[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przed ip. Jadwigą.
Czy przyjedzie pani do Nałęczowa?
Nie wiem... Ale może panu wystarczy, gdy przyjedzie p. Helena... Nie gadałem
więcej, słuchałem tylko szeptu pani Oktawii:
Niech pan powie, jak przystało na spowiedz, czy pan kocha Jadwigę?
I znowu nic nie powiedziałem.
Długo bawił nas stary zakrystian, bardzo dowcipny i oczytany, prawił dowcipki, z
których śmieliśmy się do rozpuku.
Wyszedłszy po zwiedzeniu katedry poszliśmy na obiad z Kazikiem do Belle-vue,
panie zaś do pani T.* Potem byliśmy tam na herbacie. Panna Jadwiga śpiewała
Marzenie, Stacha i Oj, czemuż wy, chłodne rosy, padacie... To ostatnie śpiewała
prześlicznie z tym jej głuchym matem w melodii, jaki mocnym uderzeniem w nerwy
obejmuje cię całego. Aż dotąd dzwięczą mi w uszach pojedyncze ułamki strof,
star-czące za całe poematy.
Zaraz po herbacie zabraliśmy pannę Jadwigę i poszliśmy
DZIENNIKI, TOMIK XXI
do panny Julii. Idąc wysunęliśmy się naprzód z panną J. i zaczęliśmy romansować.
Coś bosko komicznego, widać bowiem, jak w każdej chwili dziewczynka obawia się,
że się oświadczę. Czarne płomienie co chwila pałą się na jej policzkach, oczy,
ilekroć je podnosi na mnie, mają wyraz przedziwny, niepojęty, zachwycający. W
Ogrodzie Saskim *, dokąd zeszliśmy nad samym już wieczorem, mówiliśmy już
otwarciej drogą bowiem mówiła bez przerwy o p. Helenie, wychwalała ją z
zapałem, nie dając mi przeczyć. Obeszliśmy cały park dokoła, P. Julia, pani
Oktawia i Kazik oraz Franuś, brat p. J. szli z dala za nami. Mówiemy tedy o
charakterach i ja potępiam w czambuł piękne plany i zamiary młodzieńców,
twierdzę, że prawie nie ma takiego, który by pięknych przyrzeczeń dotrzymał.
To niedobrze. Ja sądzę, że jeśli się sobie coś przyrzecze dotrzymać trzeba,
nie trzeba także tracić wiary w siebie. Im więcej wiary w swe dobre myśli, tym
więcej się robi.
Czasami, proszę pani, dobrze jest, jeśli się wierzy w kogoś, bo to podnosi
chore dusze.
W kogoś?
Tak, w prześliczne serce kobiece np. Milczenie.
Czy pan pamięta naszą podróż do Pułav , (l:ogę do Beł-życ i prośbę zanoszoną
do kogoś o pamiątkę? Mogłabym ostatnie powiedzenie pana zasypać całą masą
argumentów, faktów, dowodów...
Nie będę się wcale bronił, muszę tylko nadmienić, że zły z pani psycholog.
Nie moja wina, że nie zrobił pan ani jednego poruszenia ręką, aby mię zrobić
dobrym psychologiem.
Mówi to odwracając główkę, z cudownym uśmiechem na ustach.
To prawda, ale... zawsze z pani zły psycholog.
W takim razie muszę przypuścić, że mieszka w panu usposobienie pana Józefa S.
*
NAACZW, 1891
349
Zaczynamy się śmiać i taki jest nasz nastrój, że możemy śmiać się z jej słów.
Powinien pan agitować, aby Helenka przyjechała w niedzielę na wycieczkę do
Maciejowie *, sprawi to panu przyjemność.
Tak pani sądzi?
Nie inaczej, nie inaczej.
Zbliża się tamta gromadka. Ktoś oskubuje listki akacji, szepcąc: kocha, lubi,
szanuje...
A pan nie spróbuje? pyta mię pani O.
Nie, bo wiem rezultat.
To ty, Jadwichno, wyręcz pana Stefana.
To nieszczęście mówię ze śmiechem że panna Jadwiga nie wie, jaki wypadnie
rezultat.
Dziewczynka oblewa się pąsem aż do brwi. Skubie mi jednak w oczach listki,
szepcąc drżącymi wargami: kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje,
kocha, lubi... *
Zmrok zapadł, konie nasze podeszły pod park, trzeba było wsiadać. Zaczęliśmy
żegnać się. Przy wózku mówi Jamioł":
Otóż agitujemy, panie Stefanie, aby Hela przyjeżdżała w niedzielę...
