[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głośna szafa grająca, mnóstwo młodzieży przy jednorękich
bandytach...
- Lepiej chodzmy do mnie na kawę - zaproponowała.
Sue pracowała na nocną zmianę, a Megan poszła do kina,
byli więc w domu sami. Gdy Jane zrobiła kawę, przeszli
z kuchni do salonu. Miło było siedzieć obok siebie na kana-
pie, w przyćmionym świetle dwóch niedużych lampek, przy
dzwiękach nastrojowej muzyki, którą Jane od razu nastawiła.
Gdy rozpuściła włosy, przeczesał je dłonią, co podziałało
na nią uspokajająco.
- Są cudowne - szepnął i pocałował ją.
Wiedziała, że to zrobi, i chciała tego, toteż nie protesto-
wała. Szybko poczuła przypływ pożądania i mocno go obję-
ła. Sprawiał, że czuła się taka... żywa i młoda! Chciała, żeby
nigdy nie przestawał jej pieścić, i coraz bardziej go pragnęła.
Była pewna, że on czuje podobnie; słyszała jego ciężki
S
R
oddech. Pogłaskał ją ręką po policzku, po szyi, a potem jed-
nym ruchem rozpiął suwak jej dżinsowego kombinezonu.
Obojgu dzwięk ten wydał się przerazliwie głośny. Gdyby
chciała, mogłaby to przerwać - ale przecież nie chciała...
Musnął ją ustami w szyję, zanurzył twarz w rowku mię-
dzy wciąż ukrytymi pod staniczkiem piersiami. Odchyliła
głowę do tyłu - to było takie rozkoszne! Nagle, ostatnią
przytomną cząstką świadomości, zarejestrowała jakiś odgłos.
Zgrzyt klucza w zamku?
- Cześć, wróciłam! - usłyszeli głos Megan. - Jest ktoś
w domu?
Jane jak oparzona oderwała się od Davida, przygładziła
włosy, błyskawicznie zapięła suwak. Sięgnęła po kubek z zi-
mną kawą i wymamrotała:
- Jestem w salonie, Megan, z Davidem. Właśnie... roz-
mawialiśmy.
W drzwiach pojawiła się głowa Megan, i David podniósł
się z miejsca.
- Zrobić wam coś do picia? - spytała Megan uprzejmie.
- Chyba lepiej już pójdę...
- W co ty grasz, Jane? - zapytała z niepokojem Sue na-
stępnego dnia wieczorem. - Przecież wiesz, że on skacze
z kwiatka na kwiatek. Anna cię ostrzegała.
- Ale jest bardzo miły - zaprotestowała nieśmiało Jane.
- Oczywiście, że jest miły! Właśnie w ten sposób dostaje
to, czego chee. Zapewniam cię, że wszystkie kobitki, które
miały z nim do czynienia, uważały go za miłego.
- Ze mną mu się nie uda - oznajmiła Jane stanowczo.
Ona, Sue i Megan siedziały razem przy kuchennym stole.
S
R
- Więc co zamierzasz? - przyciskała ją dalej Sue. - Cze-
go od niego chcesz? Czego oczekujesz?
- Sama nie wiem. - Jane wzruszyła ramionami, - Na
pewno dobrze mi się z nim pracuje. Lubię z nim być. I roz-
mawiać. On wydaje mi się taki... samotny.
- Nie samotny, tylko zamknięty w sobie. Z tego, co
o nim opowiadasz, wynika, że zamiast się udzielać, woli
obserwować. I że umie zachowywać się z rezerwą. Natural-
nie to nic dziwnego, że zbzikowałaś na jego punkcie; jest
zabójczo przystojny.
- Nie, nie o to chodzi. Wierzcie lub nie, ale całkiem o tym
zapomniałam. Po prostu lubię jego sposób bycia, poczucie
humoru, upodobania. Swobodnie się z nim czuję.
- Na znalezienie mężczyzny twojego życia pozostało ci
już tylko jedenaście miesięcy - wtrąciła Megan. - Uważasz,
że David może być tym mężczyzną? Wyszłabyś za niego?
- W żadnym razie!
- Więc po co tracisz czas?
- Jemu odpowiada znajomość niezobowiązująca - za-
wtórowała jej Sue. - Może rozbudzić w tobie uczucie,
uwieść cię, porzucić i unieszczęśliwić. A i tak będzie się czuł
w porządku, bo od początku wiedziałaś, że małżeństwo nie
wchodzi w grę.
-  Uwieść" to takie staroświeckie słowo - skrzywiła się
Jane.
- A jak on by to nazwał? - zaciekawiła się Megan.
- Posłuchajcie, ja po prostu lubię jego towarzystwo. Nic
poważnego między nami nie zaszło.
- Czyżby? - wyraziła powątpiewanie Megan. - A co by-
ło wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam do domu?
S
R
Jane zarumieniła się po same uszy.
- No nie wiem, może macie rację. Może faktycznie po-
winnam trzymać go na dystans.
Okazało się, że los sprzyjał jej w wypełnieniu tego posta-
nowienia: jeden z anestezjologów zachorował i David mu-
siał przejąć jego obowiązki, przez co był bardzo zajęty. Rów-
nież ona miała mnóstwo swoich spraw: próby chóru, mecz,
dyżur w telefonie zaufania. Przez jakieś dziesięć dni widy-
wali się tylko w pracy.
David jednak nie rezygnował.
- Wiem, że jesteś zajęta, ale kiedyś i dla mnie mogłabyś
znalezć czas - zwrócił się do niej z wyrzutem pewnego dnia,
gdy szorowali ręce przed operacją.
- Mam dużo zajęć, sam o tym wiesz. Poza tym nie zapo-
minaj, że chciałeś tylko luznej znajomości.
- O ile dobrze pamiętam, ty to powiedziałaś, nie ja - za-
uważył ponuro. - Ale pewnie masz rację.
Nie miał pojęcia, jak bardzo zranił ją tą uwagą. Przeraziła
się, że wystarczy kilka słów, by poczuła się przez niego
zraniona.
Cztery dni pózniej, gdy siedzieli w stołówce przy kawie,
poprosił ją o krótką rozmowę.
- Znasz Gretę Fallows? - zapytał.
- Z widzenia. Jest przełożoną nocnej zmiany na oddziale
piętnastym. - Jane zaczynała się domyślać, do czego ma
prowadzić ta rozmowa, ale nie dała nic po sobie poznać.
W szpitalu nie było wolnego i choćby średnio atrakcyjne-
go mężczyzny, z którym Greta przynajmniej raz by się nie
umówiła. Prawdę mówiąc, czasem umawiała się też z żona-
tymi. Miała farbowane na czarno włosy i nieco wyzywająco
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl