[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieku. Na przykład: czy istnieje życie po śmierci? Albo: czy ty wierzysz
w wędrówkę dusz? Mahlke opowiadał:
- Ostatnio czytam dość dużo Kierkegaarda. Powinieneś kiedyś koniecznie
przeczytać Dostojewskiego, zwłaszcza jeżeli będziesz w Rosji. Wtedy masę rzeczy
zrozumiesz, mentalność i tak dalej.
Wielokrotnie stawaliśmy na mostach przerzuconych przez Striessbach,
strumień pełen pijawek. Przyjemnie było zwisnąć na poręczy i czekać na szczury. Na
każdym moście rozmowa przechodziła z rzeczy banalnych, na przykład od
powtarzania uczniowskich wiadomości o okrętach wojennych, ich uzbrojeniu,
grubości opancerzenia i prędkości w węzłach, na religię i tak zwane sprawy
ostateczne. Na Neuschottlandbrücke wpatrywaliÅ›my siÄ™ najpierw dÅ‚ugo
w czerwcowe wygwieżdżone niebo, potem gapiliśmy się - każdy z osobna -
w strumień. Podczas gdy pod nami płytki odpływ ze stawu załamywał się na
puszkach od konserw, unosząc ze sobą zapach drożdży z browaru towarzystwa
akcyjnego, Mahlke mówił półgłosem:
- Oczywiście nie wierzę w Boga. To zwykłe oszustwo, żeby ogłupiać lud.
Wierzę jedynie w Marię Pannę. Dlatego też nie ożenię się.
To było zdanko dostatecznie lakoniczne i zawiłe, żeby je wypowiedzieć na
moście. Ale utkwiło mi w pamięci. Kiedy tylko widzę jakiś most, przerzucony nad
rzeczką czy kanałem, w którym woda bulgocze i załamuje się na odpadkach
wrzuconych przez nieporządnych ludzi, jacy wszędzie się trafiają, stoi koło mnie
Mahlke w wysokich butach, w wypuszczonych na cholewy spodniach i w małpiej
kurteczce czołgisty, i przechylony przez poręcz, tak że wielki wisiorek zwisa mu
111
z szyi pionowo w dół, triumfuje z powagą lub z miną klowna nad kotem i myszą,
pełen głębokiej wiary: Oczywiście nie w Boga. Oszustwo, żeby ogłupiać lud.
Jedynie w Marię. Nie ożenię się.
Wypowiedział jeszcze wiele słów, które spadały do wody. Okrążyliśmy chyba
z dziesięć razy plac Maxa Halbego, przebiegliśmy ze dwanaście razy Heeresanger
tarn i z powrotem. Staliśmy niezdecydowani na końcowym przystanku piątki. Nie
bez zazdrości, bo byliśmy głodni, patrzyliśmy, jak konduktorzy i konduktorki
z trwałą ondulacją siedzieli w zaciemnionym na niebiesko wagonie przyczepnym,
jedli chleb i popijali go herbatą z termosów.
... a w pewnej chwili nadjechał tramwaj - albo mógł nadjechać tramwaj,
w którym by siedziała Tulla Pokriefke w przekrzywionym kepi na głowie, jako
konduktorka, ponieważ od kilku tygodni pełniła wojenną służbę pomocniczą.
Odezwalibyśmy się do niej i ja na pewno umówiłbym się z nią, gdyby miała służbę
na linii numer pięć. Ale zobaczyliśmy tylko jej delikatny profil za mętną niebieską
szybą i nie byliśmy pewni, czy to ona.
Powiedziałem:
- Z tą mógłbyś kiedyś spróbować.
Mahlke z udręką w głosie:
- Słyszałeś przecież, że się nie ożenię.
Ja:
- To by cię naprowadziło na inne myśli.
On:
- A co mnie potem naprowadzi znów na inne myśli?
Próbowałem zażartować:
- Maria Panna, oczywiście.
Mahlke miał wątpliwości:
- A jeżeli Ona będzie się czuła obrażona?
Znalazłem wyjście:
- Jeśli chcesz, będę jutro rano służył do mszy u księdza Guzewskiego.
112
Nadspodziewanie szybko rzucił: - Dobra! - i już szedł w kierunku wagonu
przyczepnego, który wciąż jeszcze obiecywał, że majaczący za szybą profil
konduktorki jest profilem Tulli Pokriefke. Zanim wsiadł, zawołałem:
- Jak długo masz jeszcze urlop?
Wtedy Wielki Mahlke powiedział stojąc w drzwiach wagonu:
- Mój pociąg odjechał przed czterema i pół godzinami i jeżeli nic nie zaszło,
powinien być teraz niedaleko Modlina.
113
XIII
- Misereatur vestri omnipotens Deus, et dimissis peccatis vestris...
- unosiło się lekko jak bańka mydlana z ściągniętych ust księdza Guzewski
ego, mieniło się barwami tęczy, kołysało, wypuszczone z niewidzialnej słomki,
niezdecydowane, wreszcie uleciało w górę, odbijając w sobie okna, ołtarz, Matkę
Boską, odbijając ciebie, mnie, wszystko, wszystko - i pękło bezboleśnie, kiedy
nowymi bańkami wzbiło się błogosławieństwo: - Indulgentiam, absolutionem et
remissionem peccatorum vestrorum...
A gdy Amen siedmiu czy ośmiu wiernych przebiło i te wychuchane
kuleczki, ksiądz Guzewski podniósł hostię, starannie złożonymi ustami wypuścił
największą, lękliwie drżącą w przewiewie bańkę mydlaną i zepchnął ją z warg
czerwonym końcem języka: unosiła się długo, zanim opadła i pękła w pobliżu
drugiej ławki przed ołtarzem Matki Boskiej: - Ecce Agnus Dei...
Mahlke ukląkł pierwszy przy balaskach, jeszcze przed trzykrotnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]