[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odtwarzałam w myślach wszystko, co się stało, kończąc na mężczyznie, który zmienił się w
proch. Przypominało mi to o nagraniach z wybuchu bomby w Hiroshimie. Wybuch żaru był
tak potężny, że zmienił ludzi w pył i trwale wyrył ich cienie na budynku.
Pojechaliśmy ich samochodem do lasu, gdzie Daemon go usmażył, aż nic nie zostało.
Dowody naszej obecności zostały usunięte, ale w końcu ludzie zauważą zniknięcie dwójki
ludzi i zaczną zadawać pytania, szczególnie ich rodziny. Bo przecież mieli rodziny...
Bejsbolówka leżała na stoliku, ale i tak nic nie mogłam wyczytać z oczu Daemona. Całą
drogę milczał.
Zcisnęłam ciepły kubek.
Daemon... wszystko w porządku?
Skinął głową.
Tak.
Upiłam łyk, patrząc na niego spod rzęs.
Co było w budynkach?
Potarł tył szyi i zamknął na chwilę powieki.
W dwóch pierwszych pokojach nic nie było. Tylko puste biura, ale widać było, że
często się tego miejsca używa. Były tam puste kubki po kawie, pełne popielniczki. Im dalej
szedłem... dalej były klatki. Może z dziesięć. Jedna wyglądała, jakby ją ostatnio używano.
Poczułam mdłości.
Naprawdę myślisz, że trzymali tam ludzi?
Luxen? Tak. I może takich jak ty. Położył dłonie na kolanach. W jednej klatce była
zaschnięta krew. We wszystkich były łańcuchy i kajdany z jakiegoś ciemnoczerwonego
kamienia, którego nigdy nie widziałem.
Zobaczyłam coś przed budynkami, nad drzwiami. To było błyszczące, wyglądało na
czarne, ale było ciemno. Odstawiłam na bok kubek. I jeden przyłożył coś do mojego
policzka, i Boże, bolało jak diabli. Zastanawiam się, czy to ta sama rzecz, którą widziałeś.
Kąciki jego pięknych ust wygięły się ku dołowi.
Jak się teraz czujesz?
Doskonale. Machnęłam ręką. Widziałeś coś jeszcze?
Nie zdążyłem wejść na górę, ale miałem przeczucie... że coś tam jest. Wstał
płynnym ruchem i założył ramiona za głowę. Muszę tam wrócić.
Mój wzrok podążył za nim.
Daemon, to niebezpieczne. Ludzie zauważą, że ci oficerowie zniknęli. Nie możesz
tam wrócić.
Odwrócił się twarzą do mnie.
Mój brat może tam być albo coś, co powie mi, gdzie on jest. Nie mogę tak po prostu
odpuścić, bo to niebezpieczne.
Rozumiem. Wstałam, zaciskając pięści. Ale jaki z ciebie pożytek dla Dawsona
czy Dee jeśli cię złapią?
Daemon patrzył na mnie przez kilka długich chwil.
Coś muszę zrobić.
Wiem, ale trzeba to przemyśleć lepiej, niż wszystkie twoje pomysły do tej pory.
Zignorowałam błysk gniewu w jego jasnym spojrzeniu. Bo mogłeś zostać dzisiaj złapany.
Nie martwię się o siebie, Kat.
I w tym problem!
Zmrużył na mnie oczy.
Nie wciągnąłbym cię w to, gdybym wiedział, że zacznie ci odbijać.
Odbijać? Wydarzenia z tej nocy wyostrzyły wszystkie moje uczucia i czułam się
przeciążona, sekundy od załamania, od ukrycia się w jakimś kącie. Może nawet od
kołysania się w tym kącie. To ja cię w to wciągnęłam. Ja widziałam Bethany.
A ja się zgodziłem zabrać cię ze sobą. Przeczesał ręką zmierzwione włosy i
odetchnął ciężko. Gdybyś została w tym samochodzie, miałbym czas, żeby sprawdzić
piętra.
Rozdziawiłam usta.
Mogłeś zostać uwięziony w środku. Wyszłam z samochodu, bo mi nie odpisałeś!
Gdybym tam została, oboje bylibyśmy w tych klatkach.
Jego policzki lekko się zaróżowiły i odwrócił wzrok.
Okay. Oboje jesteśmy poirytowani. Dajmy sobie na dzisiaj spokój. Odpocznij.
Wszystko jedno.
Nie chciałam odpuścić, ale miał rację. Założyłam ramiona na piersi.
Dobra.
Spojrzał na mnie jeszcze raz, a potem złapał ze stolika czapkę i odwrócił się, żeby
wyjść. Zatrzymał się jeszcze na skraju kanapy. Jego ramiona się zapadły, a głos był tylko
szeptem.
Nigdy wcześniej nie zabiłem człowieka.
Nagle jego poirytowanie miało więcej sensu. To nie była tylko bezradność, bo nic nie
mógł zrobić. Czułam silną potrzebę, by go pocieszyć, dotknąć. Wyciągnęłam rękę i
położyłam ją na jego ramieniu.
Już dobrze.
Skrzywił się i strącił moją rękę.
Nie jest dobrze, Katy. Zabiłem dwóch ludzi. I nie... po prostu nic nie rób.
Bardziej uraziło mnie to, że użył mojego całego imienia, a nie jego czyn. Daemon
zamigotał, a frontowe drzwi się zatrzasnęły. Przeczesałam rękami włosy i mocno zagryzłam
wargę, aż poczułam metaliczny smak w ustach.
Daemon nie pójdzie do tego magazynu. Nawet za milion lat.
Nawet sama siebie nie potrafiłam przekonać.
***
Sen nie nadszedł łatwo tej nocy. Spędziłam większość następnego dnia napięta do granic
możliwości. Sprawdzałam podjazd naprzeciwko, upewniając się, że samochód Daemona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]