[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamknęła oczy i na sekundę oparła się o Stephena,
gdyż potrzebowała jego siły. Potem wyprostowała się
i odstąpiła o krok, a on uregulował należność.
Nadchodzące rozstanie całkowicie zaprzątało ich
myśli. Dopiero gdy wjechali w dzielnicę handlową
Bridgetown, Stephen odezwał się po raz pierwszy.
- Musimy się tu zatrzymać. Wstąpię do drogerii.
- Z ciepłym, przebiegłym uśmiechem pochylił się
i szepnął: - Mnie osobiście nie zżera ciekawość, jak
wygląda Bananowa kiełbaska".
UPOJNE NOCE " 149
Janet trzymała wisiorek, koniuszkami palców i myś
lała, że chciałaby dać Stephenowi coś specjalnego na
pamiątkę. Przychodziła jej na myśl tylko jedna rzecz,
która by się do tego nadawała, a i tak nie miała
pewności, czy to trafny wybór. Mimo wszystko warto
było spróbować.
- Chcę wpaść do Cave Shepherd, kiedy będziesz
załatwiał sprawy w drogerii - powiedziała mu.
- To tylko kilka przecznic stąd. Może byśmy razem
odwiedzili oba sklepy?
- Nie, ja... - urwała. - Chcę coś sprawdzić. A jeśli
to mają, dam ci to w odpowiednim momencie jako
niespodziankę.
- Udało ci się dostać to, czego szukałaś? - spytał,
kiedy spotkali się na umówionym rogu. Nie musiał
jednak pytać, gdyż uśmiechała się łobuzersko i pod
pachą niosła firmową torbę Cave Shepharda.
- Uhm - potwierdziła.
- I to wszystko, co masz zamiar mi powiedzieć?
- Na razie - odparła zadowolona z siebie. - A ty?
Kupiłeś to, co chciałeś?
Podniósł w górę mały pakiecik.
- Zadanie wykonano.
Gdy wrócili do Rockleya, ochłodzili się w basenie,
potem się kochali, potem razem wzięli prysznic i ubrali
się do kolacji. Poszli do restauracji U Wściekłej Ani",
bo podobała im się ta nazwa. Jedli wspaniałe żeberka
z rusztu na dziko z barbadoskim ryżem. A kiedy Ja
net była przekonana, że niczego już nie przełknie,
Stephen zamówił lody, gdyż wiedział, że ona za nimi
przepada.
Po powrocie do hotelu wzięli Brillo na przechadzkę
wokół pola golfowego, a potem urządzili sobie pływa-
150 " UPOJNE NOCE
nie o północy. Pózniej kochali się zapamiętale, ze
świadomością, że ich wspólny pobyt dobiega końca.
Następnego ranka, w niedzielę, Janet obudziła się
w deszczu pocałunków. Kochali się namiętnie i żar
liwie.
Godzinę pózniej siedzieli w patiu i przygotowywali
sobie lunch z resztek piknikowych zapasów. Jagnię
żebrało o płatki. Wrony obserwowały ich pilnie z wy
sokich konarów, jaskółki z krzaków, a gołębie krążyły
po murawie, czekając na okruszki.
Nigdy tego nie zapomnę, myślała Janet, nawet
najdrobniejszego szczegółu. Przez resztę życia, kiedy
zobaczę jagnię lub wronę czy usłyszę gruchanie gołę
bia, wspomnę, jak siedziałam w patiu ze Stephenem
Dumontem, żałując, że nie można wypowiedzieć ma
gicznych słów: chwilo, wróć!"
- Będę to wspominał przez całe życie, za każdym
razem, gdy będę jadł kanapkę z szynką - rzekł Ste
phen, jakby czytał w jej myślach. - Janet...
Obróciła się ku niemu i dotknęła palcami jego
ramienia, pragnąc, wbrew rozsądkowi, by jej powie
dział, że się szalenie w niej zakochał i błaga, by
pojechała z nim do Kanady.
Nie zrobił tego jednak. Podniósł dłoń, by pogładzić
jej policzek. Widać było, że chce coś powiedzieć, ale
zrezygnował. Potrząsnął wolno głową i rzucił garść
okruchów gołębiom.
Mnie też dostają się okruchy, pomyślała Janet
z bolącym sercem.
W ostatnim dniu nie robili prawie nic, cieszyli się
tylko swoim towarzystwem. Oprowadzili Brillo po
terenach Rockleya, pływali w basenie i opalali się na
leżakach.
UPOJNE NOCE 151
Janet wynalazła jakiś pretekst, by wrócić do swego
bungalowu, i odbyła rozmowę telefoniczną w związku
z tajemniczym podarunkiem zakupionym w Cave She
pherd. Kiedy odłożyła słuchawkę, skrzyżowała palce
na szczęście" i wzięła głęboki oddech, mając nadzieję,
że wszystko przebiegnie tak, jak to sobie zaplanowała.
Wieczorem jedli kolację w Rockleyu. Kiedy orkies
tra zaczęła grać %7łółtego ptaka", Stephen podniósł się
i gestem wskazał parkiet.
- Można chyba powiedzieć, że to nasza melodia
- rzekł, kiedy zaczęli tańczyć.
- Nasza i jeszcze kilku milionów innych par - za
uważyła Janet.
- Sama piosenka nie ma znaczenia. Liczy się tylko
to - przytulił ją mocniej.
Niedługo potem opuścili restaurację i wrócili do
bungalowu. Znowu kochali się, rzucając wyzwanie
nieodwracalnemu biegowi czasu. Potem leżeli obok
siebie w milczeniu bardzo długo. Wreszcie Stephen
splótł palce z palcami Janet i wyszeptał jej imię.
- Jeśli chcesz powiedzieć coś sentymentalnego,
proszę cię, niemów - przerwała mu. - Ja się po prostu
rozpłaczę i powiemy sobie mnóstwo głupich banałów,
które zwykle padają w takich razach.
Skinął głową. Jego szorstki od zarostu policzek
otarł się o jej skroń.
- Czy jest coś na Florydzie, co ci się nie podoba,
Janet? - spytał po chwili.
- To dziwne pytanie.
- To egoistyczne pytanie. Kiedy pomyślę o tym, że
żyjesz beze mnie na Florydzie, chciałbym mieć świado
mość, że twoje życie nie jest całkiem doskonałe.
Opowiedz mi więc, dlaczego nie jest doskonałe.
152 " UPOJNE NOCE
Janet milczała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]