[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z całą masą urządzeń. Gdy doprowadziła wszystko do porządku
i przykryła dziecko prześcieradłem, weszła pani Wilson.
- Czy chciałaby pani, żebym tu została? - spytała Izzie.
- Nie - wyszeptała pani Wilson, podchodząc do syna. - Wo
lałabym... zostać sama.
Izzie bezszelestnie wymknęła się z pokoju i od razu wpadła
na siostrÄ™ Faith Norman.
- Przecież to nie jest jeszcze pora twojego dyżuru, prawda,
Faith? - zawołała zaskoczona.
- Jeszcze? - zdziwiła się Faith. - Zaczęłam dyżur niemal
przed godzinÄ…, Izzie.
Oznaczało to, że Ben pojechał do domu. I to bez słowa
pożegnania.
- Słuchaj, wiem, że miałaś zły dzień i przykro mi, że muszę
cię o to prosić - ciągnęła Faith, wsuwając rękę do kieszeni - ale
doktor Farrell zapomniał wziąć swój pager, więc pomyślałam,
że w drodze do domu mogłabyś mu go podrzucić.
Choć pager ten należał nie do Bena, lecz do Steve'a, Izzie
automatycznie wyciągnęła po niego rękę.
Z POTRZEBY SERCA
105
- Oczywiście, odwiozę - powiedziała. - To żaden kłopot.
Jednakże kiedy zatrzymała samochód przed Domkiem Straż
nika, nie była już tego tak bardzo pewna. Cóż ze mnie za idiotka,
pomyślała, spoglądając na niski budynek z szarego kamienia.
Wystarczy jeden rzut oka, by Ben przekonał się, że to nie jest
jego pager. Wystarczy też jedno spojrzenie na mnie, by od razu
zorientował się, że doskonale o tym wiem.
- Och, dość już tego - mruknęła. - I co z tego, jeśli zda
sobie sprawę, że użyłam pagera jako pretekstu do odwiedzin?
Przecież jesteśmy przyjaciółmi. No tak, ale nikt przed wizytą
u przyjaciela nie spędza tak dużo czasu w szpitalnej łazience,
starannie robiąc makijaż - upomniała się w duchu, idąc zaroś
niętą ścieżką, a potem naciskając dzwonek.
Nagle poczerwieniała. A jeśli on nie jest sam? Jeśli jest z nim
Joanna i są zajęci... Gwałtownie się odwróciła, chcąc uciec, lecz
było już za pózno. Ben stanął na progu, a jego mina świadczyła
o tym, że nie jest wcale zachwycony jej wizytą.
- Izzie - mruknął. - Cóż za niespodzianka.
I niezbyt miła, pomyślała z bólem serca, nie dostrzegając
w jego szarych oczach ani cienia serdeczności.
- Zapomniałeś... zostawiłeś w szpitalu swój pager - wyją
kała. - Więc ja... razem z siostrą Norman martwiłyśmy się, że
możesz go potrzebować.
Ben spojrzał na aparat, a potem na Izzie.
- On nie należy do mnie".
- Naprawdę? - spytała nienaturalnie wysokim głosem.
- To pager Steve'a, więc jeśli nie masz do mnie innych...
Och, mój Boże, on zamierza zamknąć mi drzwi przed nosem,
pomyślała z przerażeniem.
- Przepraszam, że ci przeszkodziłam - wyjąkała. - Powin
nam była się zorientować. Jeszcze raz przepraszam.
106 Z POTRZEBY SERCA
Ruszyła ścieżką w stronę samochodu i nagle zdała sobie
sprawę z tego, że Ben podąża za nią.
- To nie było zbyt uprzejme ż mojej strony - powie
dział. - Posłuchaj, właśnie zamierzałem zjeść kolację. Czy nie
zechciałabyś mi towarzyszyć?
Zastanawiała się, czy istotnie tego chce, czy też zapropono
wał jej to ze zwykłej uprzejmości.
- Pewnie nie masz dość jedzenia...
- Nie zapraszałbym cię, gdybym nie chciał, żebyś się zgo
dziła - przerwał jej. - Kolacja będzie za dziesięć minut.
Nie zaczekał nawet na jej odpowiedz, lecz odwrócił się i ru
szył w stronę domu, najwyrazniej oczekując, że podąży za nim.
Po chwili wahania poszła jego śladem.
- Czy mogę ci w czymś pomóc? - spytała, kiedy przystanął
w połowie korytarza. - Na przykład nakryć do stołu?
- Po prostu czuj siÄ™ jak u siebie w domu.
Jakże mogła się tak czuć, skoro on najwyrazniej nie życzył
sobie jej towarzystwa? Upewniła się, że w ogóle nie powinna
była tu przychodzić. Z posępną miną weszła do salonu, który
wyglądał tak samo jak za czasów panny Benson. Z jednym
wyjątkiem. Ben powiesił na ścianach kilka współczesnych ob
razów. Salon nadal zdobiły ciemne, dębowe belki, lśniąca drew
niana podłoga i piękne, stare, dębowe meble.
- Co sądzisz o moim domu? - spytał Ben, wchodząc do
pokoju.
- Jest uroczy - odparła.
- Czyżbym wyczuwał w tym jakieś ale"?
- Niezupełnie - powiedziała z uśmiechem. - Rzecz w tym,
że gdybym ja tu mieszkała, to...
- Upiększyłabyś go różnymi dekoracyjnymi drobiazgami
i barwnymi poduszkami, żeby stworzyć w nim bardziej przytul
nÄ… atmosferÄ™.
Z POTRZEBY SERCA
107
- Jak na to wpadłeś? - spytała, czerwieniejąc z zażenowa
nia, że tak precyzyjnie odgadł jej myśli.
- Powiedziałaś mi kiedyś, że jesteś romantyczką, pamiętasz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]