[ Pobierz całość w formacie PDF ]
napisany dla mnie szkic o opacie Bernardzie, jednym z ostatnich sulejowskich opatów.
Sięgnęła po papierosa.
Teraz rozumiem wszystkie pańskie uszczypliwości... tam w starym młynie. Więc pan
posądza mnie o udział w morderstwie?
Tak.
Zapaliła. Moje podejrzenie podziałało na nią o dziwo uspokajająco. Rzekła drwiąco:
Czy słuszne jest nazywanie kogoś, kogo działanie w sposób niezamierzony powoduje
atak serca u innej osoby, mordercą? Przecież oboje wiemy, że biedny staruszek zmarł właśnie
na atak serca...
Odetchnąłem głęboko:
Ja jednak będę tego kogoś nadal tak nazywał. Mogę dodać mu jeszcze miano złodzieja,
skradł bowiem z mieszkania profesora testament Jędrzeja Baldaricha-Bałdrzycha i szkic o
jednym z ostatnich sulejowskich opatów, ojcu Bernardzie.
Czarna Milady popatrzyła na mnie uważnie:
A może testamentu nie ukradł, bo go nie znalazł, a szkic?... Sądzę, że łatwo go pan
odtworzy z pozostałych po panu Pronobisie notatek.
Skoro pani wie, co i czy ukradziono, to chyba powinienem panią traktować jako co
najmniej wspólniczkę mordercy? zapytałem siląc się na spokój.
Niech mi pan wierzy, nie jestem winna śmierci profesora! wymówiła z naciskiem
każde słowo. Ani nie ukradłam szkicu!
Chciałem zapytać: A co ma pani wspólnego z kradzieżami w Nieborowie? . Ale pomny
ostrzeżeń komisarza Kolca nie wspomniałem o nich. Powiedziałem tylko:
Tego nie wiem. Wiem natomiast, że pani jest członkiem bandy, której przewodzi szef .
Oprócz pani do bandy należy pewien grubas i człowiek o twarzy szczura. Widziałem was
razem w karczmie Winodaj jesienią ubiegłego roku. Zajmujecie się bardzo podejrzanymi
sprawami. Pani szuka skarbów Baldaricha-Bałdrzycha. Sądzę, że jest wiele przyczyn, dla
których mogę panią łączyć ze sprawą śmierci Pronobisa.
Proszę iść na policję z tymi informacjami. A może już pan tam był?
Nie. Ale nie jest wykluczone, że któregoś dnia odwiedzę policję.
Nie boję się. Z szefem i, jak ich pan określił, grubasem oraz tym o twarzy szczura od
pewnego czasu nie mam już nic wspólnego. Oni rzeczywiście zajmują się niezbyt czystymi
interesami. Przez długi czas nie wiedziałam o tym. Potem się domyśliłam i natychmiast z nimi
zerwałam. I to jest wszystko, co mogę panu o nich powiedzieć. Prawdą jest, że szukam
skarbów Baldaricha-Bałdrzycha. Ale nie widzę w tym niczego zdrożnego. Czy nie wolno mi
szukać ukrytych przed wiekami skarbów, rozwiązywać zagadki historyczne? Ostatecznie
muszę coś robić, próbować z czegoś żyć. Byłam pracownikiem Muzeum Historii Sztuki, ale
zwolniono mnie z powodu redukcji etatów . A tak naprawdę z powodu sporu z
przełożonymi. Z zamordowaniem Pronobisa naprawdę nie mam nic wspólnego, powtarzam!
Zdecydowałem się położyć wszystko na jedną szalę. Powiedziałem:
Jeśli będę szczery, odpłaci mi pani tą samą monetą?
Może mi się wydawało, ale chyba stłumiła śmiech:
Po co panu moja szczerość?
