[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rykałow następnego dnia wybrał się do parafii, aby porozmawiać z księdzem
Koreckim. Spodobało mu się miejsce i spodobała mu się panująca tam cisza. Wszedł w
zabłoconych butach do gabinetu proboszcza, zostawiając na dywanie błotniste ślady,
rozsiadł się bezceremonialnie na kozetce. Potem oznajmił, że Bóg jest wymysłem
bogaczy.  Bogacze stworzyli go po to, aby otumanić prostych ludzi, ot co , mówił.  A
prostymi ludzmi łatwo się rządzi, łatwo miesza się im w głowach. Przez wieki wy, księża,
pomagaliście w utrwaleniu takich praw. Teraz przychodzi koniec waszych rządów.
 Zabije mnie pan?  zapytał ksiądz.
 Nie. Nauczę czytać i pisać prostych ludzi. Inni ich tego nauczą. To jest klucz do
zamknięcia przeszłości. Aha, jeszcze jedno. Rozstrzelaliśmy w lesie młodego księdza.
Korecki zbladł, ale milczał, zabrakło mu sił, aby cokolwiek powiedzieć.
 Ten ksiądz zgwałcił młodą dziewczynkę, dlatego to zrobiliśmy. Powiemy oczywiście
o tym ludziom. Niech wiedzą, komu służyli. Jeszcze jedno. To piękne miejsce. Cicho tu i
spokojnie, a proboszcz dobrodziej mądry człowiek i litościwy, dlatego tymczasowo,
zanim służba nie każe iść dalej, zamieszkam tu. Czasami sobie pogadamy, przecież
ludzie powinni ze sobą rozmawiać, nawet wrogowie...
Po wyjściu kapitana Korecki zawołał do siebie Halinę Stefańską, cicho opowiedział jej
o wizycie czerwonoarmisty, a jeszcze ciszej powiedział, że Rafał Aranowski nie żyje.
Słuchała nie przerywając jego wypowiedzi. Potem przeżegnała się, oznajmiając, że
Rosjanin rzekł prawdę, że wie o tym dobrze, gdyż znalazła w pokoju kleryka dziennik z
nieprzyzwoitym rysunkiem, znalazła też na prześcieradle pożółkłą plamę, a przecież
wiadomo, po czym takie plamy zostają.  Dosięgła go sprawiedliwość boża , stwierdziła,
 a ten cały Rykałow był tylko jej ręką. Najgorsze, że ludzie się o tym dowiedzą. Ksiądz,
młody, i takie paskudztwo. Kto by pomyślał, kto by w ogóle coś takiego podejrzewał.
Powinnam proboszczowi od razu o tym powiedzieć...
Nie odpowiedział, zamyślił się nad ułomnością natury ludzkiej, wyobrażał sobie ten
moment, gdy Bóg tchnął życie w nozdrza człowieka, a potem dał mu wolną wolę.  Zło
będzie stało u twoich drzwi, ale ty musisz nad nim panować . Przypomniał sobie swoje
życie, wojnę, głód, choroby, nędzę i naraz poczuł, że ogarnia go niezmierzone
przygnębienie. Usiadł więc, przed oczyma widział już tylko twarz młodego kleryka.
 Nie znamy prawdy  wyszeptał.  Wiemy to, co powiedział czerwonoarmista.
Niech gosposia zostawi mnie teraz samego...
W następnych dniach cały dotychczasowy porządek w Dębołęce, budowany mozolnie
przez jej mieszkańców runął jak drzewo złamane podmuchem wiatru. Na ulice
niepostrzeżenie wkradł się brud, na chodnikach zalegały pożółkłe papiery, rozrzucane
przez rosyjskich żołnierzy, a głoszące chwałę nowego ustroju.
Rykałow przejął wszystkie zakłady, ulokował w nich ludzi, którzy chcieli
współpracować z nową władzą, a sam na dobre zadomowił się na plebanii. Czuł się
dobrze w tym miejscu, w którym niby przebywał, jak myślał, Bóg wszystkich naiwnych.
Czuł się tak silny, jak nigdy dotąd, ponieważ teraz on był jedynym władcą tego
miasteczka, zapomnianego przez opatrzność, w którym mógł robić wszystko, mieć
kobiety, bogacić się, korzystać ze wszelkich rozkoszy życia, a przede wszystkim cieszyć
się władzą.
 Nie ma nic lepszego , myślał.  Ludzie leżą u twoich nóg, żebrzą spojrzeniami o twoją
łaskę, o twoje względy. Są jak łaszące się i skomlące pieski. A ty musisz im dać miskę
pełną jadła i sprawić, aby cię lizali po rękach. Jednak oni wiedzą, że to ich upokarza,
dlatego chodzą za tobą, ale zarazem rośnie w nich nienawiść do ciebie za ich własną
nikczemność. Czekają tylko okazji, aby noga ci się powinęła, wtedy cię dopadną.
Każdej nocy Mieczysław Korycz odwiedzał Rykałowa, grali do rana w karty, czasami
szli do domu Wandy Wasilewskiej, aby tam przy wódce i pięknych dziewczętach,
spowitych w przezroczyste stroje, ustalać plany na następne dnie.
 Posłuchaj mnie, towarzysz Mieczysław  rzekł kiedyś Rykałow. Ja ciebie znam nie
od dzisiaj i wiem co z ciebie za człowiek. Ja długo się nad tobą zastanawiałem i wiem, że
mogę na ciebie liczyć... Widzisz, rewolucja, jak sam dobrze wiesz, ma swoich wrogów.
Wszędzie ich pełno. Chcieliby nam odebrać to, co zdobyliśmy, ale my na to nie
pozwolimy. Dlatego chciałbym, abyś zorganizował oddział tajnej policji. Będziesz węszył,
sprawdzał. Jak znajdziesz jakieś ścierwo, co to jest przeciw nam... rozstrzelamy...
Rozumiesz...
Mieczysław Korycz zrozumiał. Od tego dnia przesiadywał w miejskich archiwach i
przeglądał papiery, poznawał tam ludzkie historie, przeglądał podania, prośby. Robił w
swoim zeszycie adnotacje...
Potem stworzył zespół z osób, które dane mu było poznać w minionych latach. W
myślach nazywał je sforą gończą, bo jedynym ich celem było wykryć ślady podejrzanych,
dopaść ich i rozerwać na strzępy. Byli to ludzie mądrzy i sprytni. Wieczorami odwiedzali
znajomych, słuchali ich zwierzeń, czasami narzekań na nową władzę. Następnego dnia
zdawali relacje Koryczowi, który słuchał ich z kamienną twarzą i wewnętrznym
zadowoleniem. Następnie wypisywał blankiety, wzywające na przesłuchanie, stemplował
je i kładł pod nimi zamaszysty podpis.
Lubił przesłuchiwać podejrzanych. Wnikać w ich życie, zwyczaje, historie wstydliwie
ukrywane, dawne romanse, o których nikt nie wiedział. Bawiło go, gdy w ich oczach
dostrzegał strach.  Proszę pana , mówił ktoś taki,  ja nic nie zrobiłem, o niczym nie
wiem, chcę tylko żyć, chcę wrócić do rodziny.
I Korycz wiedział o tym, że chce. Wiedział, że w celi przypomina sobie twarze bliskich
i chwile z nimi spędzone i nagle w jednej chwili rozumie, że nic ważniejszego oprócz nich
nie było w jego życiu.
Jednak rewolucje wymagają ofiar, dlatego za miastem, na niewielkiej polanie,
otoczonej wysokimi sosnami, codziennie rozbrzmiewały strzały.
Miasteczko otoczył ciasnym murem strach. Były to dnie, w których nikt nie był
pewny drugiego, a każde nieopatrznie powiedziane słowo mogło być ostatnim słowem.
Rykałow z pogardą patrzył, jak proboszcz wędruje do kościoła, aby tam modlić się do
Boga o pomoc, aby tam klęczeć godzinami w cieniach starych murów i jęczeć do tego, dla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl