[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niczego na próbę . Kość musi pęknąć za pierwszym razem.
I pękła.
Chrzęst łamanego obojczyka przyprawił ją o odruch wymiotny. Opanowała się, nacisnęła
na ramię, ręka Barry ego dała się poruszyć i Nikki mogła nareszcie założyć rannemu szelki i
przypiąć do nich linę.
Podciągnijcie mnie kawałek wyżej krzyknęła. Potem wyciągnijcie Barry ego.
Co za głupie uczucie, pomyślała, usiłując palcami stóp odbijać się od ścian szczeliny. Po
chwili zawisła w powietrzu, a ratownicy bardzo ostrożnie zaczęli ciągnąć Barry ego. Lina
napięła się. Otarła się o jej ramię, udo.
Ostrożnie! zawołała Nikki. Poruszył się! Wyciągnęła ręce i przytrzymała głowę
mężczyzny.
Teraz! Mnie odrobinę wyżej, potem jego! Udało się. Gładko ominęli występ skalny.
Ponownie sprawdziła puls na szyi. Słabiutki, ale ofiara wypadku żyje.
Jeszcze raz instruowała.
Jej serce przepajała nadzieja i duma. Udało się! Zaraz będzie na górze. Jeszcze klika
szarpnięć i poczuła, jak silne ręce chwytają ją za nogi, brzuch, stawiają na ziemi. Ktoś objął ją
ramieniem, przytrzymał, pomógł usiąść.
Nic ci nie jest, Nikki? Ujrzała nad sobą twarz Toma.
%7łyję. Zajmij się Barrym. On ciebie teraz bardziej potrzebuje.
Tom objął ją i przytulił.
Tu jesteśmy lekarzem i pielęgniarką. Ale za godzinę, tam na powierzchni, będziemy
znowu po prostu dwojgiem ludzi. Teraz zajmę się Barrym, a ty natychmiast wracasz na górę.
I żadnego ale .
Ale przydam się...
%7łądałem od ciebie więcej niż od kogokolwiek w życiu. Było mi trudniej, bo tyle... tyle
dla mnie znaczysz. A teraz idz, póki możesz utrzymać się na nogach.
Co z Barrym?
%7łyje i dzięki tobie jest nadzieja, że zdołamy go uratować. Idz!
Simon z drugim ratownikiem wyprowadzili ją na powierzchnię. Przez większość drogi
musieli ją podtrzymywać, prawie nieść. Nareszcie dotarli do pierwszego oświetlonego
korytarza prowadzącego już bezpośrednio na zewnątrz. Deszcz wciąż padał. Ponownie
pomyślała, że to najcudowniejszy deszcz w jej życiu.
W baraku zebrało się tymczasem więcej ludzi. Ratownik pogotowia zaprowadził ją do
pokoju na tyłach, pomógł zdjąć kombinezon i zbadał ją. Dostała tradycyjny kubek mocno
osłodzonej herbaty. W życiu nie piła niczego lepszego.
Kiedy wyszła, Simon i drugi mężczyzna czekali na nią już przebrani w swoje ubrania.
Zawiozę cię do domu powiedział Simon. Ralph pojedzie za nami twoim
samochodem.
Dobrze zgodziła się Nikki.
Nie była w stanie podjąć sama żadnej decyzji. Niech inni decydują za nią. Pozwoliła się
zaprowadzić do samochodu, posadzić w fotelu, przypiąć pasem. Simon usiadł za kierownicą.
Mów, jeśli masz ochotę powiedział ciepłym głosem ale podejrzewam, że wolisz
milczeć.
Jeśli nie masz mi tego za złe, to tak. Przepraszam. ..
Nie przepraszaj. Rozumiem. Barry jest moim przyjacielem, a ty uratowałaś mu życie.
Dzięki.
Jestem pielęgniarką. Zrobiłam, co mogłam oznajmiła.
Kiedy dotarli do przyczepy, Simon i Ralph weszli z nią do środka, upewnili się, że ma
wszystko, czego jej potrzeba i spytali, czy chce, by po kogoś zadzwonić.
Podziękowała im. Powiedziała, że jest zmęczona, ale da sobie radę sama. Po ich wyjściu
rozebrała się i wzięła prysznic chyba jeszcze nigdy w życiu nie stała tak długo pod
strumieniem wody żeby zmyć z siebie ten dziwny zapach gliny i ciemności, którego już
nigdy więcej nie chciała wdychać.
Wytarła się dokładnie, włożyła szlafrok. Potem przygotowała sobie coś gorącego do picia
i usiadła na kanapie. Pancerz obronny, w jaki się uzbroiła na te ostatnie kilka godzin, zaczął
kruszeć. Przypomniała sobie, jak wzbierał w niej paraliżujący strach, jakie kolejne wyzwania,
którym musiała sprostać, stawały przed nią: wejść do jaskini, opuścić się w głąb szczeliny,
złamać obojczyk Barry ego.
Jak zdołałam tego wszystkiego dokonać, pytała sama siebie w duchu. Podobno zadanie
już wykonane wydaje się z perspektywy czasu łatwiejsze. W jej wypadku ta reguła się nie
sprawdzała. Wzdrygnęła się. Jak mi się to udało, dziwiła się.
Rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek. Druga w nocy. Za pózno na gości.
Trudno, w taki dzień wszystko jest inaczej.
Na progu stał Tom. Był w takim samym opłakanym stanie, w jakim jeszcze niedawno
sama się znajdowała.
Barry uratowany zakomunikował na wstępie. Kilka razy myśleliśmy, że już koniec,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]