[ Pobierz całość w formacie PDF ]
plan działania Straporu, łatwo by się wymknął z takiej łapanki, ale był to plan dziwny. To
rzucanie się na oślep, to znów systematyczne działanie, drobiazgowość pomieszana z rażącą
niedokładnością i niesumiennością. Raz aresztowano wszystkich z jakiejś gracyarni, cały
hotel, co do jednego mieszkańca spędzano do hal w Cardii, by z kolei potem brać tylko
odpowiadających rysopisowi poszukiwanych, mimo że ogół zaatakowanych bronił się
czynnie, nawet raniąc porządkowych.
Na razie wszystko sprawiało wrażenie, że OS i Strapor działają wspólnie.
Funkcjonariusze obu instytucji starli się wprawdzie w kilku punktach, ale incydenty miały
raczej przypadkowy charakter. Szefowie akcji OS i TR nie mogli się porozumieć z Offem,
pozostawał dla nich nieuchwytny.
Off wahał się. Czy wypowiedzieć OS otwartą wojnę, tak jak sobie zaplanował? Jego
siły były co najmniej dwanaście do piętnastu razy mniejsze niż siły OS. To, że posiadał w tej
chwili przewagę, zawdzięczał zaskoczeniu. Miał pokierować akcją przeszukiwania i kierował.
Jak dotąd nie mogli mu nic wielkiego zarzucić. Nic. Chyba nie podobna podejmować walki z
przeciwnikiem dysponującym potężnymi środkami, choć na razie jest zabezpieczony i
stworzył sobie lepszą pozycję do przetargów. Nie wolno tego stracić.
Tymczasem w kilku punktach miasta zaczęły się w tej samej chwili dziać dziwne
rzeczy. Wieści, jakie dotarły do Offa, trochę go zaniepokoiły. Nie planował z pewnością
takiego przebiegu wydarzeń. Czyżby OS zaczynało samo wojnę? Nie! To nie wyglądało także
i na nich. W alei Guał przewracano strady, ktoś wybił szyby we wszystkich sklepach przy
ulicy Dur-man, ktoś wtargnął do muzeum II Rewolucji i zdemolował je, ktoś inny
rozmontował głowice postojowe na wszystkich postojach ixarów w całej Sout, ktoś otworzył
wybiegi.i wypuścił na ulice miasta dzikie zwierzęta z D-Erefesa, ktoś rozłączył i uszkodził
pomnik dzwięku, który tak głośno ryczał i zawodził na przemian, że mogły popękać bębenki
w uszach. To tylko część faktów z ogromnej ilości informacji, jakie napływały z różnych
punktów miasta niemal w tej samej sekundzie. Dobiegały one dziesiątkami przewodów do
wielkiego Mózgu Straporu i osobnymi czujnikami do OS. W OS również zapanowała
konsternacja, ale już po chwili i oni, i Strapor mieli dokładne rozeznanie sytuacji.
Off.domyślił się nieco wcześniej od innych, że na ulice wyszli stronnicy Nowej
Ofensywy, niosąc za sobą falę zniszczenia. Zdezorientowana Ofensywa włączyła się na ślepo
w nurt wypadków nie wiedząc, co się święci, lecz nie chcąc stracić ewentualnej szansy
zwycięstwa. Off czuł, czuł przez skórę, że to na tej grupie Nieuchwytny opiera swe plany, że
to w nią wierzy. Off także w nich uwierzył. Poczuł, że nie jest samotny. W ferworze działania
odsuwał od siebie poprzednie myśli, które jeżyły mu włosy na głowie. Teraz wróciły one na
moment i znów odeszły, zepchnięte na dalszy plan. Nie zastanawiał się, na jakiej zasadzie
Nieuchwytny przekonał Nową Ofensywę, może zresztą działała sama z siebie, mniejsza z
tym, ważne, że działała.
Tymczasem oddział Offa ruszył w stronę Nordici. Mieli przeszukiwać dom po domu
w kwadracie trzy milemetrony na trzy. Off zrezygnował z tego. Postanowił wybierać budynki
na chybił trafił. Najpierw co piąty, potem co dziesiąty. Domy przeszukiwano dokładnie od
piwnic aż po strychy, penetrując każdy zakamarek, przetrząsając każde mieszkanie. Omal nie
posunięto się do zrywania podłóg i rozpruwania łóżek.
Off stał na progu pokoju w jednym z budynków przy Alsies, kiedy przyszła mu do
głowy pewna myśl. Nie był pewien, co wyniknie z jego wykalkulowanych na poczekaniu
planów. OS może go uznać za prowokatora. Czy to lepiej, czy gorzej? Wahał się jeszcze parę
sekund, lecz wiedział, że sprawa jest już przesądzona. Znajdowali się w Nordica, orzestrzasali
dom po domu. Dlaczego więc tego jednego domu mieliby nie przeszukać?
- Kończcie - odezwał się do swoich ludzi. - Jedziemy do Eldeiso Plomsesa.
- Panie inspektorze - gospodarz lokalu niemal rzucił się na niego. - A kto mój dom
doprowadzi do porządku?
W jego głosie zabrzmiało coś, co wzbudziło litość. Mimo strachu przed Straporem i
obawy przed rozdrażnieniem w obecnej napiętej sytuacji jego przedstawicieli, co mogło
skończyć się dla niego groznie, człowiek ten zdecydował się na protest. Widok
zdemolowanego mieszkania doprowadził go do ostateczności. Offowi zrobiło się naprawdę
żal tego człowieka.
- Niech się pan nie przejmuje - powiedział. - Proszę wezwać roboty porządkowe, o ile
jeszcze istnieją i funkcjonują w tym potwornym bałaganie, i zlecić im przywrócenie
wszystkiego do ładu na rachunek Straporu.
Człowiek najwyrazniej uspokoił się.
- Wychodzimy! - rozkazał Off.
Spod budynku ruszyła kawalkada patrolowców, wyzwalając zapewne liczne
westchnienia ulgi okolicznych mieszkańców. Off, choć nie patrzył na okna budynku, w
którym przed chwilą przebywali, ani na okna sąsiednich domów, wiedział, że dyskretnie
ukryci za firankami, tak żeby przypadkiem nie zwrócić za bardzo niczyjej uwagi, stali ludzie
wpatrując się z napięciem w rozpalone, spocone twarze porządkowych, w ich białe mundury i
kolorowe pióropusze. Teraz z całą pewnością odetchnęli. Strapor odjeżdżał. Oznaczało to
spokój.
Znów inspektor zastanawiał się nad tym, ilu niewinnych ludzi ponosi w dzisiejszym
dniu, w ciągu popołudnia i nocy konsekwencje podjętych przez niego kroków. Przez niego?
Jego kroki stanowiły przecież jedynie kontynuację działań innych ludzi, całego splotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]