[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałam cię przestraszyć.
Merideth tak szybko zmieniła się z rozwścieczonej kobie
ty w czułą opiekunkę, że Mandy zakręciło się w głowie. Pod
niosła z podłogi torbę na pieluchy, postawiła ją na stole i wy
jęła butelkę z sokiem. Podała ją siostrze.
- Dzięki - mruknęła Merideth, siadając na krześle.
Ledwie przytknęła smoczek do ust Cassie, dziewczynka
zamilkła i przyssała się do butelki.
Mandy nawet trochę się zdziwiła, że Merideth tak dobrze
sobie radzi z dzieckiem i jest dla Cassie czuła jak rodzona
matka. Wolała jednak nie poruszać tego tematu. Przynajmniej
na razie.
- Może byś mi wreszcie powiedziała, co cię tak zdener
wowało - poprosiła.
Merideth przypomniała sobie, dlaczego wróciła do domu.
Azy napłynęły jej do oczu.
- Och, Mandy - chlipnęła. - Ja nie umiem gotować.
- Jasne, że nie - Mandy się roześmiała. - Nigdy tego nie
robiłaś.
- To wcale nie jest śmieszne - łkała Merideth. - Napra
wdę mam poważne kłopoty.
- Kłopoty? - Mandy od razu spoważniała. - Jakim cu
dem możesz mieć kłopoty przez to, że nie umiesz gotować?
NAGRODA PUBLICZNOZCI
75
- Wyrzuciłam z pracy gosposię Johna Lee. - Merideth
otarła oczy.
- Niemożliwe!
- Owszem, możliwe. - Merideth dumnie uniosła głowę.
- To bezczelna i leniwa osoba.
- Wobec tego John Lee kazał ci zająć się tym, co przed
tem robiła pani Baker? - domyśliła się Mandy.
- Zgadłaś. - Merideth znów się rozpłakała.
- Ależ ty nie masz pojęcia o gotowaniu! - zawołała ze
zgrozÄ… Mandy.
- Przecież wiem - jęknęła Merideth. - Nawet sobie nie
wyobrażasz, jakie to było straszne! Cassie spała, więc i ja się
zdrzemnęłam, kiedy pani Baker sobie poszła. A John Lee
akurat przyprowadził swoich pracowników na lunch. Kiedy
się dowiedział, że zwolniłam panią Baker, wywlókł mnie
z łóżka i kazał przygotować jedzenie dla tych wszystkich
ludzi. Powiedział, że skoro wyrzuciłam panią Baker, to teraz
sama będę musiała im gotować.
- No i co zrobiłaś?
- Najpierw w ogóle nie wiedziałam, co zrobić. A po
tem John Lee podpowiedział, żebym zrobiła kanapki. Ode
tchnęłam, bo kanapki akurat umiem robić. Lilah, moja ku
charka, twierdzi, że robię to bardzo dobrze. Naprawdę się
starałam.
Merideth wytarła nos.
- Odcięłam skórkę, pokroiłam chleb w kwadraciki, tak
jak mnie uczyła Lilah - opowiadała. - Nie bardzo było z cze
go te kanapki zrobić, ale jakoś mi się udało. Zrobiłam nawet
różyczki z marchewki, żeby na talerzu było trochę bardziej
kolorowo. A kiedy postawiłam je na stole, John Lee....
76 NAGRODA PUBLICZNOZCI
Merideth nie dokończyła zdania. Płakała jak bóbr.
- Co się stało, kochanie? - Mandy pogłaskała ją po gło
wie. - Powiedz mi, co ci zrobił John Lee?
- John Lee... On powiedział: Na litość boską, Merideth.
To nie jest eleganckie przyjęcie. Czy ty naprawdę niczego nie
potrafisz porządnie zrobić?" Och, Mandy! - łkała Merideth.
- To było straszne! Czułam się jak idiotka!
Mandy wyobraziła sobie minę Johna Lee, kiedy zamiast
solidnego posiłku postawiono mu na stole talerz maleńkich
koktajlowych kanapeczek. Z trudem powstrzymała się od
śmiechu.
Całym sercem była po stronie siostry. Przecież Merideth
tak bardzo się starała, żeby John Lee był zadowolony. To nie
jej wina, że nie ma pojęcia o prowadzeniu domu.
- Nie przejmuj się, kochanie - pocieszała młodszą sio
strę. - Ludziom zdarzają się gorsze rzeczy niż brak umiejęt
ności gotowania.
- Aatwo ci mówić! - Merideth wyrwała się z objęć siostry.
- Ty umiesz gotować, a ja nawet zwykłych kanapek nie potrafię
zrobić. Jak ja sobie poradzę z gotowaniem dla tylu ludzi?
Mandy była zaszokowana. Nie przypuszczała, że Meri
deth w ogóle brała pod uwagę możliwość ponownego we
jścia do kuchni. Zwłaszcza po tym, jak John Lee tak bardzo
ją obraził. Tego się po Merideth nie spodziewała.
Prawdziwa Merideth powiedziałaby tym ludziom, żeby
nie zawracali jej głowy i poszli choćby do diabła, ale ta tutaj
była jakaś odmieniona.
Mandy nie wiedziała, co spowodowało tę zmianę. Pode
jrzewała, że to pod wpływem Johna Lee Merideth tak się
zmieniła. Jednak długo się nad tym nie zastanawiała. Skoro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]