[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciebie taka trudna.
- Ja się nie zmieniłem, a ciebie znam jak własne ciało.
- Trafiłeś w sedno. Znasz mnie fizycznie, ale o moich uczuciach nie
wiesz nic. W czasie trwania naszego małżeństwa tak bardzo się starałam
dopasować do twoich oczekiwań, że stałam się odzwierciedleniem twoich
myśli. Drugi raz nie zrobię tego błędu.
Greg nerwowo przeczesał włosy. Miała rację, tylko że ciężko mu
było powiedzieć dobranoc". Chciał zasnąć w jej ramionach.
126
RS
- Co dalej? Będziemy się spotykać i uprawiać seks? Patrzyła na
niego, z rozbawieniem obserwując jego rosnące zniecierpliwienie.
Westchnęła i wzięła głęboki oddech.
- Kocham cię, Greg. Zawsze cię kochałam. Kiedy odeszłam, bardzo
cierpiałam, a potem przechodziłam katusze, gdy znów się pojawiłeś w
moim życiu. Przypominałeś mi o wszystkim, co utraciłam. Jednak nie
wystarczy kochać się na zabój, by razem być. Zanim podejmiemy decyzję,
musimy się zastanowić nad sprawami, o których wcześniej nie
rozmawialiśmy.
Greg wypił kawę i wstał.
- Masz rację.
Podszedł do niej, objął ją i zaczął delikatnie całować jej twarz. Potem
westchnął i się cofnął.
- Nie wiem dlaczego, ale czuję się wykorzystany - powiedział z
uśmiechem, patrząc na nią figlarnie. - Jestem ci potrzebny tylko do seksu.
Sherri wybuchnęła śmiechem.
- Musiałem ci to powiedzieć - ciągnął Greg. - Teraz mi lżej.
Pocałował ją w usta.
- Do zobaczenia, kotku! Daj mi znać, jeśli będziesz się chciała
rozerwać.
- Greg! - Sherri nie mogła opanować śmiechu. - Idz do domu i
odpocznij. Pamiętaj, że jesteś moim ogierem!
Greg wrócił do domu. Gdy wieczorem Sherri zgodziła się zjeść z nim
kolację, kamień spadł mu z serca. Rozumiała, jak ciężko mu było przyznać
się do błędów. Była cierpliwa i pełna dobrej woli. Zdawał sobie sprawę, że
na to nie zasłużył, ale bardzo potrzebował jej akceptacji.
127
RS
Sherri kochała się z nim tak namiętnie, że obudziła w nim dawne
nadzieje. Był pewien, że odbudują ich związek, ale nie było to takie proste.
Sherri nie ufała mu jak dawniej. Był przygnębiony, lecz nie tak załamany
jak w dniu, gdy od niego odeszła. Tym razem Sherri chciała wspólnie ż
nim coś naprawić.
Zdał sobie też sprawę, że ma na nią duży wpływ, czego zresztą nie
ukrywała. Jednocześnie czuł, że Sherri bardzo się boi wykorzystania i
manipulacji. Nie chciała być szantażowana jego uczuciami. Tym razem
musiał zrobić wszystko, by nie zaprzepaścić tej ostatniej szansy.
Czy kiedykolwiek nasyci się jej ciałem? Bardzo w to wątpił. Jak
sobie teraz poradzi? Czuł, że Sherri nie zechce się z nim kochać, jeśli nie
będzie do tego w pełni przekonana.
Wprowadził samochód do garażu i poszedł do domu. Bez Sherri było
tu pusto. Podczas rozmowy z rodzicami odegrała rolę żony marzącej o
dzieciach. Greg poczuł, że teraz bardzo chciałby zostać ojcem. Nie
powieliłby schematu z rodzinnego domu. Zamierzał być kochającym
ojcem, otwartym na potrzeby swoich dzieci.
Sherri miała rację, oskarżając go, że dobrowolnie się odciął od
świata, uważając, że nie musi się nikomu zwierzać ze swojej przeszłości.
Pozbawił ją szansy, by go poznała.
Był skończonym durniem. Ogarnęła go złość na myśl o swoim
zachowaniu. Był arogancki i egoistyczny. Nic dziwnego, że Sherri straciła
do niego zaufanie. Wiedział, że musi bardzo walczyć, by zechciała mu
znów uwierzyć, pokochać i poślubić. Nie miał wyjścia. Nie chciał dłużej
bez niej żyć.
128
RS
Poszedł do sypialni. Nie był śpiący. Wiedział, że przez większość
nocy będzie rozpamiętywał miniony wieczór. Leżał w ciemnościach, z
rękami pod głową.
Gdy zadzwonił telefon, myślał, że to Sherri. Czyżby ona też nie
mogła zasnąć?
- Słucham?
- Gregory? Tu mama. Ojciec jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Stracił przytomność, gdy był w pracy. Na szczęście pracownik go
podtrzymał, więc nie upadł na ziemię. Wezwali karetkę i zawiezli go na
ostry dyżur. Byłam z nim cały wieczór. Zostanie na oddziale przez kilka
dni. Chcą mu zrobić badania. Właśnie wróciłam do domu i pomyślałam, że
powinieneś wiedzieć.
