cię gnębi?
Nash przysiadł na ławce.
- Wiem, \e to nie takie proste.
- Pozwól, \e zadam ci jedno pytanie... jak dalece byłeś zaanga\owany, kiedy Morgana
powiedziała ci o jej... jak by to powiedzieć... dziedzictwie?
- Byłem wtedy wolny jak ptak. Robiłem dokumentację scenariusza i ktoś mi o niej
powiedział. Ludzie ciągle donoszą mi o takich rzeczach.
- Wiem.
- Nie powiem, \ebym w to uwierzył, ale pomyślałem sobie, \e to dobry materiał na
wywiad. Więc...
- A Mel i Sebastian?
- Nie jestem pewny, ale wiem, \e ona go poznała, kiedy jej klientka za\yczyła sobie
wizyty u jasnowidza. Czyli te\ wiedziała o wszystkim od początku. - Nash zasępił się.
- Wiem, do czego zmierzasz, i w pewnym sensie masz rację. Mo\e Ana powinna od
początku być z tobą szczera.
- Mo\e? - prychnął drwiąco Boone.
- No dobrze. Powinna być szczera. Ale nie wiesz o wszystkim. Morgana opowiadała
mi, \e Ana była kiedyś strasznie zakochana w jednym facecie. Miała tylko
dwadzieścia lat i nie widziała poza nim świata. On był lekarzem w jakimś szpitalu, a
ona sobie wymyśliła, \e mogliby pracować razem, \e będzie mu pomagać. Więc
powiedziała mu o wszystkim i wtedy on z nią zerwał. I to brutalnie. Z jej
nadwra\liwością bardzo to prze\yła i długo nie mogła dojść do siebie. A w końcu
zdecydowała się na samotne \ycie. - Boone milczał, więc Nash zaczął mówić dalej. -
Posłuchaj, nie mogę ci powiedzieć, co masz robić i co czuć. Ale zapewniam cię, \e
Ana nigdy w \yciu nie skrzywdziłaby ani ciebie, ani Jessie. Ona nie jest zdolna do
czegoś takiego.
Boone popatrzył na sąsiedni dom. Okna były martwe i ciemne, jak przez cały ubiegły
tydzień.
- Gdzie ona jest?
- Chciała wyjechać na jakiś czas. śeby zejść wszystkim z oczu.
- Nie widziałem jej od dnia, w którym mi o wszystkim powiedziała. Wtedy po raz
pierwszy pomyślałem, \e lepiej \ebym trzymał się z daleka. Jessie te\ trzymałem z
dala od niej - dodał w nagłym poczuciu winy. A potem, jakiś tydzień temu, Ana
wyjechała.
- Pojechała do Irlandii, ale obiecała, \e wróci na Gwiazdkę.
Boone, skołowany, pokiwał tylko głową.
- Pomyślałem, \e przed świętami wybiorę się z Jessie do Indiany. Tylko na parę dni.
Mo\e kiedy wszyscy znowu tu zjedziemy, będę ju\ wiedział, co robić.
- Wigilia. - Padrick spróbował piwa własnej roboty, po czym westchnął. -
Najpiękniejsza noc w roku. - Napełnił kufel i podał go córce. - To ci doda rumieńca,
kochanie.
- I roznieci ogień w \yłach. - Ana z uśmiechem umoczyła usta. - To nie do wiary, jak
szybko rosną te bliznięta.
- Tak. - Padrick nie dał się nabrać na jej o\ywiony ton. - Nie mogę patrzeć, jak moja
królewna jest taka smutna.
- Wcale nie jestem smutna. - Ana ścisnęła go za rękę. - Nic mi nie jest, papo.
Naprawdę.
- Wiesz, \e mogę go zamienić w dudka. Dla ciebie zrobiłbym to z przyjemnością,
córeczko.
- Nie. - Ana cmoknęła go w czubek nosa.  Poza tym obiecałeś, \e kiedy wszyscy się
tu zejdą, nie będziemy o tym rozmawiać.
- Tak, ale...
- Obiecałeś - powtórzyła, po czym podeszła do pieca, \eby pomóc matce.
Cieszyła się, \e jej dom był pełen ludzi, których kochała. Wszędzie unosiły się
zapachy, które nieodłącznie kojarzyły jej się ze świętami. Cynamon, gałka
muszkatołowa, wanilia, \ywica. Kiedy przed kilkoma dniami wróciła do domu, z
miejsca rzuciła się w wir przygotowań świątecznych. Ubieranie choinki, pakowanie
prezentów, pieczenie ciast. Wszystko, byle tylko nie myśleć o tym, \e Boone
wyjechał.
śe nie rozmawiali ze sobą od ponad miesiąca.
Ale ona jakoś to prze\yje. Wiedziała ju\, co robić, i postanowiła, \e nie dopuści do
tego, \eby jej własne nieszczęście popsuło wszystkim radość z rodzinnych świąt.
- Będziemy się cieszyć, je\eli wrócisz z nami do Irlandii, Ano. - Maureen pocałowała
córkę w policzek. - O ile oczywiście tego właśnie chcesz.
- Stęskniłam się za Irlandią - odpowiedziała Ana. - Gęś jest ju\ chyba gotowa. -
Otworzyła piekarnik, powąchała i pokiwała głową. - Jeszcze dziesięć minut -
stwierdziła. - Pójdę sprawdzić, czy na stole niczego nie brakuje.
- Ona nie chce o tym mówić - powiedziała Maureen do mę\a, kiedy Ana zniknęła za
drzwiami.
- Powiem ci, czego bym chciał, gołąbeczko. Chciałbym wysłać tego młodego
człowieka na biegun północny. Ale tylko na dzień albo dwa.
- Gdyby Ana nie była taka przewra\liwiona na tym punkcie, mogłabym przygotować
napój, który by go tu sprowadził.
Padrick poklepał \onę po pośladku.
- Masz taką delikatną rączkę, Reenie. Chłopak ani by się obejrzał, a ju\ by tu był. Co
byłoby najlepszym wyjściem i dla niego, i dla tej jego rozkosznej dzie-wuszki. -
Westchnął i pocałował \onę w ramię. - Ale Ana nigdy by nam tego nie wybaczyła.
Dlatego musimy jej pozwolić, \eby rozegrała to wszystko po swo-jemu.
Zmęczony i sfrustrowany, po dniu pełnym spóznień i odwoływanych lotów, Boone
zatrzasnął drzwi samochodu. Marzył ju\ tylko o jednym - o gorącej kąpieli. Przed
sobą miał perspektywę długiej nocy, pełnej kłopotów z powodu braku wspólnika.
Je\eli Zwięty Mikołaj miał się pojawić jeszcze przed świtem, Boone Sawyer będzie
się musiał niezle natrudzić.
- Chodz, Jess. - Potarł zmęczone oczy. Spędzili w podró\y ponad dwanaście godzin,
w tym sześć na lotnisku, podczas których nudził się jak mops.
- Trzeba wnieść baga\e do domu.
- Tato, popatrz na dom Any! - Jessie pociągnęła go za rękaw. Odwrócił się. Dom
jarzył się światłami. - Jest samochód Morgany i Sebastiana, i ten du\y czarny te\.
Wszyscy są u niej na święta.
- Widzę. - Serce szybciej zabiło mu w piersi, ale zaraz zamarło, bo jego wzrok padł na
tabliczkę  Na sprzeda\ .
- Mo\emy iść do niej i zło\yć jej \yczenia? Proszę cię, tatusiu. Stęskniłam się za Aną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl