[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zajrzyj do schowka na rękawiczki powiedziała Medea. Znajdziesz tam kopertę.
Oszołomiona dziewczyna odszukała kopertę i otworzyła ją. W środku były dwa świadectwa
urodzin, dwa paszporty i prawo jazdy.
Co to jest?
To twoje nowe nazwisko. 340
Zobaczyła w paszporcie swoje zdjęcie. Przypomniała sobie, że pozowała do niego kilka miesięcy
temu, spełniając życzenie matki.
Jak ci się podoba? spytała Medea. Dziewczyna spojrzała na imię. Josephine.
Piękne, prawda? Od dziś będziesz się tak nazywała.
Do czego jest mi to potrzebne? Dlaczego znowu to robimy?! Głos dziewczyny przeszedł w
histeryczny wrzask.
Medea zjechała na pobocze i zatrzymała wóz. Ujęła twarz córki w dłonie i odwróciła w swoją
stronę.
Robimy to, bo nie mamy innego wyjścia. Gdybym nie uciekła, wsadziliby mnie do więzienia.
Rozdzieliliby nas.
Przecież nie zrobiłaś nic złego! To ja go zabiłam! Nie ty! Medea wzięła córkę za ramiona i silnie
potrząsnęła.
Nie mów tego nikomu, rozumiesz?! Nigdy! Jeśli nas złapią, jeśli policja nas aresztuje, masz
powiedzieć, że to ja go zastrzeliłam. Powiedz im, że to ja go zabiłam, a nie ty.
Dlaczego chcesz, żebym skłamała?
Bo cię kocham i nie chcę, abyś cierpiała z powodu tego, co się stało. Zastrzeliłam go, by cię
chronić. Przyrzeknij, że dochowasz tajemnicy. Obiecaj mi!
Dziewczyna obiecała, choć miała jeszcze przed oczami wydarzenia tamtej nocy. Mama leżała na
podłodze w sypialni, a tamten stał nad nią. Dostrzegła upiorny błysk pistolem leżącego na nocnym
stoliku. Wydawał się bardzo ciężki, gdy go podniosła. Drżącymi palcami nacisnęła spust. To ona
zabiła intruza, a nie jej matka. Pozostało to ich tajemnicą Sekretem, o którym nie wiedział nikt
więcej.
Nikt nie powinien wiedzieć, że go zabiłaś tłumaczyła
341
Medea. To mój problem, a nie twój. Nigdy nie będzie twój. Dorośniesz i zaczniesz własne życie.
Będziesz szczęśliwa, a ta sprawa zostanie na zawsze pogrzebana.
A jednak tak się nie stało, pomyślała Josephine, leżąc w celi. Wydarzenia tamtej nocy nie przestały
mnie prześladować.
Rysy światła między deskami, którymi zabito okno, stawały się coraz bardziej wyrazne, gdy brzask
zamieniał się w południe. Zwiatła było tyle, że mogła dostrzec tylko zarys własnej dłoni przed
nosem. Jeszcze kilka dni spędzonych w tej norze, a będę mogła poruszać się w ciemności jak
nietoperz, pomyślała.
Usiadła, drżąc z chłodu. Usłyszała brzęk miski, gdy pies zaczął chłeptać wodę. Poszła za jego
przykładem i napiła się wody z dzbanka. Dwie noce temu, gdy obciął jej włosy, zostawił nowe
opakowanie chleba. Była wściekła, gdy spostrzegła otwory wygryzione w plastiku. Myszy już się
do niego dobrały. Poszukajcie sobie własnego jedzenia, pomyślała, chciwie pożerając dwa kawałki.
Potrzebuje energii. Musi znalezć sposób wydostania się stąd.
Zrobię to dla nas, mamo. Dla pierwotnej całości, którą tworzymy. Nauczyłaś mnie, jak przeżyć.
Zwyciężę, bo jestem twoją córką.
Mijały godziny, a ona ustawicznie napinała i rozluzniała mięśnie. Jestem córką mojej matki,
powtarzała jak mantrę. Kuśtykała po celi z zamkniętymi oczami, próbując zapamiętać, ile kroków
dzieli materac od ściany i ścianę od drzwi. Ciemność stanie się jej przyjacielem, jeśli będzie
wiedziała, jak ją wykorzystać.
342
Usłyszała szczekanie psa.
Podniosła głowę. Jej serce zabiło mocniej, gdy z góry dobiegł odgłos kroków.
Wrócił. Nadeszła odpowiednia chwila. To moja szansa.
Położyła się na materacu, przybierając pozycję płodu typową pozycję przerażonych i
pokonanych. Ujrzy kobietę, która się poddała, kobietę przygotowaną na śmierć, która nie będzie
stwarzała problemów.
Szczęk zamka i zgrzyt otwieranych drzwi.
Zauważyła promień latarki w drzwiach. Wszedł do celi i postawił na posadzce dzbanek z wodą oraz
nowe opakowanie chleba. Nie poruszyła się. Niech pomyśli, że nie żyję.
Kroki się przybliżyły. Usłyszała, jak dyszy nad nią w ciemności.
Czas dobiega końca, Josephine powiedział.
Nie drgnęła, choć nachylił się i pogładził jej ogoloną głowę.
Czy cię nie kocha? Czy nie chce cię ocalić? Dlaczego nie przyjechała?
Nie mów ani słowa. Nie porusz najmniejszym mięśniem. Niech pochyli się bliżej.
Tyle lat ukrywała się przede mną. Jeśli teraz się nie zjawi, będzie tchórzem. Tylko tchórz
pozwoliłby, aby jego córka umarła.
Poczuła, że materac się ugiął, gdy na nim uklęknął.
Gdzie ona jest? zapytał. Gdzie jest Medea? Jej milczenie go rozdrażniło. Złapał ją za
nadgarstek i powiedział:
Może włosy to za mało? Może powinienem posłać jej inną pamiątkę? Myślisz, że palec
wystarczy?
343
Nie! Na Boga, nie! Paniczny lęk kazał jej wykręcić rękę, kopnąć go i wrzasnąć z całej siły. Zrobić
wszystko, żeby się uwolnić. Mimo to nie drgnęła, odgrywają rolę ofiary sparaliżowanej przez
rozpacz. Zaświecił jej latarką w twarz. Oślepiona promieniem, nie mogła odczytać wyrazu jego
twarzy, widziała tylko ciemne oczodoły. Tak bardzo zależało mu na wywołaniu jej reakcji, że nie
zauważył przedmiotu, który trzymała w drugiej ręce. Nie zauważył, że jej mięśnie napięły się jak
cięciwa łuku.
Może przemówisz, gdy zacznę ciąć powiedział, wyjmując z kieszeni nóż.
Wyrzuciła dłoń w górę, mierząc obcasem w jego twarz. Usłyszała, jak metal zagłębia się w ciało.
Upadł na plecy, wyjąc z bólu.
Chwyciła latarkę i cisnęła ją o posadzkę, rozbijając żarówkę. Zapadła ciemność. Ciemność jest
moim przyjacielem. Przekręciła się na bok i skoczyła na nogi. Słyszała, jak pełznie w jej stronę. Nie
widziała go, a on nie widział jej. Oboje byli niewidomi.
Tylko ja wiem, jak odnalezć drogę w ciemności.
Następne ruchy wryły się w jej umysł dzięki wielu próbom i ćwiczeniom. Od krawędzi materaca do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]