Chcę wykryć zabójców Pronobisa. Był moim przyjacielem. Niestety, tak się składa, że
jedynie ja i ktoś jeszcze wiemy, że Pronobis został zabity. Podkreślam: zabity! Nad grobem
przyrzekliśmy sobie odnalezć morderców. Wszystkie poszlaki wskazywały między innymi na
panią... Pani mówi, że jest niewinna. Więc proszę nam pomóc w schwytaniu rzeczywistych
morderców!
Przełożyła fiołki z miejsca na miejsce.
Cóż mogę powiedzieć? %7łe postąpiłam wtedy bardzo głupio? złamała kwiatek.
Zamiast powiedzieć Pronobisowi szczerze, o co mi chodzi, dlaczego pragnę przeczytać
testament Baldaricha-Bałdrzycha, zlękłam się, że on może zapragnąć skarbów dla siebie.
Skłamałam o swym pochodzeniu z rodu Bałdrzychów. Gdy przychwycił mnie na kłamstwie,
zawstydziłam się tak bardzo, że wybiegłam z izdebki... Wtedy prawie zupełnie
zrezygnowałam z odnalezienia skarbów. Ale po tygodniu zreflektowałam się. Postanowiłam
wrócić do opactwa i wytłumaczyć Pronobisowi swoje kłamstwo.
Lecz on już nie żył, prawda?
Tak. Akurat w przeddzień jacyś dwaj jego przyjaciele pochowali go w ruinach
klasztoru. To był pan i... mistrz Nataniel, jak go pan nazywa.
Postanowiłem skierować myśli Milady w innym kierunku:
Jest pani dla mnie uosobieniem zła, które przyjęło postać ładnej kobiety. Nie znam pani
imienia i nazwiska. Występuje pani w moim życiu jako... Czarna Milady.
Zaśmiała się.
Całkiem ładna ksywka!
Nie spodobało mi się użycie przez Czarną bądz co bądz Milady tego określenia prosto ze
słownika przestępców.
A skąd to pani zna grypserę? Czyżby mąż...
Przerwała mi ostro:
Tak, siedział w więzieniu! W stanie wojennym. Wsadzili go z kryminalistami. Nie
wytrzymał. Próbował uciekać i zastrzelili go! prawie krzyczała, aż z okolicznych stolików
odwrócono się do nas. Wtedy umilkła i dokończyła już cicho: Ale to nie ma żadnego
związku z tym, czy jestem dobra, czy zła.
Tak, miała rację. Mimo to dopiero po dłuższej chwili zdobyłem się na pytanie:
A może mi pani powiedzieć, czego szukaliście w Aękach? Kim są pozostali członkowie
gangu?
Prychnęła:
Chce pan wykorzystać moje rozczulenie? Drogi panie! znów była Czarną Milady.
Powiem tylko o Aękach. Szef miał niby pewny cynk, że tam w piwnicznych regałach
poukrywane są świnki , czyli złote dwudziestodolarówki, jeszcze z czasów okupacji. Ale nic
tam nie znalezli, a w dodatku ktoś ich jeszcze zdrowo nastraszył.
Przemilczałem swój skromny udział w straszeniu amatorów świnek . Zaproponowałem
jeszcze po kawie. Wybrała kieliszek winiaku.
Wie pan powiedziała skosztowawszy trunku na trop skarbu Baldaricha-Bałdrzycha
natrafiłam robiąc pracę zleconą dla Archiwum Państwowego. Wpadł mi w ręce list
przebywającego ówcześnie w Krakowie opata Bernarda do brata Michała w Sulejowie.
Zawierał on naganę, że mnisi nadal nie mogą odnalezć skarbu Baldaricha...
Widzę, że jest pani doskonale zorientowana co do sporu pomiędzy opatem a
szlachcicem! Ja natomiast mam pewne luki w wiadomościach...
Z wielką przyjemnością przekaże panu to, co wiem. Nie pomogła mi ta wiedza
odszukać skarb, to nie pomoże i panu! zaśmiała się złośliwie, ale opowiadała już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]