X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

yer piętro niżej było nie mniej eleganckie. Zaledwie
Ryan dotknął dzwonka, drzwi otworzyły się, jakby
czekano na nich niecierpliwie.
 Panna Adams, jak się domyślam? Proszę wejść
 powitała ich srebrnowłosa kobieta, gestem za-
praszając do środka.  Jestem Elizabeth Falconer,
macocha Ryana.
Nie było w niej nic z dystansu i wyniosłości,
przeciwnie, emanowała życzliwością i ciepłem.
 Proszę, abyś mówiła do mnie Beth  zazna-
czyła z �smiechem.  Wszyscy tak się do mnie
zwracają.
Virginia polubiła Beth od pierwszej chwili.
Wszystkie opowieści Ryana o macosze okazały się
prawdą.
 Chodz, poznasz resztę naszej rodziny.
W eleganckim salonie znajdowały się trzy inne
osoby. Efektowna blondynka, mająca około trzy-
dziestki, siedziała na sofie, kartkując kolorowy ma-
gazyn. Przy barku wbudowanym w ścianę stał jasno-
włosy i niebieskooki mężczyzna w średnim wieku,
o miłej powierzchowności. Z wielką wprawą mie-
szał drinki.
Na fotelu przed płonącym kominkiem siedziała
młoda kobieta o ciemnych, długich do ramion wło-
sach. Na kolanach trzymała wspaniałego, szylkreto-
wego kota.
DUMA I PIENIDZE 65
 Złaz, Sheba  lekko pchnęła zwierzaka i nieza-
dowolona kocica z pomrukiem zeskoczyła na dy-
wan. Jej pani wstała i podeszła, aby się przywitać.
 To moja córka, Janice  powiedziała Beth
Falconer. Dziewczyna odziedziczyła po matce tę
samą, drobną budowę i orzechowe oczy. Wyglądała
jak jej młodsza kopia.
 Hej!  powiedziała z przyjaznym uśmiechem.
 Musisz być Virginią. Ryan miał rację  dodała
tajemniczo.
 Ato mój syn, Steven  kontynuowała Beth.
Tu również widać było rodzinne podobieństwo.
Uścisk dłoni miał tak samo serdeczny jak matka
i siostra.
 Miło mi panią poznać, panno Adams. Nie obra-
zisz się, jeśli dalej będę mówił do ciebie po imieniu,
Virginio?
 Wręcz przeciwnie  zapewniła. Byli tak uro-
czy, żecała trema znikła. Czuła się radośnie i lekko.
 Przedstawiam ci moją żonę, Madeline  oznaj-
mił z dumą Steven.
Jego duma była wpełni usprawiedliwiona. Natu-
ralna blondynka o długich nogach i świetnej figurze
była wyjątkowo atrakcyjną kobietą.
 Witaj w domu, panno Adams.  Oczy koloru
akwamaryny chłodno lustrowały postać gościa.
 Podoba się pani nowe gniazdko? Muszę przyznać,
iż Ryan zadziwił nas wieścią, że przyjeżdża z kobie-
tą, którą dopiero co poznał.
66 LEE WILKINSON
Choć słowom, wypowiedzianym uprzejmym to-
nem, towarzyszył olśniewający uśmiech, Virginia
natychmiast stała się czujna.
 Wcale się nie dziwię  odparła ostrożnie.  Ja
również jestem zaskoczona tak błyskawicznym roz-
wojem wydarzeń.
 Proszę, zdejmij płaszcz i usiądz.
 Czego się napijesz?
Steven i jego matka przemówili jednocześnie.
Zanim jednak Virginia zdążyła odpowiedzieć, Ry-
an, który dotąd stał, milcząc, z boku, powiedział
stanowczo:
 Dziękuję wam bardzo, ale Carson już czeka na
nas w samochodzie. Zjemy w Clouds. Zarezerwo-
wałem stolik na wpół do ósmej, bo Virginia jest
zmęczona po podróży i chce się wcześniej położyć.
 Oboje powinniście  skomentowała Madeline
ze słodkim uśmiechem.
 Chyba nie było aż tak strasznie?  zagadnął
Ryan, gdy wsiedli do windy.
