[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z puszcz Wschodu...
Kap³an pogañski pierwszy zaciosanym oszczepem uderzy³.
Za ofiarnikiem inni cisnêli ciê¿kie w³Ã³cznie, ¿erdzie przy-wleczone z daleka.
Siedem ran straszliwych poniós³szy, aposto³ Smiertelny sen przyj¹³ pod ciosami. T³um por¹-
ba³ na czêSci jego cia³o. CzêSci rzuci³ do wody. G³owê odr¹ban¹ na ¿erdzi zatkniêto.
51
LOS ZBIGNIEWA
W³odzis³awowic Zbigniew - serce zdradzieckie - w pustej komnacie p³ockiego zamku b³¹ka³
siê od okna do okna. G³ownie sosnowe tla³y w wielkim kominie. Rwiat³o z otworów okien-
nych wpadaj¹ce poprzez b³ony ze skóry baraniej, napojonej t³ustoSci¹, ledwie o dniu Swiad-
czy³o. Tyle¿ co Swiat³a ta izba, mia³o w sobie ludzkiego wesela zdradzieckie serce ksi¹¿êcia.
Niedawno W³odzis³awowic straci³ by³ syna jednorodzonego. W Slad za t¹ klêsk¹ spad³y nañ
inne t³umem, zastêpem. Daremne siê sta³y intrygi i podszczuwania zasiewane wSród Niem-
ców, Czechów, Pomorzan. Daremnie pali³y siê i obraca³y w perzynê bogate grody, konali
ch³opi, przeklinali starcy, jêcza³y uprowadzone kobiety i nadaremnie poginê³y dzieci mieczem
przeciête, spis¹ przebite.
Daremnie!
Tryumfowa³ ¯uraw Boles³awów.
Teraz z obozów czeskiego W³adys³awa, który jedynow³adzcy krakowskiemu wrogiem byæ
przesta³, Zbigniew - brat-wróg - zwróci³ siê do ojczyzny z dobrej woli i upad³ do nóg wrogo-
wi-bratu.
- Zapogódxwa siê, bracie! - wy szlocha³.
I z krzywej gêby wroga-brata uSmiechnê³o siê doñ odpuszczenie.
Samotny skazaniec siedzia³ oto w p³ockim zamczysku.
Syna wspomina³.
Wspomina³ szalone swe dzieje.
Przyk³ada³ dzieñ druta i noc w noc szalone swe dzieje, uczynki pe³ne ¿¹dzy nigdy me sytej
i pe³ne poczucia krzywdy, wieczyScie w piersiach niegaszonego wapna - przyk³ada³ wynios³e
swoje zamys³y do tej pora¿ki zdradzieckiej, wci¹¿ okrucieñstwem ciosu jednako zdumiewa-
j¹cej g³upotê zamys³Ã³w, do klêski tej ponad wszystkie i wszystko: - utraty jedynego.
Uczynki, grzmotowi podobne, zawali³y siê w ciszê pustego miejsca, co tkwi³o teraz przed
oczyma zawsze i otwiera³o siê wszêdzie, w mySlach, w czuciach, w popêdach, w na³ogach: -
puste miejsce po synu.
Obojêtny siê sta³ gwa³t podniety, têsknota do zgie³ku bitwy, do zapachu perzyny p³on¹cych
brata warowni, do krzyku jego ludzi ra¿onych ¿elazem - i obojêtny siê sta³ sam sen o nowych
wybiegach.
Cichego synowskiego p³aczu po nocy nic nie mog³o zag³uszyæ.
Nie zag³uszy³by go krzyk wszystkich synów cz³owieczych, gdyby ich w ca³ym Swiecie do
nogi wyr¹baæ, od We³tawy po Jasmund i od Solawy po Dniepr u koñca Swiata.
Na miejscu takiego krzyku, gdyby go wydrzeæ z nicoSci, znowu by ta sama pustka zaleg³a.
NicoSæ by³a w tym miejscu, gdzie przebywa³ czaruj¹cy królowie, obdarzony wszystkim nad
miarê, czym niebiosa obdarzyæ mog¹ Smiertelnych, zapowiedx wznios³a króla Polanów. Rlady
52
jedynie po nim przetrwa³y to tu, to tam, smutne Swiadectwa, ¿e w istocie bytowa³ na ziemi,
potwierdzenie, ¿e niew¹tpliwie tam i sam przeszed³ - i dowody, ¿e go ju¿ nie ma.
A Slady nie prowadzi³y nigdzie, sz³y wstecz, coraz mniejsze ukazuj¹c stopy - kr¹¿y³y wokó³,
wraca³y do tego samego miejsca, sk¹d wysz³y, do miejsca, gdzie by³a pustka. Ucisk jak góra
nieudxwigniona le¿a³ na sercu i rzekê tajnych ³ez wyciska³.
A rzeka ta poprzez pustkê w nicoSæ swoj¹ p³ynê³a. Nie dawa³o pociechy le¿enie krzy¿em u Swiêtej
w Gniexnie trumny i wylewanie tylu niemêskich ³ez, i¿ od nich woko³o kamienie wilgotnia³y. Da-
remne by³y mod³y i b³agania, ¿eby mêczennik przywiód³ od Krysta, ¿eby na krótkie mgnienie xreni-
cy pokaza³ synowe oczy, w³osy, rêce i ostatni uSmiech ¿a³osny. Nie dawa³y pociechy zaklinania po-
tajemne i wzdychanie sekretne do Tryg³awa, którego z³oty kloc widzia³y w³asne oczy w Szczecinie.
Na nic by³y zaklêcia do w³adcy, o którym zapewniali wró¿bici, i¿ trzema pañstwami w³ada: niebie-
skim, ziemskim, podziemnym - a¿eby za¿¹da³, czego tylko chce, za wyprowadzenie syna na jedno
mgnienie xrenicy z podziemnego pañstwa w to ludzkie ¿ycie, poprzed ojca xrenice. Nêdzn¹ sta³a siê
ziemia podw³adna. Ja³owe by³y ksiêstwa z ich powiatami. Puste siê sta³y niebiosa.
Krok zleniwia³y o grube Sciany zamczyska ³oskotem ko³ata³. Sen odlecia³ od powiek. Jad³o
siê umyka³o od gêby. Kielich sta³ siê obmierz³y dla wargi. S³awa Smieszn¹ siê sta³a dla serca.
Czyn ohydny siê sta³ dla ramienia.
Miecz wiekuiScie krwi ¿¹dny, przedostatni towarzysz, odpad³ od boku i w pogardzie zalega³.
Ostatni jeno towarzysz - nêdzny szloch - pobratymstwa dochowa³.
Zatrzyma³ siê ksi¹¿ê w swej b³êdnej drodze i szatañskie przekleñstwo cisn¹³ w sw¹ dolê.
Komornik z cicha zako³ata³ we drzwi pañskiego pokoju. Wst¹pi³ za próg, bij¹c czo³em.
Oznajmi³, i¿ stoi w przedsionku w³Ã³czêga z lir¹, wêdruj¹cy od sio³a do sio³a, od grodu do
grodu, od zamku do zamku. Chwali siê, i¿ prastare powieSci wySpiewaæ umie.
Skin¹³ w³adca, ¿eby go wpuSciæ. Wszed³ pieSniarz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]