[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie ma wdowy!
 Gdzie młodzieniec?
 Nie ma młodzieńca!
 Któż mnie wzywał?
 Ja was wzywałem!  odzywa się do mnie okrąglutki, wypchany, niski %7łyd z wyskubaną
bródką, z grubym, złotym łańcuchem na odstającym brzuszku.
 Kto wy, w takim razie  pytam  jesteście?
Na to on:
 Jestem bratem wdowy i wujem Arończika. . . Zawezwano mnie  powiada  depeszą z Je-
katerynosławia i tylko co przyjechałem. . .
 Skoro tak  mówię  to należy wam się szołem ałejchem  powiadam doń i siadam sobie.
Widząc, że siedzę, tamten odzywa się do mnie:
193
 Siadajcie.
A ja na to:
 Dziękuję, już siedzę. Co wy porabiacie, jak tam u was  mówię  z kosnetucją?
Na to on mi nic nie odrzekł, rozparł się na bujającym fotelu, wsadził ręce do kieszeni, brzuch ze
złotym łańcuchem wypiął do przodu i odezwał się do mnie takimi oto słowy:
 Wołają was, zdaje się, Tewje?
 Tak  odpowiadam  gdy wzywają mię do odczytania ustępu Tory, wołają: Jaamojd reb
Tewje bereb Szneur Załmen. . .
 Słuchajcie  mówi  reb Tewje tego, co wam powiem. Po co nam te długie rozhowory?
Przystąpmy lepiej od razu do sprawy, do interesu znaczy. . .
 I owszem  mówię  król Salomon już dawno powiedział:  Na wszystko jest swój czas 
czyli kiedy potrzeba załatwić interes, niech będzie interes. . . Jestem  powiadam  człowiekiem
interesu. . .
 To nawet widać  on mi na to  że jesteście człowiekiem interesu. . . Dlatego też chcę,
ażebyście mówili ze mną po kupiecku. Pragnę, ażebyście mi powiedzieli, ale tak otwarcie, ile to nas
wszystko razem będzie kosztowało?. . . Ale tak otwarcie powiedziawszy. . .
 Jeśli  mówię  otwarcie powiedziawszy. . . to ja nie wiem, o czym wy mówicie. . .
194
 Reb Tewje!  mówi do mnie raz jeszcze i za nic nie chce wyjąć rąk z kieszeni.  Zapytuję
was  powiada  ile nas będzie kosztowało wszystko razem, to całe, mam na myśli, weselisko?
 Zależy  powiadam  o jakie wesele wam chodzi. Jeśli macie na myśli wspaniałe wesele,
takie, jakie wam przystoi, to mnie na nie nie stać. . .
Wówczas ten wytrzeszczył na mnie oczy i odezwał się tak oto:
 Albo wy odstawiacie niewiniątko, albo doprawdy jesteście naiwniakiem. . . Chociaż nie wy-
glądacie właściwie na naiwniaka. Gdybyście nim byli  prawi  nie wciągnęlibyście mego sio-
strzeńca w to błoto. Nie zaprosilibyście go do siebie niby to na świąteczne bliny, podstawili mu tam
ładną dziewczynę  córkę nie córkę, nie wchodzę w to tak dalece. . . Ona go w sobie rozkochała 
powiada  znaczy, spodobała mu się, no a on jej  jeszcze jak! O tym i mowy być nie może 
mówi.  Może nawet być, że to u niej sprawa poważna, ja w to tak dalece nie wnikam. Nie możecie
jednakowoż zapomnieć, kim wy jesteście i kim jesteśmy my! Jesteście przecież  mówi  rozsąd-
nym %7łydem, więc jakże wy możecie dopuścić do czegoś takiego. . . do tego, ażeby Tewje Mleczarz,
który nam przywozi masło i sery, został naszym powinowatym? A że  ciągnie dalej  dali sobie
jedno drugiemu słowo? To je wezmą z powrotem! Wielkiego nieszczęścia w tym nie ma. Jeśli 
mówi  miałoby coś kosztować, ażeby go zwolniła z danego słowa, to owszem, my  powiada 
195
nie mamy nic przeciw temu. Dziewczyna to nie chłopak  mówi  czy to córka, czy nie córka, nie
chcę w to w ogóle wnikać. . .  powiada.