 Ależ skąd. Nie spodziewałam się, że będą aż
tak mili.
 Może z wyjątkiem Madeline. W końcu można
było się tego spodziewać. Ona nie potrafi nawiązy-
wać przyjazni z kobietami, zwłaszcza pięknymi.
 Ale ja nie jestem piękna!  zaprotestowała.
 Dla mnie jesteś  i myślę że nie tylko dla mnie.
Nadal mu nie dowierzała, ale komplement wpra-
wił ją w szampański nastrój, który wzmógł się, gdy
DUMA I PIENIDZE 67
weszli do Clouds. To był prawdziwy wielki świat,
jakiego dotąd nie znała  znakomita orkiestra,
olśniewające, wytworne wnętrze i towarzyska śmie-
tanka Manhattanu. Jednak jej spojrzenie najczęściej
wędrowałokumężczyznie, który w ostatnich dniach
zajmował całkowicie jej czas i myśli.
Z początku usiłowała skierować rozmowę na
sprawy galerii, lecz Ryan zdecydowanie uciął jej
zapędy.
 Pozwól, że nie będziemy rozmawiać o pracy.
Jesteśmy tu, aby miło spędzić czas i nacieszyć się
sobą, okay?
 Okay.
Dalej był śmiech, wino i muzyka. Potrawy, choć
znakomite, Virginia pozostawiła niemal nietknięte,
co był jawną oznaką, że zakochała się po uszy.
Przy kawie nieuchwytne napięcie, które narastało
między nimi, stało się jawnie zmysłowe. Virginia
bała się spojrzeć Ryanowi w oczy z obawy, że
spłonie zdradzieckim rumieńcem. Wreszcie zapadło
niezręczne milczenie.
 Może zatańczymy?  zaproponował po chwili.
Zadrżała na samą myśl, że mogłaby się znalezć
w jego ramionach.
 A może wolisz już wracać?
Dobrze wiedziała, że nie jest to zwykłe, grzecz-
nościowe pytanie, a jej odpowiedz będzie decydu-
jąca. Nadszedł nieunikniony moment decyzji  mu-
si wybierać, jak ma traktować Ryana Falconera
68 LEE WILKINSON
 przede wszystkim jako swojego pracodawcę czy
jako mężczyznę.
Oczywiście jako mężczyznę. I kochanka, bo to
nieuchronnie wisiało nad nimi.
Czekał. Zdawała sobie sprawę z jego niecierp-
liwości. Odczuwała tak samo i w pewnej chwili,
rozumiejąc, że ich emocje wibrują w jednym rytmie,
powiedziała zdecydowanym głosem:
 Tak, mam ochotę wracać.
Do Falconer s Tower jechali w ciszy, ciężkiej
i naładowanej napięciem jak przed burzą. W windzie
Ryan ujął dłoń Virginii i poczuł, jak drży.
 Nie chcę wywierać na ciebie nacisku  powie-
dział cicho  ale to już jest ponad moje siły. Chcesz
tego, prawda, Virginio?  upewnił się.
 Tak  odszepnęła.
Dopiero wtedy pochylił ciemną głowę i pocało-
wał ją. W college u całowała się z chłopakami, ale
Ryan jednym dotknięciem warg obudził w niej pa-
sję, której dotąd nie znały jej zmysły. Kiedy winda
stanęła, Virginia półprzytomnie zastanawiała się,
czy pójdą do niej czy do niego. Ryan poprowadził ją
za rękę ku drzwiom penthouse u.
 A co z obsługą?  zapytała z niepokojem.
 Na noc zostaje tylko Randon, a on jest bardzo
dyskretny. Ma w tym budynku swoje mieszkanie
i nie wychodzi, dopóki go nie wezwę.
Za drzwiami Ryan porwał Virginię w ramiona
i poniósł do sypialni. Tam ułożył ją na wielkim łożu
DUMA I PIENIDZE 69
i zaczął rozbierać, niespiesznie, z namaszczeniem.
Ruchy miał skupione i dokładne.
Jednym ruchem zsunął pończochy; sprawnie upo-
rał się ze stanikiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.