- Jest przytomny?
- Oczywiście. %7łąda, żebym go zabrała do domu, i grozi, że zwolni
człowieka, który wezwał karetkę.
Greg się zaśmiał.
- To znaczy, że nie jest tak zle. Prawdę mówiąc, zamierzaliśmy was
odwiedzić. Sherri zaczęła nową pracę, więc możemy przyjechać dopiero w
weekend. Czy to wam odpowiada?
- Greg - głos matki się załamał. - Ojciec byłby szczęśliwy.
- To dobrze. Chcę z nim porozmawiać.
- Pamiętaj, że nie możesz go denerwować!
- Zaufaj mi. Nie będę się kłócił.
- Od lat ze sobą nie rozmawiacie, więc moje obawy są zrozumiałe.
129
RS
Greg się zastanowił, co mogłoby uspokoić matkę i pokazać jego
dobrą wolę. Wreszcie powiedział:
- Zależy mi na tym, by się z nim zobaczyć.
- Mam przysłać kogoś na lotnisko?
- Nie, wynajmę samochód. Będziemy w piątek wieczorem lub w
sobotę rano.
Miał nadzieję, że Sherri zgodzi się na wyjazd w tak krótkim czasie.
Katrina się zawahała.
- Nie powiem nic ojcu, na wszelki wypadek, gdybyś się jednak
zdecydował nie przyjeżdżać.
Sherri obudził dzwonek telefonu. Sięgnęła po słuchawkę, nie
włączając światła. -Halo? Cisza.
Może ktoś wykręcił zły numer.
- Słucham? - spytała z zamiarem odłożenia słuchawki.
- Nie powinienem dzwonić o tej porze. Odezwę się rano - wydukał
Greg.
Sherri usiadła na łóżku.
- Co się stało?
W słuchawce znów zaległa cisza.
- Pamiętasz, o co cię prosiłem podczas kolacji? - spytał wreszcie
Greg.
- Rozmawialiśmy o wielu rzeczach.
- Prosiłem, żebyś ze mną pojechała do rodziców.
- Teraz mamy o tym rozmawiać?
- Przed chwilą dzwoniła mama. Ojciec jest w szpitalu.
- Coś poważnego?
130
RS
- Zatrzymali go, żeby zrobić badania. Obiecałem, że odwiedzę go w
weekend. Jedz ze mną!
Sherri opadła na poduszki. Była nieprzytomna, a on chciał, by
podejmowała teraz decyzję. Westchnęła. Przed wypadkiem prowadziła
spokojne, uregulowane życie. Miała pracę i mieszkanie, była zadowolona,
choć jedynym jej towarzyszem był Lucyfer, który teraz okazywał
niezadowolenie, że ktoś zakłócił mu sen.
- Sherri, jesteś tam?
A może to była szansa, by się dowiedzieć czegoś więcej o Gregu?
- Tak, jestem. Pojadę, jeśli w piątek uda mi się zwolnić wcześniej z
pracy.
Greg odetchnął z ulgą.
- Zajmę się biletami.
- Dobranoc.
- Dziękuję, Sherri. Zpij dobrze.
W sobotni poranek Sherri i Greg opuścili lotnisko i jechali w
kierunku posiadłości Hoganów. Sherri miała wrażenie, że znalazła się w
innym świecie. Nigdy wcześniej nie była na Wschodnim Wybrzeżu.
Krajobraz w niczym nie przypominał Teksasu. Patrzyła na pejzaż i na
domy, a właściwie pałace, otoczone wielkimi ogrodami. Wyglądały jak
luksusowe hotele.
Greg zwolnił i skręcił w aleję prowadzącą do wspaniałej willi.
Patrząc na posiadłość, odnosiło się wrażenie, że stoi za nią historia kilku
pokoleń i wielkiego bogactwa.
- Ile lat ma wasz dom?
131
RS
- Ponad sto. To rodzinna posiadłość matki. Tu przed ślubem
mieszkała Millie. Dom był kilka razy remontowany.
- Myślałam, że to twój ojciec kupił dom.
- Skądże! Ożenił się dla pieniędzy i nigdy nie wspominał okresu
sprzed ślubu.
- Czyli nie było to małżeństwo z miłości?
- Jeśli chodzi o matkę, to na pewno tak. Ojciec nigdy nie opowiadał o
swoich uczuciach.
Greg zatrzymał się przed głównym wejściem.
- Jesteśmy na miejscu.
- Kiedy tu ostatnio byłeś?
- Przed wstąpieniem do akademii policyjnej.
- Musiałeś być naprawdę zły na rodzinę.
- Gdy wyjechałem, ojciec mnie wydziedziczył, a on nie rzuca słów
na wiatr. Sam powiedział, że nie da mi ani grosza, więc pewnie dotrzymał
słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]