Powodując się altruizmem czy własnym pragnieniem zadowolenia pand? Wyrzućmy,
panno Jadwigo, ten altruizm za płot już raz.
Zamyśliła się na chwilę, a potem mówiła z przelotnym wejrzeniem, jakie aż dotąd
trzymam pod powiekami i pieszczę się [nim]:
Zobaczę, zobaczę w... niedzielę. Gdym jej uścisnął rękę, dodała spiesznie:
Zresztą, łudzę się, bo może pan w niedzielę wdziać sukienkę jezuicką.
I w jakim celu, nie wie pani czasem?
W jakim celu?...
Pocałowałem jej rączkę i wsiadłem. Ruszyliśmy wiatr siię zerwał. W drodze pani
Oktawia była smutna jakaś. Czy
350 _____________ DZIENNIKI, TOMIK XXI
ja nie za bardzo podobny jestem do Witkiewicza? Mówiliśmy z nią o wielu, wielu
rzeczach. Co ja robię, co ja wyrabiam?
Byłem na herbacie u pani O. po przyjezdzie. Twierdzi mi ciągle, że nie można
nigdy wierzyć nam, że kłamiemy zawsze, my szczególniej, rozmaici artyści...
Pannie Jadwidze podobała się bardzo nowela moja z r. 89 pt. Z dziennika.
Zdziwiłem się, gdy ipani Oktawia dała jej dziś do czytania Siłaczkę, jakiej
skądś dostała.
A więc dziś p. Jadwiga czyta Siłaczkę, czyta ipo naszej rozmowie oto
najpierwszy, największy, niesłychany, za oklask całego świata starczący mi mój
tryumf literacki. Co pomyśli po przeczytaniu? Kto wie, czy ta nowela nie odegra
w mym życiu ogromnej, decydującej roli...
Jutro po południu przyjedzie tutaj na kilka godzin od czwartej do ósmej.
Dowiem się, co zrobiła z jej duszą Siłacz-ka. Ach, jakiż to śliczny dzień mojego
życia, dzień dzisiejszy!
Strzeż się, bracie! Jeślibyś rozbudził uczucie w tym sercu i uczucie to rzucił
na drodze, ulegając wiecznie nowym porywom postąpiłbyś jak złodziej, gorzej:
jak zdrajca idei. Takich dusz nie wolno świętokradzko dotykać.
28 IX.
Na próżno jezdziliśmy dziś na stacją *: nie przyjechała. Szkoda wielka...
Z powrotem jechaliśmy na Las Czesławicki i wioskę Cynków. W lesie było wesoło
całowałem po łapach panią O., aż się rumieniła. Potem byliśmy tam na herbacie aż
do przyjścia pani Prusowej. Jest to dama nudnego autoramentu, ciężko na podziw
kombinująca wynieśliśmy się też niezwłocznie. Wychowaniec Prusa, mały urwis *,
tak staje na głowie, że przy nim wysiedzieć trudno.
Trzeba się zbierać, obliczać i jechać. Trzeba jechać, jechać...
Jeszcze chwileczkę, jeszcze odrobineczkę...
NAACZW, 1891
351
Ruch nigdy nie przeobraża się w myśl, lecz tylko w jakąś inną dającą się
wymierzyć (faktycznie lub w teorii) postać ruchu, który odbywa się w przewodach
i ośrodkach nerwowych. Nie myśl to, ale czynność nerwowa towarzysząca myśli jest
istotnie przeobrażonym ruchem.
Te czynności psychiczne (myśl, uczucie, świadomość) nie wchodzą do obiegu, ale
stoją poza nim tak, jak odcinek koia mógłby znajdować się poza nim, poza częścią
jakiegoś obwodu z nim współśrodkowego.
Teoria współzależności i równowagi sił nie daje bynajmniej poparcia
materializmowi przeciwnie, oczywistym z niej wywodem jest to, iż życie duchowe
nie może być li tylko wytworem czasowych przemieszczeń materii.
Doktryna ewolucji znosi pojmowanie świata jako machiny, Boga czyni ona stałą
naszą ucieczką i podporą, przyrodę istotnym jego objawieniem, gdyby zaś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]