 Panie Wszechświata!  myślę sobie.  Czego ten %7łyd chce ode mnie?  A ten nie przestaje
trajkotać nad uchem: ażebym nie myślał, powiada, że mi się czasem uda wywołać skandal, wszędzie
rozbębnić, iż jego siostrzeniec, mówi, swatał się z córką Tewji. . . I żebym sobie wybił z głowy,
prawi, że jego siostra należy do takich ludzi, z których można pompować pieniądze. . . Po dobremu,
mówi, owszem, można u niej dostać kilka rubli; niechby się zdawało, że to jałmużna. . . Jest się
przecież człowiekiem, powiada, który wie, że trzeba czasem innemu człowiekowi także pomóc. . .
Słowem, chcecie wiedzieć, co mu odpowiedziałem na to? Ja mu  och i jej  nic nie odpowie-
działem. Było, jak wy to mawiacie, ze mną:  Bodaj mi język przylgnął  czyli odebrało mi dar
mowy! Podniosłem się, odwróciłem twarzą do drzwi i  wyrwałem stamtąd! Uciekłem jak od poża-
ru, jak z więzienia!. . . W głowie mi szumiało, w oczach migało, w uszach dudniły słowa tego %7łyda:
 Otwarcie mówiąc. . .   córka nie córka. . .   wdowa do pompowania. . .   niechby się zdawało, że
to jałmużna. . . 
Dopadłem mojej furmanki, wetknąłem w nią głowę i  nie będziecie się ze mnie śmiali? 
jak się nie rozpłaczę. . . płakałem i szlochałem! A gdy się już do syta napłakałem i siedząc w furze
wsypałem biednej szkapinie, ile wlazło, wtedy dopiero zadałem Panu Bogu pytanie, takie jakie ongiś
196
stawiał Mu Ijow:  Coś Ty, Panie Boże, takiego zoczył na tym starym Ijowie, że mu ani na chwilę
nie dasz spokoju? Innych %7łydów już nie ma na świecie? Wracam do domu i zastaję moją hałastrę,
bez uroku, rozweseloną. Jedzą wieczerzę, a Szprince nie ma.
 Gdzie Szprince?  pytam.
 Co słychać  mówią mi  po co cię wzywano?
A ja jeszcze raz:
 Gdzie Szprince?
One znowu:
 Co słychać?
Więc ja im na to:
 Nic! Co chciałybyście słyszeć? Chwała Bogu spokojnie, o pogromach jakoś nie mówią. . .
Przy tych słowach nadchodzi Szprince. Spojrzała mi w oczy, usiadła przy stole, jak gdyby nie
o nią chodziło. . . Z jej twarzy niczego nie można poznać, ale ten jej spokój jest już jakiś aż nadto
dziwny, jakiś nie taki, jak być powinno. . . No i nie podoba mi się także to, że stale siedzi zadumana,
i to, że słucha wszystkiego, co jej każą. Mówią jej: siedz  siedzi. Mówią: jedz  je. Każą iść 
idzie. A gdy ją zawołają, wzdryga się cała. . . Patrzę na nią i serce ściska się we mnie, i pali mnie
197
niczym ogień jakiś, a przeciw komu, nie wiem. . . Ach ty, Ribojnoj szeł ojłom, Elohejnu nasz! Za
co? Za co Ty mnie tak karzesz, za czyje grzechy?!
Słowem, chcecie wiedzieć, jaki był koniec tego? Takiego końca nie życzę najgorszemu wrogowi
i nawet nie wolno czegoś takiego życzyć, albowiem przekleństwo dotyczące dzieci jest najgorszym
przekleństwem na świecie! Skąd ja wiem, czy mi ktoś dzieci nie przeklął? Nie wierzycie w taki
rzeczy? A więc co to jest takiego? No, proszę, chciałbym usłyszeć, co wy o tym myślicie?. . . Ale
po co nam te wszystkie dociekania? Słuchajcie lepiej, na czym to się skończyło.
Pewnego razu przed wieczorem wracam do domu z Bojarki ze zbolałym sercem. Bo zrozumcie
no ten żal, ten wstyd, a zwłaszcza tę litość, która ogarnia mnie, gdy patrzę na dziecko! Zapytacie
może, a co wdowa, a co jej syn na to? Co mi tam wdowa! Gdzie syn? Wyjechali i nawet się nie
pożegnali! Wstyd powiedzieć, ale pozostał tam taki mały ich dług za nabiał. . . O tym już nie mówię,
pewno zapomnieli. . . Mówię o pożegnaniu. . . Wyjechali i nawet się nie pożegnali!. . . Co to biedne
dziecko wycierpiało  o tym nie wie ani jedna żywa istota prócz mnie, ponieważ ja jestem ojcem,
a ojcowskie serce czuje. . . Myślicie może, że mi chociaż pół słówka rzekła? Skarżyła się albo płakała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl