[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoje szczęście życiowe. Możliwie oględnie opowiedziała mu, co się
wydarzyło w Berlinie.
Pan von Falkenried zrozumiał sytuację lepiej niż jego żona i z wielką
serdecznością uściskał Różę.
- Moja droga Różo, błogosławię dzień, w którym przybyłaś do Falkenried.
Po tym, co usłyszałem, zawdzięczam ci nie tylko życie mojego syna, ale i
honor naszego nazwiska. Nigdy ci tego nie zapomnę - rzekł wzruszony.
Postanowiono, że Rita nie dowie się o wszystkich tych okropnych
wydarzeniach.
W wielkim podnieceniu czekali państwo von Falkenried na Rainera von
Hohenegg. Spodobał im się bardzo, a to, co mógł ofiarować ich córce, poza
własną osobą, było doprawdy wspaniałe.
Tak więc rodzice z radością wyrazili zgodę. Kiedy jednak baron Rainer
poprosił, by ślub odbył się już w lutym, pani von Falkenried z przestrachem
uniosła ręce w górę.
- Już tak szybko, drogi Rainerze? To za krótki czas, bym mogła zdążyć z
wyprawą.
- Bardzo proszę, droga, czcigodna mamo! Proszę wziąć pod uwagę, że w
marcu muszę być z powrotem w Villau, bo wtedy rozpoczynają się prace w
polu. Tak więc pozostanie mało czasu na podróż poślubną. Bądz tak dobra i daj
się przekonać. A skoro moja mama w tak krótkim czasie zdąży z wyprawą
Józefy, to i ty zdążysz do lutego z wyprawą Rity.
Rainer spoglądał przy tym na swoją przyszłą teściową tak błagalnie, że nie
mogła mu odmówić. Ale postawiła jeden warunek, że Rita natychmiast wróci
do domu, by miała córkę przynajmniej jeszcze kilka miesięcy przy sobie.
- Och, ja chciałem prosić, by Rita została u nas na Boże Narodzenie, aż do
ślubu mojej siostry.
Tu rodzice energicznie zaprotestowali.
- Nie, nie, na ostatnie święta Bożego Narodzenia nie możesz nam odebrać
Rity, Rainerze, kiedy zostanie twoją żoną, niewiele będziemy ją widzieli i
będziemy musieli się z tym pogodzić.
- Ale na ślub Józefy Rita przyjedzie na kilka dni do Wiednia i mamy
nadzieję, że przybędzie w towarzystwie swych kochanych rodziców? - prosił
Rainer.
- Mój stan zdrowia mi na to nie pozwala. Mam nadzieję, że poznam twoich
rodziców, kiedy przyjadą na wasz ślub do Falkenried. Ale moja żona
oczywiście będzie Ricie towarzyszyła.
Tego samego dnia baron Rainer odjechał, nałożył jednak trochę drogi, by
zahaczyć o Berlin, gdzie odwiedził Hassa, pragnął go bowiem poznać.
Zbliżało się Boże Narodzenie i na kilka dni przed świętami Hasso przybył do
Falkenried.
Rodzice powitali go z troskliwym współczuciem, z jakim się traktuje
ukochane dziecko, które spotkała krzywda. Trochę z tym przesadzili. Dla
Hassa z jego usposobieniem była to istna męka. Tym milej odczuwał delikatną
powściągliwość Róży.
Rita nie miała czasu ani głowy do niczego i dla nikogo. Przecież nie
wiedziała, że należy się obchodzić z Hassem oględnie. Choć jej prostota i
naiwność były bardzo miłe, to właśnie teraz Hasso nie miał dla niej dość
cierpliwości. Tak więc stało się to jakby samo z siebie, że częściej niż dotąd
Hasso szukał towarzystwa Róży. Przy niej znajdował subtelne, łagodne
zrozumienie, często więc uciekał do niej jak do wiernego mądrego przyjaciela.
Z Różą też najpierw omówił swój plan.
Oczy Róży zalśniły. Była dumna i szczęśliwa, że dał jej dowód swego
zaufania. I z takim zrozumieniem, i z tak ogromnym entuzjazmem do tego
podeszła, że Hasso czasami spoglądał na nią zaskoczony.
Pewnego dnia powiedziała do niego:
- Do twoich celów najbardziej nadawałoby się miejsce po drugiej stronie
lasu przy drodze do stacji. Jest tam szmat suchej, nieurodzajnej ziemi, na której
mimo wielu prób osiągało się tylko słabe plony. Ta ziemia nie przynosi
dochodu. Mówiłam o tym wczoraj z Colmarem, że najlepiej zaniechać
dalszych prób. Nie byłaby to więc żadna strata, gdyby twój ojciec dał ci do
dyspozycji tę jałową ziemię. Miałbyś tam dość miejsca, mógłbyś w pobliżu
stacji zbudować hangary i warsztaty i zupełnie nie byłbyś skrępowany.
Rowerem dojechałbyś tam w ciągu dziesięciu minut.
Hasso spojrzał na nią zdziwiony.
- Zajmowałaś się i tym?
- Tak. Przecież wiesz, że bardzo się interesuję twoją pracą. Twój ojciec jest
chorowity i często mówi, że bardzo by chciał, byś wystąpił z wojska i
przynajmniej miał nadzór nad Falkenried. Muszę ci powiedzieć, Hasso, że twój
ojciec jest bardziej chory, niż wy wszyscy przypuszczacie, tylko że tego nie
okazuje.
- Czy naprawdę sądzisz, że jego stan może budzić niepokój?
- Tak, poważny niepokój. I sprawisz mu przyjemność, kiedy powiesz, że
chcesz na zawsze przenieść się do Falkenried. Bylebyś tylko tu był. Nad takim
majątkiem jak Falkenried powinien czuwać jego pan. Nawet jeśli ów pan sam
niewiele robi, już jego obecność wystarczy, by trzymać służbę w ryzach. Gdy
ojca zabraknie, nie obawiaj się, że nie starczy ci czasu na twoją pracę.
Wszystko będzie się toczyło jak trzeba i bez ciebie. Colmar jest niezwykle
dzielny i obowiązkowy, ja oczywiście także daję ci do dyspozycji wszystkie
moje niewielkie siły również w przyszłości. Colmar również swego syna Fritza
sposobi na swego solidnego następcę. Musisz go na przyszłość zatrzymać.
Często się nad tym zastanawiałam. Czy wytrzymałbyś tu, w Falkenried,
gdybyś nie mógł uprawiać swego zawodu. I tak jakoś przyszło mi na myśl, że
kawałek jałowej ziemi mógłbyś przeznaczyć na lotnisko. I przedstawiłam ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]