[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matka pełniła honory pani domu w Marazion House na
Grosvenor Square. Jej nieprzemijający wdzięk powodował, że
gdy tylko przybywała, pojawiali się goście. Uwielbiano
przyjęcia organizowane przez księżnę, równie wykwintne jak
dawniej. Ktoś powiedział:
- Londyn byłby nie ten sam bez księżnej stojącej u
szczytu schodów, olśniewającej jak gwiazda.
Księciu podobał się komplement, zastanawiał się
wielokrotnie, jak znalezć żonę dorównującą urodą i
wdziękiem matce.
Po wyjezdzie z Gloucestershire i po wizycie u przyjaciela
D'Arcy'ego Armitage'a wróci, aby spędzić parę dni z matką,
zanim uda się do Londynu. Powinienem pojechać do
Kornwalii" - pomyślał. Nie był tam od wiosny. Marazion to
miejsce cudownego dzieciństwa, choć teraz, kiedy tam
mieszkał, odczuwał samotność. Do Marazion trudno było
dotrzeć. Może przyjaciele będą go częściej odwiedzać, gdy
zostanie skończona linia kolejowa do Falmouth. Więc jednak
kolej? Wygrywa z końmi.
Szkoda, wielka szkoda. A teraz on ma kupić kopalnię
dostarczającą węgiel dla kolei. Pomyślał o raporcie, gdzie
opisano pracę dzieci pod ziemią, kobiet rozebranych do pasa,
odzianych w strzępy ubrań, dręczenie i wyzysk robotników,
młodych dziewczyn wydobywających węgiel na kolanach w
wąziutkich, niskich korytarzach, chłopców ciągnących wózki
z węglem. Było to wstrząsające.
Książę głosował na lorda Ashleya, który przeprowadził w
Parlamencie ustawę zakazującą kobietom pracy pod ziemią.
Nazwano go bohaterem narodowym i książę cieszył się z jego
zwycięstwa. Sam z pewnością nie zatrudniłby nawet
mężczyzn, niezdolnych do ciężkiej harówki pod ziemią.
Postarałby się o wszelkie dostępne zabezpieczenia, o to, by
wszelkimi sposobami uniknąć wypadków. Może sam zrobiłby
coś dla bezpieczeństwa kopalni, może zaprojektowałby coś
nowego?
Spojrzał na Ilittę z uśmiechem i zapytał:
- Cieszy się pani?
- Nigdy przedtem nie jechałam tak szybko powozem
zaprzężonym w równie piękne konie.
Rozpromienił się. To właśnie chciał usłyszeć.
- Mamy jeszcze piętnaście mil. Myślę jednak, że zdążymy
akurat na pierwszą. Czekają na nas.
Miejsce, do którego zdążali, położone było niedaleko
siedziby markiza Buxwortha. Warto go odwiedzić. Gdyby nie
mgła, zrobiłby to wczoraj. Markiz był właścicielem znanej
stadniny i wzorowo prowadzonego gospodarstwa. Księcia
interesowały wszelkie innowacje w rolnictwie, wszak sam był
ziemianinem i miał jak najlepszą reputację jako posiadacz
bardzo dobrze prowadzonych majątków. Toteż zawsze
interesował się wszystkimi zagadnieniami dotyczącymi
rolnictwa. Uczyć się można przecież także na błędach innych,
nie tylko na sukcesach.
Zastanowił się przez chwilę, czy nie powinien zapytać
Ilitty o markiza? Pochodziła z tych stron. I czy nie podać jej
swojej prawdziwej tożsamości. Zdecydował jednak, że nie.
Obawiał się, że dziewczyna zareaguje zakłopotaniem, jak
wiele innych osób. Znikłaby wówczas swoboda i naturalność,
z jaką teraz mówiła:
- Czuję się tak cudownie, przy panu jestem bezpieczna...
Zaproponowana przez niego anonimowość uwolniła ich
od konwencjonalnych ograniczeń.
Kapitanowi Daltry'emu wyjaśnił, że kiedy odwiedzi
kopalnię, woli być przedstawiony jako sir Ervan Trecarron.
- Dobrze, Wasza Aaskawość. Uważam, że tak będzie
najlepiej. Lepiej nie dawać żadnych powodów do domysłów,
że kopalnia ma być sprzedana.
- Uważa pan, że to by kogoś zdenerwowało? - zapytał
domyślnie książę.
- Jasne, że tak! - z mocą potwierdził kapitan Daltry. -
Obawialiby się, że stracą pracę albo że nowy właściciel
podniesie normy wydobycia...
- Rozumiem - przerwał szybko książę.
- Co więcej - ciągnął rozpłomieniony kapitan - miejscowi
dziennikarze zwęszyliby, że kopalnia jest na sprzedaż, że ktoś
taki jak pan interesuje się nią i zapewne dotarłoby to z lokalnej
prasy aż do The Morning Post" albo The Times"!
Książę przytaknął, a kapitan kontynuował:
- To bardzo istotne. Pan pojawia się jako zwykły
obywatel zainteresowany po prostu zwiedzeniem kopalni!
- Oczywiście.
- Ludzie, którzy będą ze mną, nie będą mieli pojęcia, jak
pan się naprawdę nazywa i kim pan w istocie jest!
- To rozsądne.
- Aby wszystko wyglądało naturalnie, postanowiłem, że
posiłek zjemy w domu pana Newalla, mimo że on wyjechał.
To duży dom położony około dwóch mil od wsi, gdzie jest
kopalnia. Newall wyraził nawet ubolewanie, że nie będzie
mógł pana ugościć osobiście.
Książę wolał sam wszystko zorganizować. Kapitanowi
powiedział po prostu, iż przyjedzie we środę o pierwszej.
Potem napisał list do markiza Buxwortha. Powiadomił go o
zaproszeniu od lorda Armitage a i że w związku z tym zawita
w te strony z przyjemnością.
Gdyby wyjechał od lorda wcześnie rano, u matki zjawiłby
się w porze kolacji tego samego dnia.
Książę miał kłopoty z popularnością, chętnie mówiono o
nim i gdyby rozniosło się, że kupuje kopalnię, co najmniej
tuzin ofert z propozycją kupna podbiłoby jej cenę. Wiedziano,
że książę inwestuje bardzo rozsądnie. Nagabywano, aby
kupił... pociąg!
Odkąd królowa wyraziła zainteresowanie żelazną koleją,
nie patrzono już tak sceptycznie na tę nowinkę. Podziwiano
salonkę wykonaną specjalnie dla Jej Królewskiej Mości i kilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]