[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechu. - Więc dobrze, Severusie. Powiedz mi, czego dowiedziałeś się "wewnątrz".
Powiedz mi, co najbardziej pragnę wiedzieć.
Snape słyszał, jak jego gardło szczęknęło, gdy przełknął, i wiedział, że Voldemort słyszał
to również. %7ładen śmierciożerca nie wydał dzwięku.
- Cokolwiek, mistrzu.
- Opowiedz mi - zasyczał Voldemort i podszedł krok bliżej - o Harrym Potterze.
- Arogancki smarkacz, mój panie - rzekł natychmiast Snape z nadzieją, że zgrzyt w jego
głosie ujdzie za nienawiść. Uprzedzając kolejne pytanie - Tak głupi jak jego ojciec.
- Doprawdy? - Voldemort wydawał się ubawiony. - Co jeszcze?
- Otoczony równie głupimi przyjaciółmi, ale dobrze chroniony przez Dumbledore'a. W
rzeczy samej obserwowany jak sokół. Nie ma szans, by...
- "Obserwowany jak sokół" - Voldemort znów powtórzył, a jego słowa ociekały kpiną. -
Tak, tak, oczywiście. Musimy obserwować nasze cudeńka, prawda? Mam rozumieć - jego
spojrzenie stało się szczególnie nieprzyjemne - że ty go obserwujesz, Severusie?
- Naturalnie, mój panie - powiedział Snape, czując suchość w ustach.
18
SERIA HERBACIANA - część 3 J a k S z k l a n a k a
- A inni uczniowie? Czy ich także obserwujesz?
- Mój panie?
- Na przykład chłopak Malfoya. - Voldemort wyciągnął ramię i wskazał na Lucjusza
Malfoya. I choć twarz Malfoya zakryta była maską, jego oczy lśniły złą radością. Snape
poczuł, że jego serce wpada do żołądka. - Domyślam się, że młody Draco powoli staje się
wspaniałym młodym mężczyzną. %7ływię nadzieję, że któregoś dnia okaże się wystarczająco
dobry, by dołączyć do nas; już zaczął dla mnie pracować... - Przerażające oczy znów
utkwiły w Snapie, przykuwając młodszego mężczyznę do podłoża. - Być może obserwujesz
uczniów, Severusie, ale jeden z nich obserwuje także c i e b i e .
- Mój panie? - Snape potrafił wydobyć z siebie jedynie te słowa.
Voldemort odwrócił się znów i począł spacerować wewnątrz kręgu, splótłszy długie,
cienkie dłonie za plecami.
- Biedny Draco powiedział ojcu, że wydawałeś się zupełnie nie zainteresowany jego
drobnymi... umizgami. Byłem szczerze zdziwiony. Tak wspaniale wyglądające dziecko. Ale
nie to było największą niespodzianką. - Krocząca postać zatrzymała się i popatrzyła w
niebo. Paznokcie Snape'a tak mocno wbijały się w jego dłonie, że zaczynał krwawić. -
Powinieneś bardziej uważać, kogo całujesz na balkonach, Severusie - oznajmił Voldemort
nagle. - Tak publiczne miejsca. Nawet jeśli ciemne i ocienione.
Kosztowało Snape'a całą siłę woli, by utrzymać oczy otwarte i nie upaść w całkowitym
omdleniu.
- Harry Potter, Severusie? H a r r y P o t t e r ? Ze wszystkich ludzi, musiałeś obdarzyć
uczuciem moje najbardziej... irytujące nemezis? Oczywiście mogę się mylić. Mogę to
całkowicie zle odczytywać. - Voldemort znów obrócił twarz do niego i coś na kształt
ojcowskiego uśmiechu pojawiło się na jego twarzy. - Powiedz mi, że się mylę, mój stary
przyjacielu.
Snape skinął głową, nie będąc w stanie przemówić, jego krew zamieniła się w lód.
Powiedziałby wszystko, przyrzekłby wszystko, gdyby pozwoliło mu to wydostać się z tego
spotkania żywym, i nigdy by nie wrócił. Poszedłby do Dumbledore'a, powiedział, że to
niemożliwe, że nie jest w stanie tego robić, niczego takiego, gdyby tylko mógł się stąd
wydostać...
- Tak myślałem - oznajmił Voldemort, a w jego głosie brzmiało zadowolenie. - To
wszystko było z twojej strony wypracowanym fortelem, czyż nie? Przebiegłą pułapką?
Planowałeś zwabić młodego Pottera w swą pewność i zaufanie?
- Tak - powiedział Snape z wysiłkiem, czując, jakby znikło całe powietrze świata.
- A czy on ci ufa? Zdobyłeś jego zaufanie?
- Całkowicie, mój panie!
- Doskonale. - Oczy Voldemorta zwęziły się i uniósł rękę do góry. Duża czarna sowa
zahuczała i sfrunęła spomiędzy gałęzie drzew, po czym spoczęła na ramieniu Czarnego
Pana, przerażając Snape'a niemal na śmierć. Opanował drżenie. - Wobec tego to małe
zadanie nie będzie stanowiło dla ciebie żadnej trudności. Napisz natychmiast list do
Harry'ego Pottera. Każ mu, by spotkał się z tobą na tej tu polanie tak szybko, jak tylko
może. Powiedz mu, że to sprawa życia i śmierci. Wezwij go przed moje oblicze.
Zwiat wydawał się płynąć przed jego oczami i Snape musiał przełknąć krótki,
histeryczny śmiech. Cóż, pomylił się. Voldemort znalazł jedyną rzecz, której nie mógł
przyrzec, której nie mógł zrobić. I stary potwór wiedział o tym. Harry. Powinien był
wiedzieć. Powinien był s ł u c h a ć .
- To niemożliwe - powiedział niepewnym głosem, a gdy Voldemort zmarszczył czoło,
dodał szybko - Potter, jak powiedziałem, jest dobrze strzeżony. Pod żadnym pozorem
Dumbledore nie pozwoli mu tu przybyć samemu, ale pózniej być może mógłbym
zorganizować, że...
- Przecież jesteś nauczycielem Hogwartu, Severusie - zauważył cicho Voldemort. -
Dumbledore ufa ci całkowicie - rzucił kolejne spojrzenie Malfoyowi - tak mówią moje
zródła. Napisz do Harry'ego Pottera. Wyjaśnij, że odkryłeś, że w szkole nie jest bezpieczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]